piątek, 13 grudnia 2013

25 : Plaża

Lato było gorące. Powietrze suche. A ludzie kryli się pod dachami, lub jeśli już zmuszeni byli iść tą drogą ku swemu celowi, szli szybko, co chwilę chusteczką ocierając czoło, spiesząc się by jak najszybciej uchronić swe głowy i karki przed palącymi promieniami słońca.
To jednak nie przeszkadzało Natsu. Lubił taki gorąc. Czuł się w nim aż dobrze. Jak jaszczurka, która musiała się nagrzać, leżąc w pełnym słońcu i odpoczywając.
Jak salamandra.
Cmentarz o tej porze, zarówno roku jak i czasu, był dość pusty. Ludzie, którzy tu byli, przyszli najpewniej tylko przez wzgląd na rocznicę śmierci czy urodzin zmarłych. Lub z innych, równie ważnych powodów.
Ale co go mogło to obchodzić?
Szedł między grobami bardziej lub mniej wyrafinowanymi, a wszystkie płyty nagrobny były takie same – mieszały się, tonęły w dominującym kolorze szarości lub czerni. I tylko kolorowe znicze i kwiaty wyróżniały się na tle tej pogrążonej w palącym świetle słońca ponurości.
Jego nie obchodziły te kwiaty, ni te znicze.
Szedł długo, niemal przez cały cmentarz, nim w końcu kucnął przy jednym z nagrobków. Nim w końcu wyciągną rękę, nim oparł dłoń na gorącym od słońca nagrobku, skromnym i nie wyróżniającym się soją czernią, z niegdyś pozłacanym, teraz już niemal całkiem niewidocznym napisem.
Igneel Dragneel
- Tato – szepnął, zaciskając mocno dłoń na nagrobku. Zupełnie, jakby to było ramię ojca. Chciał się go teraz uchwycić. Tak jak wtedy, kiedy był dzieckiem…
Uciec do niego, wskoczyć mu na ramiona, wyżalić, powiedzieć o wszystkim…
Nie mógł.
Nie mógł nic powiedzieć. Nie teraz. Nie po tym, kim się stał…
Już dawno przestał tego czarnemu nagrobkowi mówić wszystko, co go spotkało w życiu.
- Błagam – cichy szept znowu opuścił jego usta. Drżący głos całkiem się załamał. I schylił mocno głowę, kryjąc ją między ramionami, drżąc w konwulsjach wstrzymywanego płaczu – nie patrz na mnie… Błagam, nie patrz na mnie, tato… Nie chcę, byś mnie takiego obserwował…
Nie mógł się wyżalić. Nie mógł chwycić ramienia ojca za ramię i czegoś mu powiedzieć. Nie było go przy nim…
Nie było go…
Został sam…

~*~

Wpieprzał lody.
To jedyne, co można było teraz o nim powiedzieć, kiedy się spojrzało na tego chłopaka, co to siedział na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, z dużym opakowaniem lodów o trzech smakach w jednej ręce, w drugiej zaś ściskając łyżkę i nabierając zimnego smakołyku garściami wpychał go sobie do ust.
- Nienawidzę lata – mruknął z ustami pełnymi słodkiej ochłody.
- Jest za sucho – Juvia dodała, również nabierając sobie lodów i pakując je do ust.
Znowu siedzieli u niego. I znowu wpieprzali lody. Na razie to były ich jedyne plan na wakacje. No, może poza tym, że czasem przeszli się nad brzeg Sciliory, by skorzystać z pięknej pogody pluskając się w chłodnej wodzie, tak jak większa część mieszkańców Magnolii.
Dzisiaj jednak nie poszli pływać. Głównie z powodu zwykłego lenistwa, które nakazało im zostać w mieszkaniu, siedzieć jak te dzieci specjalnej troski przed wentylatorem i schładzać się lodami, nie myśląc o tym, że dzień, który mógłby być obfity we wspaniałe doświadczenia, po prostu przecieka im przez palce.
Tak. Z pewnością ciekawszym zajęciem było dla nich zostanie w mieszkaniu i narzekanie na tak piękną pogodę.
- Po wakacjach Juvia i Gray-sama będą mocno dawało  chodzić do jednej szkoły – stwierdziła po raz któryś tę oczywistą oczywistość Juvia. Chyba tylko z samej chęci nawiązania rozmowy.
- Dwudziesty ósmy raz to mówisz. Liczyłem – Gray odpowiedział, szczerząc się głupio, z ustami całymi kolorowymi od lodów, które wpieprzał jak dziecko specjalnej troski. – Mam nadzieję, że do tej samej klasy. Będzie ciekawie.
- Się zobaczy – dziewczyna wzięła chusteczkę i wycierając nią usta Gray’a z resztek lodów – Juvia zawsze może trafić do innej klasy.
- Nie mów, bo zapeszysz.
Ta rozmowa nie różniła się praktycznie niczym od poprzednich dwudziestu siedmiu. Choć powtarzali te same słowa, ona cieszyła się jak głupia z faktu, że choć już prawie codziennie widuje się z Gray’em, teraz jeszcze więcej czasu spędzą razem.
On zaś z rozbawieniem dostrzegał na jej twarzy te drobne znaki jej zachwytu i kontynuował tą szopkę tak długo, jak wiedział, że czuła się z tą świadomością szczęśliwa.
Juvia przechyliła lekko głowę w bok. I dziabnęła łyżką czekoladową część lodów, nabierając ich trochę. Ale nie wpakowała ich do buzi tak szybko, jak zwykle.
- Juvia jest ciekawa, czy Gajeel-kun też trafi do tej samej klasy – mruknęła, wpatrując się w powoli topniejącą od gorąca tego dnia porcję brązowych lodów na jej łyżce.
- Gajeel-kun? – Gray zaś nie mógł się powstrzymać. Od razu podpytał ją, ciekaw, kim jest jego prawdopodobny rywal.
- Przyjaciel Juvii – wyjaśniła dziewczyna. I uśmiechnęła się. – Dobry przyjaciel. Zawsze pomaga Juvii.
Te parę słów wystarczyło, by jego nastrój diametralnie się zmienił. Spojrzał w bok, marszcząc brwi i z cichym prychnięciem wyciągnął łyżkę z ust.
- Przyjaciel, ta?
A ona wiedziała. Od razu zauważyła tą zmianę w nim. Uniosła ręce, machając dłońmi w usprawiedliwiającym geście.
- Tylko przyjaciel, Juvia przysięga! Gajeel-kun jest dla Juvii jak brat! Nic więcej!
- Mhm… - znowu prychnął.
Ale nim się zorientował jego twarz znowu znalazła się przodem do Juvii. A powód był prosty – to ona opierając dłonie na jego policzkach zmusiła go, by spojrzał na nią. Choć w jej dużych, pięknych oczach tańczyło uczucie złości, jej policzki pokryły się głęboki rumieńcem, z pewnością nie spowodowanym gorącem tego dnia.
- Juvia kocha tylko Gray-samę! – powiedziała, a on nie wiedział, czy palnęła to bezmyślnie w natłoku prób usprawiedliwienia, czy naprawdę przemyślała słowa, które właśnie opuściły jej usta.
Wybrał drugą opcję.
Ponieważ zaraz po tym wyznaniu, zamiast się speszyć i ukryć twarz w dłoniach, zawstydzona, przyciągnęła go do siebie. I pocałowała go.
Jej usta były jednocześnie gorące i zimne. Emanowało z nich ciepło jej ciała, gorąc uczucia, które zaś były schłodzone przez nadmierną ilość lodów, które właśnie zjedli.
A smakowała jak te lody czekoladowe…
Nim zdążył odpowiedzieć na jej pocałunek, ona cofnęła się. Czerwona jeszcze bardziej niż przed pocałunkiem puściła jego policzki, zamiast tego chwytając się za swoje.
- Co Juvia właśnie zrobiła!? – jęknęła głośno, trzymając się za policzki, którym koloru buraki mogły pozazdrościć.
A co zrobił Gray? To, co jako jedyne w tej chwili przychodziło mu do głowy.
Czyli roześmiał się nagle głośno, jedną ręką chwytając się za brzuch, drugą dociskając do czoła, jakby ten dziwny gest miał mu pomóc w odzyskaniu spokojnego oddechu.
- I jeszcze Gray-sama się śmieje z Juvii! – tym razem dziewczyna zdawała się bliska płaczu. A to natychmiast zatrzymało napad śmiechu i sprawiło, że Gray bez namysłu wyciągnął ku niej ręce. I chwycił jej dłonie, odrywając je od policzków dziewczyny.
- Śmieję się, bo jestem szczęśliwy – powiedział, szerokim uśmiechem potwierdzając soje słowa.
Tym razem to on ją pocałował.
Ta bariera, która dotychczas rozdzielała ich wstydem, nagle pękła pod dotykiem, który złączył ich ciała.
Obejmując ją mocno przyciągnął do siebie. A ona nie opierała się, oddając pocałunek.
Nie wiedzieli nawet, ile czasu tak im minęło. Nie wiedzieli, jak długo wiatrak rozwiewał im włosy i schładzał gorące ciała. Nie wiedzieli nawet, jak długo te lody stały i topiły się powoli w upale. Kiedy tylko ich usta oderwały się od siebie byli pewni tylko swoich przyspieszonych oddechów, mocno bijących serc i głupich uśmiechów, które jako jedyne mogły wyrazić ich radość, z miłości okazanej sobie nawzajem  po tak długim oddzieleniu wstydem.

~*~

- Leeeevyyyy-chaaaan ~ ! – jęknęła Lucy, leniwie przekręcając się na ręczniku. I teraz leżała na plecach, „przód” swego ciała wystawiając na promienie słońca.
To było najlepsze w lecie. Można się poopalać…
- Coooooooo? – dziewczyna spytała, również przeciągając imię, zupełnie jakby naśladowała przyjaciółkę.
- Daaaaaj miiiii teeeeen sooorbeeeet ~ !
Levy wzięła stojący na kocu plastikowy kubeczek z truskawkową, mrożoną zawartością. I w swym lenistwie wyciągając się najbardziej jak mogła, ledwo dosięgnęła do ręki przyjaciółki. Ale udało jej się przekazać sorbet.
Znowu rozłożona na kocu pod dużym parasolem, skryta w cieniu wróciła do książki.
- Chodź też się poopalać – powiedziała Lucy, dopijając resztki nieco roztopionego, ale mimo to dalej zimnego sorbetu. Truskawkowy smak był wyjątkowo słodki.
- Nie chcę – odpowiedziała dziewczyna, nie odrywając spojrzenia od książki. – A ty, jak tak będziesz się wystawiać na słońce, szybko się zestarzejesz.
- Oj tam. Młodym jest się tylko raz, trzeba korzystać ile wlezie.
Tak, w tym jednym nie do końca się zgadzały.
W kolejny z tych gorących, letnich dni, one spędzały czas siedząc na plaży. Otaczał ich śmiech i rozmowy ludzi, którzy również na brzeg Sciliory rozłożyli swe koce i ręczniki, a także dzieci, które bawiły się w wodzie pod czujnym okiem troskliwych matek.
Kolejny, nudny dzień się szykował. A przynajmniej dopóki Lucy nie oderwała przyjaciółki od lektury.
- Levy, szybko, zobacz!
A ona z żalem odwróciła spojrzenie od tak cudownie romantycznej akcji rozpisanej przez autora, chcąc wiedzieć, dlaczego przeszkadza się jej w tak cudownej lekturze. A powód był prosty, acz nader interesujący dla dziewczyn, które lubiły wiedzieć dużo.
Po piasku, wychodząc na palące słońce, Levy na czworakach zbliżyła się do Lucy. I razem wpatrzyły się w interesującą scenę.
Laxus i Cana szli brzegiem. I chyba nawet nie zauważyli tej dwójki obserwatorów. Nieświadomi, albo raczej zbyt skupieni na sobie szli przed siebie w tym słońcu. Oboje, zamiast lodów jak każdy normalny człowiek, trzymali plastikowe kubki pełne piwa. No ale czego się spodziewać po takich dwóch alkoholikach jak oni?
O wiele ciekawsza była dla nich ogólna sytuacja, w jakiej była ta para. Laxus szedł po piasku, podczas gdy Cana stawiając zamaszyste kroki rozchlapywała wodę na prawo i lewo. A ich dłonie, splecione ze sobą, kołysały się między nimi.
- Uhu… - mruknęła Levy, opierając podbródek na ramieniu przyjaciółki. Obie uśmiechnęły się znacząco, tą samą miną i w tym samym czasie, zupełnie jakby na chwilę ich umysły połączyły się w jeden. – Wakacyjny romans ~ !
- Jak słodko – dodała blondynka.
Ale zachichotały wesoło dopiero, kiedy ta para zatrzymała się. Nie dlatego, że je przyuważyli. Cana stanęła na palcach, a kiedy jej stopy obmyła lekka fala jeziora, on schylił swoją twarz ku jej. I ich usta złączyły się w czułym pocałunku. Choć tylko na chwilę, to jednak i tak ten widok sprawił, że dziewczyny cmoknęły znacząco, naśladując przesadny wydźwięk pocałunku. I znowu zachichotały.
- Aż żałuję, że nie ma tu Natsu – powiedziała Lucy, kładąc się znowu na ręczniku. A Levy wróciła na koc, kryjąc się przed słońcem.
- Och, on chyba tu jest.
Lucy nie zdążyła podnieść głowy i rozejrzeć się. Poczuła tylko nagle jak czyjeś ręce unoszą ją szybko i silnie. Pisnęła przerażona, panicznie uczepiając się tych ramion, kiedy jedynym co dostrzegła, to zbliżająca się woda. Zimna i przejrzysta, która zaraz otoczyła ją i wypchnęła powietrze z płuc.
Kiedy wróciła na powierzchnię i łapczywie wciągnęła powietrze do płuc, usłyszała męski śmiech tuż obok siebie.
Natsu stał przed nią, śmiejąc się i w zwycięskiej pozie opierając dłonie na biodrach. Jednak jego wesołość nie potrwała długo. Zaraz i on znalazł się pod wodą, kiedy Lucy w geście odwetu wręcz rzuciła się na niego, wytrącając go z równowagi i wpychając pod wodę.
A Levy, obserwując zajście z brzegu, uśmiechnęła się lekko, choć niezbyt szczęśliwie.
Bo zazdrościła im. Zazdrościła, że mogą wspólnie i tak wesoło spędzać czas. Ona też chciała mieć z kim być. Tak po prostu…

~*~

Odprowadzał ją.
A z każdym dniem, który spędził z nią, a spędzał ich sporo, pogłębiał jego miłość do niej. Sam nie wiedział, jak to się stało, że kiedyś był takim wrednym skurwysynem dla niej. Nie wiedział, jak mógł jej zrobić coś tak okropnego.
Teraz, kiedy patrzył na jej roześmianą twarz, na jej piękne oczy, kiedy brał ją w ramiona i czuł zapach jej płomiennych loków…
Kochał ją. I pewnie już nigdy nie przestanie. Była zbyt wspaniała. I czasami się zastanawiał, czym sobie zasłużył na tak cudowną dziewczynę.
Kolejny dzień spędzili na siedzeniu w parku i jedzeniu lodów. Nic więcej im już do szczęścia nie trzeba było. Tylko oni… Nawet jeśli w ciszy, to im wystarczyło.
Ale był coraz później. Słońce już zachodziło, a latem wyjątkowo późno nastawał zmrok. Musiał więc ją w końcu odprowadzić do domu.
Kiedy stanęli w końcu przed drzwiami jej domu, objął ją mocno i przytulił do siebie. A ona wtuliła się w jego tors, zaciskając dłonie na jego koszuli.
- Do jutra – powiedział cicho, wręcz szepnął wprost do jej ucha, całując zaraz jej skroń. Zapach jej cudownych włosów ogarnął go. – Kocham cię.
- Ja ciebie też – odpowiedziała, stając na moment na palcach, by ucałować jego usta. Jednak na tyle krótko, że nie zdążył odpowiedzieć. – Do jutra.
Rozstali się. Tutaj, prze drzwiami jej domu znowu musieli się rozejść na te parę godzin nocy. Tylko po to, by następnego dnia znów się spotkać i spędzić razem cały, nudny dzień.
Wracając wsadził dłonie do kieszeni i uśmiechnął się do siebie, nadal czując zapach jej włosów. A to sprawiało, że jego myśli krążyły tylko wokół niej. Tylko wokół jej doskonałości. Nic nie mogło zniszczyć jego szczęścia.
Ale wtedy zadzwonił telefon. Wciągnął go z kieszeni i ze zdziwieniem spojrzał na wyświetlacz, odczytując imię osoby, która się do niego dodzwaniała.
Odebrał.
- Coś się stało? – spytał do telefonu.
Odpowiedź nie nadeszła szybko. Ale mimo to czekał, nie poganiał, idąc dalej tą ulicą, która prowadziła go do jego dom.
- Ja… - zaczęła Claire. I nagle usłyszał, jak pociągnęła cicho noskiem. Zupełnie, jakby płakała… A głos jej drżał. – Ja przepraszam… Nie byłam wstanie ci wtedy tego powiedzieć… Ja… Bałam się… Nie mogłam ci tego tak powiedzieć… Wybacz mi… Toto, ja…
- Ty co? – spytał, martwiąc się coraz bardziej o stan dziewczyny. Zatrzymał się, nie mogąc iść dalej, kiedy słyszał przez telefon jej płacz.
A nawet odwrócił się, wracając w stronę jej domu.
- Toto, ja… Ja jestem w ciąży…
Potrzebował chwili, by przyswoić znaczenie tych słów. Ale kiedy tylko zdał sobie sprawę, czego się dopiero co dowiedział, nie przystanął. Ruszył jeszcze szybciej w stronę jej domu. Prawie biegł.
- Toto? – spytała.
Ale on biegł. Nie słuchał tego, co miał mu do powiedzenia ten głupi telefon. Musiał ją widzieć. Musiał usłyszeć to prosto z jej ust. Rozłączył się i ściskając dalej telefon w dłoni biegł w stronę jej domu, nie zważając nawet na to, że wcześniej zdążył się zaledwie kawałek oddalić od jej domu.
Biegł. Aż w końcu dobiegł pod same drzwi. I wtedy uniósł rękę i zapukał, mocno i szybko uderzając knykciami o drewno, które rozniosło odgłos silnie.
Zaraz drzwi otworzyły się. Choć przez chwilę bał się, że zobaczy w przejściu matkę Claire lub jej ojca, a nie jego ukochaną, to szybko odetchnął z ulgą. To jego dziewczyna otworzyła drzwi. I cała we łzach spojrzała na niego, już nawet bez zaskoczenia, a po prostu z bezradnością.
Objął ją. Mocno przycisnął do siebie, a ona wtuliła się w niego, tylko cudem powstrzymując się przed całkowitym rozpłakaniem.
Sam nie wiedział, co teraz powinni zrobić. Za to był pewny tylko jednej rzeczy.
Nie zostawi jej. Nie ma najmniejszych szans, by ją teraz opuścił.

~*~

Jednym z powodów, dla którego nie lubił lata, była konieczność schowania jego ulubionej, skórzanej kurtki do szafy.
Ale za to glanów ni cholera się nie pobędzie! Ot co.
Drugim z powodów, dla których nie lubił wakacji, był brak szkoły. Nie chodzi o to, że tęsknił za lekcjami i byciem „dobrym uczniem”. W roku szkolnym przynajmniej miał gdzie iść. Mógł iść na te lekcje i, nawet jeśli się nie uczyć, to jednak zostać gdzieś. A teraz, w wakacje…
Po prostu nie miał się gdzie podziać.
Połowa jego znajomych wyjechała na wakacje. Z tych, którzy zostali, z żadnym nie kumplował się aż tak bardzo, by mogli spędzać razem czas. A pozostała reszta… Cóż, mieli własne towarzystwo wakacyjne.
Z Jellalem udało mu się opić tylko zakończenie roku szkolnego. A teraz nie widział go, bo spędzał czas z dziewczyną. To samo Totomaru. Choć nadal ich relacje nie wróciły do tak przyjaznych, jak sprzed „incydentu”, to mógłby z nim spędzić nieco czasu, włócząc się po uliczkach nieciekawej reputacji, pijąc tanie wino pod sklepem lub po prostu ścigając się na motorach, tak jak kiedyś.
Ale i on spędzał czas ze swoją dziewczyną.
A on został sam.
Wyciągnął papierosa z paczuszki. Wsadził go do ust. I zapalił.
Chwilę po tym, jak dym wypełnił jego płuca, zakaszlał kilka razy mocno i nieopanowanie. Ale tak nagle, jak go wzięło na kaszel, tak szybko mu przeszło.
Tak po prostu.
Z ciekawości i z nudów szedł ulicami, kierując się do szkoły, do której miał uczęszczać po zakończeniu wakacji. Chciał ją zobaczyć. Porównać z Akademią Odwagi.
Tak po prostu.
Poza brakiem skórzanej kurtki nawet na wakacje jego strój niewiele się zmieniał. Czarny T-shirt, spodnie moro i glany. Kolczyków z twarzy tym bardziej nie miał zamiaru się pozbyć. I choć pod warstwą włosów było mu gorąco w kark i plecy, też nie zamierzał ich ściąć.
Kiedy w końcu stanął przed bramą szkoły palcami chwycił papierosa i wysunął go z ust, wydmuchując zaraz obłoczek dymu.
- No kurwa burżuazja – stwierdził cicho, wpatrując się w duży budynek, który wyglądał niemal jak świeżo malowany. Trawnik obok wejścia był idealnie, z dokładnością chyba milimetra skoszony, krzewy poobcinane, a drzewa swymi rozłożystymi gałęziami dawały od cholery cienia.
- No kurwa mać, burżuazja – powtórzył, szczerząc się jak głupi z rozbawienia. Znów wsadził papierosa do ust, zaciągając się dymem. – Taka kurwa burżuazja, że aż tu nie pasuję.
Nie, żeby się z tego powodu jakoś specjalnie smucił. I tak niewiele go obchodziło, gdzie chodzi do szkoły. Chciał ją tylko zdać i nie mieć z nią nic wspólnego.
Po tym, jak zaspokoił swoją ciekawość odnośnie nowego miejsca tego beznadziejnego, nudnego i dobijającego uczniowskiego życia, udał się dalej w swoją drogę, która prowadziła go… Sam nie wiedział, gdzie. Błądząc po Magnolii bez celu po prostu szedł, gdzie go nogi poniosą. A te, w swej bezmyślności i swawolce, zaprowadziły go na plażę. Ludzie kąpali się w przejrzystej, chłodnej wodzie Sciliory, dziewczyny opalały się…
No właśnie, dziewczyny. Skoro i tak nie ma co robić, to czemu by nie popatrzeć na te młode ciałka, które tak wyeksponowane w bikini domagały się uwagi?
Wyczuwając nagłą potrzebę znalezienia się wśród ludzi (pięknych dziewcząt) na plaży, Gajeel bez wahania szybko postawił kroki w stronę brzegu Sciliory. W ciężkich glanach ciężko mu było iść po piasku, a niektórzy dziwnie na niego patrzyli, ale…
Co go to obchodziło?
Idąc plażą dyskretnie rozglądał się po opalających się dziewczynach, które swym strojem kąpielowym bardziej lub mniej odsłaniały ciała bardziej lub mniej zgrabne. I najpewniej nic nie zmieniłoby jego powodu, dla którego tu był, gdyby nie jedna, niebieska rzecz, którą dostrzegł.
Bo aż za dobrze znał te błękitne włosy dziewczyny, z którą ostatnio nie miał okazji pogadać, a która teraz siedziała na kocu pod parasolem, kryjąc się przed promieniami słońca i wpatrując się w kogoś, kto kąpał się w wodzie, a kogo Gajeel nie mógł odnaleźć wzrokiem.
To co, miał odwrócić się i pójść sobie stąd, skoro dopiero co przyszedł? No kurde chyba nie.
Po prostu podszedł. I dopiero kiedy znalazł się wystarczająco blisko Levy go dostrzegła. Uniósł rękę, w geście powitania.
- Hej – mruknął. I bez pytania o pozwolenie podszedł bliżej, by usiąść na kocu obok dziewczyny. Nie musiała się nawet specjalnie przesuwać, koc był wystarczająco duży dla nich.
- Cześć – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się do niego wesoło. Czerwona opaska odgarniała z jej czoła niebieskie kosmyki. A jednocześnie idealnie pasowała do jej strój kąpielowego w czerwono-białe, poziome paski.
Wcześniej jakoś nigdy nie dostrzegł, ale kiedy teraz spojrzał na jej nie ukryte spodniami czy spódnicami nogi mógł łatwo stwierdzić, że są…
Idealne.
- Nie masz nic lepszego do roboty od siedzenia tutaj samej? – spytał, siłą odwracając spojrzenie od jej nóg, które swoją idealnością kusiły go, by ich dotknąć i posmakować miękkości i delikatności jej skóry.
Levy nic nie zauważyła. Albo udawała, że nie dostrzegła jego spojrzenia.
- Nie jestem sama. Albo w sumie nie byłam – odpowiedziała, znowu spoglądając na wody Sciliory. Zupełnie, jakby wypatrzyła tam kogoś ciekawego. – Przyjaciółka była tu ze mną ale… Porwał ją chłopak.
Kiedy uniosła rękę, spojrzał w stronę którą wskazywała. I rzeczywiście, dostrzegł tą cycatą blondynę, którą już kiedyś widział w towarzystwie Levy. Nawet jak na jego iloraz inteligencji nie trudno było mu się domyślić, że to ta jej przyjaciółka. I rzeczywiście, właśnie uciekała przed jakimś różowowłosym chłopakiem, który goniąc ją chlapał wodą nie tylko dziewczynę, ale i wszystkich dookoła.
- Aha – mruknął, wyciągając papierosa z ust i wydmuchując obłoczek dymu. – Heh, jak przyjaciele znajdą sobie kogoś, nagle towarzystwo się traci – powiedział.
Levy nie musiała mówić. Jej spojrzenie samo dało mu jasno do zrozumienia, że powinien teraz tego papierosa zgasić w piasku i wyrzucić. Tak też zrobił.
- Oho, czyżby i u ciebie podobna sytuacja? – podpytała, a jej spojrzenie zaraz zmieniło się na wyjątkowo przyjazne po tym, jak zgasił swoje uzależnienie.
- Ano – Gajeel podparł łokcie na kolanach, siłą powstrzymując się przed wyciągnięciem kolejnego papierosa. – Pić nie ma z kim, szlajać się i wdawać w bójki nie ma z…
- Gajeel! – pisnęła dziewczyna, nie dając mu dokończyć. A on doskonale wiedział, o co jej chodziło.
- Żartuję mała, żartuję – mówiąc to wyciągnął rękę i poklepał ją po głowie, mierzwiąc przy okazji jej włosy. A tak naprawdę to nie żartował.
- To wcale nie jest śmieszne – mruknęła naburmuszona, poprawiając opaskę.
Kiedy już na nią patrzył, jego wzrok sam z siebie powędrował na jej nogi. Ale tym razem dostrzegł coś, co wcześniej jakimś cudem umknęło jego uwadze.
Długa blizna z śladami szwów ciągnęła się przez jej udo, wypominając mu wszystko, co się stało.
Levy tym razem dostrzegła jego spojrzenie. I wiedząc, o co chodzi, podciągnęła kolana pod podbródek, obejmując nogi rękoma tak, by w miarę zakryć bliznę.
Ale to nic nie zmieniło. Zdążył zobaczyć tą bliznę.
- Jak twoja noga? – musiał spytać. Coś w jego podświadomości kazało mu wypowiedzieć te słowa. I nie mógł tego powstrzymać.
- Dobrze – odpowiedziała, może trochę zbyt szybko. Ale ani jemu, ani jej to nie przeszkodziło w dalszej rozmowie. – Naprawdę dobrze. Nie musisz się tym przejmować, Gajeel.
- I tak będę – nie uśmiechnął się do niej, nie zmierzwił jej włosów tak, jak powinien. Po prostu spojrzał w te jej duże, brązowe oczy, niezwykle piękne. – Nawet jeśli minęło sporo czasu… I tak czuję się winny.
Lucy zaś widziała ich, rozmawiających, w tym momencie wpatrzonych w siebie. I ze znaczącym uśmiechem zachichotała, a Natsu za cholerę nie wiedział, o co jej chodzi.

~*~

Przynajmniej noc była chłodna. Po tak upalnym dniu to była prawdziwa ulga.
Choć o tej porze powinna być już w domu… A mimo to siedziała na plaży z nim, pod tym gwieździstym niebem, wsłuchując się w ten szum wody.
Po dłuższym siedzeniu tak noc mogła się zdawać nie tyle chłodna, co wręcz zimna. Jednak i to nie było przeszkodą, kiedy czuła gorąc bijący z ciała chłopaka.
Kiedy czuła ten gorąc na sobie. I w sobie.
Zapomnieli, że są na plaży. Nie obchodziło ich, że to miejsce publiczne, choć o tej porze nie było tu nikogo. Nie interesował ich fakt, że nie powinni tego robić. A mimo to…
Jego ciało, które przyciskało jej do koca, tak przyjemnie gorące, nie pozwoliło jej nawet pomyśleć o tym, że powinni przestać. Chciała tylko czuć go dłużej, więcej… I tylko to się dla niej liczyło.
Erza aż westchnęła z zachwytu, kiedy jego duże, ciepłe dłonie przesunęły się po skórze jej brzucha, w pieszczocie pnąc się w górę i jednocześnie podwijając jej bluzkę. Jellal aż westchnął z zachwytu, kiedy mógł poczuć jej idealnie kształtne ciało, które teraz leżało przed nim, czekając na jego ruch.
Wykonał ten ruch.
Schodząc niżej z pocałunkami pogrążył się w pieszczocie jej piersi, które odsłonił i ukazał po podwinięciu jej bluzki. Dotknął ich, ucałował, pieścił je. A ona wzdychała z przyjemności, poddając się jego dłoniom, które teraz mogły sięgnąć po wszystko to, o czym marzył od dawna.
Jednak nie poprzestał na piersiach. Choć te kusiły go swym kształtem, swą miękkością i delikatnością, wiedział też, że ma całą resztę jej ciała do dopieszczenia. A on nie miał zamiaru zapomnieć o nawet najmniejszym fragmencie jej samej.
Jego dłonie sunęły w dół po jej talii. Wiedział, że uwielbiała, kiedy jej dotykał. Sama jej rozkoszna reakcja wystarczyła, by zapewnić go o tym. Wiec dotykał jej. Sunął swoimi dłońmi po jej idealnie miękkiej, delikatnej skórze, w pieszczotach schodząc coraz niżej i niżej.
Zsunął jej spódniczkę z bioder, odsłaniając jej bieliznę. A Erza nie oponowała, kiedy i tej części garderoby pozbył się.
Jego głowa znalazła się między jej nogami, a dłońmi przesunął po jej udach, pieszcząc jej skórę. Usta i język wzięły się do roboty. Kiedy całował ją, lizał, wręcz badał jej najwrażliwsze punkty, ona jęknęła, wplatając dłonie w jego włosy. A on nie mógł też pozwolić, by ktoś ich usłyszał. By zwrócili niepotrzebną uwagę…
Przesunął dłonie w górę. Jedną z nich zatrzymał na jej piersi. Drugą dotknął jej ust. Erza sama przyjęła do ust dwa jego palce, zamykając na nich usta i tłumiąc kolejny jęk. Jellal poczuł kolejną falę podniecenia, która sprawiała, że chciał się aż na nią rzucić, nie czekać już na nic więcej.
Nie czekał na nic więcej. Ona była gotowa. On był gotowy.
Rozpiął spodnie, zsuwając je nieco. Znowu to jego biodra zajęły się między jej udami. Była mokra. Była podniecona. Była gorąca. Niczego więcej nie było trzeba, by mógł obdarzyć ją czymś… Wyjątkowym. By mogła poczuć się wyjątkowa.
Kiedy wszedł w nią od razu mógł poczuć, że to jej pierwszy raz. Zwłaszcza, kiedy zdał sobie sprawę, że przebił jej błonę dziewiczą i kiedy ona jęknęła głośno, nawet pomimo jego palców w ustach.
- Ciii… - szepnął jej do ucha, pochylając się i obejmując ją jedną ręką.
Drżała. Wtulona w niego drżała od tego nagłego bólu, który poczuła. A jednocześnie nie odepchnęła go, ani sama nie odsunęła się. Objęła go rękoma mocno, wtulając w niego. Poruszyła głową, a jego palce wysunęły się z jej ust.
Kiedy ona ucałowała jego szyję, obdarzając go tym słodki uczuciem ciepła, on znowu wykonał ruch. Powoli i spokojnie wszedł w nią głębiej, czując jednocześnie niewyobrażalną przyjemność z jej nieskalanej przez nikogo wcześniej ciasności.
Aż miał ochotę nie bawić się w tą delikatność i wziąć ją tak, jak na prawdziwego faceta przystało.
Ale chciał, by to było dla niej niezapomniane doświadczenie. By nie żałowała ani tego, że na to pozwoliła, ani tego, że go w ogóle poznała.
Obejmując ją mocno i przyciskając do siebie nie przestawał. Wszedł w nią cały, a kiedy tylko doszedł do tego momentu, a ona zagłuszyła jęk na jego szyi, zaczął powoli się wysuwać, sprawiając jej jeszcze więcej przyjemności.
I jeszcze więcej przyjemności samemu sobie.
Tamtej nocy kochali się po raz pierwszy, tak namiętnie i z taką miłością, zapomniani przez cały świat, a ich jedynym świadkiem były gwiazdy świecące wysoko na czarnym niebie.

~*~

Choć na zewnątrz było tak gorąco, w białym pokoju szpitalnym było chłodno dzięki klimatyzacji. Dzięki temu mogła tu siedzieć, nie męcząc się gorącem lata.
A chciała tu siedzieć.
Freed leżał wpatrzony w okno, zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z jej obecności. Jego skóra z dnia na dzień stawała się coraz bledsza, jego oczy wręcz puste… A przez chemioterapię zdążył stracić wszystkie włosy.
Siedząc obok niego na krześle, swoja dłoń trzymała na jego. Gładziła kciukiem jego skórę, w tej lekkiej ale ciepłej pieszczocie starając się wyrazić wszystko to, czego do tej pory nie mogła.
A on patrzył w okno, zupełnie jakby nie wiedział, że tu jest. Zupełnie, jakby nie czuł jej dotyku.
Może rak mózgu postępował tak bardzo, że uszkodził jego nerwy? Może naprawdę jej nie czuł? To była okropna myśl. Tak bardzo straszna, a zarazem realna. A mimo to nie chciała tego przyjąć do wiadomości.
Jeszcze niedawno nie siedziała przy nim tylko ona. Laxus, Bickslow i Evergreen byli tutaj odwiedzić przyjaciela. Siedzieli od rana, dość długo, dotrzymując mu towarzystwa. Mówili o tym, co się dzieje w Magnolii. Ale Freed i tak nie słuchał… Wpatrzony w okno pokoju zdawał się nie dostrzegać, że ktokolwiek był w tym pogrążonym w bieli pokoju.
A ona płakała. Tak bardzo płakała, przygarbiona, zaciskając swoją dłoń na jego, drżąc i szlochając w bezsilności. Nie wiedziała nawet, kiedy ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Może to z wyczerpania po całym tym czasie, jaki spędziła w tym samym miejscu, w tej samej pozycji? Nie wiedziała.
Jej ciało zsunęło się z krzesła. Klęcząc na zimnej, białej podłodze, uczepiona jego ręki przycisnęła czoło do jego dłoni.
Płakała. Tak bardzo płakała, nie mogąc nawet powstrzymać tego żałosnego jęku czystej rozpaczy.
A Freed zdawał się nie dostrzegać, że tu jest.

~*~

Peron był trochę zatłoczony.
Mówiąc trochę, Bickslow miał na myśli prawdziwy tłum ludzi, który ściśnięty czekał niecierpliwie na przybycie pociągu, który miał ich zabrać… Nie wiedział gdzie. I niewiele go to obchodziło. On czekał tylko na tą jedną jedyną osobę, która miała przybyć najbliższym pociągiem.
Czekał. Z dala od tego tłumu, który tłoczył się, cisnął, rozpychał ramionami… Nie chciał się w to mieszać. Wolał z daleka obserwować.
Pociąg zajechał na peron niedługo po tym, jak damski głos poinformował o nim ludzi, którzy jeszcze bardziej się ścisnęli na tą informację, zupełnie jakby się w swoim ciasnym gronie bili o to, kto pierwszy wsiądzie.
Jednak i tak to wysiadający mieli pierwszeństwo. Choć nie wszyscy się stosowali do tej zasady, to jednak tej osobie, na którą czekał, udało się wyjść szybko i bezboleśnie, a potem przedrzeć przez tłum, ciągnąc za sobą torbę, która chyba była za duża jak na tydzień pobytu w Magnolii.
Była niska, więc przez ten tłum nie mogła go dostrzec. Za to on był wysoki i ani na chwilę nie stracił jej z oczu. A idąc w jej stronę starał się iść tak, by tłum ludzi go nie przesłaniał. By i ona mogła go dostrzec.
I zobaczyła go. A w momencie, kiedy ich spojrzenia się spotkały, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Ruszyła w jego stronę tempem szybszym niż spokojny chód. Jeszcze odrobinę szybciej i by po prostu biegła w jego stronę.
Nie zdziwiłby się. Sam za nią zdążył się stęsknić tak bardzo, że aż chciał biec do niej, chwycić ją, zamknąć w objęciach i już nigdy, przenigdy nie wypuścić.
Znalazła się przy nim. A kiedy już ich ciała oddzielała odległość nawet nie metra, wypuściła z rąk torbę, która ciężko opadła na ziemię. I stanęła na palcach, zarzucając ręce na jego kark. Objął ją. Mocno. I aż uniósł ją mimowolnie, przyciskając do siebie jak skarb, którego już nigdy nie chciał oddać nikomu. Jej nie przeszkadzało, że straciła podłoże pod stopami i zawisła w powietrzu, uwieszona na nim.
W końcu… W końcu byli razem…
- Tęskniłam – wyszeptała cichym, drżącym głosem.
- Ja też… Bardzo tęskniłem… - odpowiedział, czując zapach jej długich, brązowych włosów, czując dotyk jej delikatnej skóry, jej drobnego ciałka, jej samej, która nareszcie znalazła się przy nim.

~*~

Tak bardzo długi jak dla mnie rozdział dla tak bardzo kochanych kasztanków które tak bardzo musiały się naczekać na tak bardzo smutny i wesoły zarazem rozdział :3


~Podobało się? Komentuj!~

16 komentarzy:

  1. RENEE WRÓCIŁA.
    OMFG
    I'M SO FUCKING PROUD OF U. <3
    AND SO LONG CHAPTER!
    I'M SPEAKING ENGLISH.
    ...
    Kto miał bałwana na egzaminie z matmy?

    NATSU FEELS.
    FUCK.
    WHY DID YOU DO THIS TO HIM?
    TYLE WYCIERPIAŁ.
    SPRZEDAJE SIĘ JAKIMŚ STARYM ZBOKOM ZA GROSZE.
    NAWET GO NA PORZĄDNEGO BURBONA NIE...
    ...stać...
    ...
    *świerszcze*
    JA NIC *** NIE PISAŁAM.
    TO WSZYSTKO TO INCEPCJA.

    OMFG
    GRAY X JUVIA KISS.
    FINALLY ONE OF MY SHIPS RIGHT THERE.
    FUCK YEAH.
    OTWIERAĆ SZAMPANA.
    ALBO NIE.
    NAJPIERW PICOLLO.
    SZAMPANA NA SYLWESTRA ZOSTAWIAMY.
    BĘDZIE PROJECT X.
    EPICKO, NIE?
    #SWAG
    ...
    Szukam dobrego psychiatry.
    ALE GDZIE DO *** JEST MUVIAPHONE? T_T
    FUCK.
    JA CHCĘ MOJE OTP.
    T^T T^T T^T
    #sademoticons
    #otp
    #...
    Mara: PRZESTAŃ *** HASZTAGOWAĆ.
    NIE ROZKAZUJ MI, WYIMAGINOWANA POSTACI, KTÓREJ I TAK NIE BĘDZIE W KANONIE, BUJAA!
    Mara: ...zraniłaś moje uczucia. :(

    Lucyna, nie jedz tyle, bo znów Ci w górę pójdzie...
    ...a chyba nie chcesz jeszcze bardziej napalać Natsu (+ w bonusie resztę mężczyzn, którzy patrzą na południe od oczu).
    GALE
    GALE GALE
    KIJ, ŻE SMUTNE I DZIWNE.
    WCIĄŻ GALE. <3 <3 <3
    THAT'S MY OTP. <3
    Znaczy, Muviaphone i Mrandeneey to OTP...
    ...ewentualnie Natsu x Whiskey.

    FREED. T^T
    CZEMU TY MU TO ROBISZ?
    NIE MARTW SIĘ FREED.
    WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE.
    ...
    KOGO JA *** OSZUKUJĘ? T__T

    JERZA FEELS.
    Oczywiście jestem nieletnia i nie przeczytałam całego, ale mam wrażenie...
    ...że ktoś tam bawił się w stalkera. O.o
    WIECIE, KTOŚ, KTO CHCIAŁBY...NO CZY JA WIEM? WYKORZYSTAĆ TO WYDARZENIE...NA PRZYKŁAD księżyc.

    TOTOCLAIRE.
    OMFG.
    THEY ARE SO FUCKING CANON.
    I SHIP THEM.
    OTP.
    ONE OF MY OTPs RIGHT THERE.
    ...
    Ale wciąż JT.
    ~ Evil Queen

    OdpowiedzUsuń
  2. Reneè Ty żyjesz !!! Myślałam , że Cię kosmici porwali ;_; no dobra jesztem nowa :3 to już każdy zauważył xD początek szmutny... Fragment z Freedem też... Ale h*j to patologia jest przecież xD jerza... Uuuuuuu ostro xD Gruvia kiss *.* Galevy... Levy ma "idealne" nogi xD boshe takie coś kierowane Gajeelem xD skąd ja wiedziałam , że natsu wrzuci lucyne do wody :p totomaru.będzie.miał bachora O.o oraz... Laxcana , Laxcana ! *tańczy na stole* awwww warto było czekać :*
    Lily : a mi nawet.nie dała do słowa dojść...
    Hehe xD
    Pijana Mira i Lily

    OdpowiedzUsuń
  3. oh. nosz normalnie.. aż brak słów.. nie, nie nie zrozum mnie źle ^^'
    wszystkiego po trochu.w sumie... to w każdym aspekcie zapewniłaś mi ciekawość ^^
    aleee ahh GaLe i NaLu aaaahhh. nie mogę sie doczekać ich dalyszch losów :D

    pozdrawiam mysza715 ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Oł maj got *.*
    Ja zacznę od tego Natsu może...
    Tak smutno ;_;. Biedak, szkoda mi go. *zaczyna gadkę babci* ON JEST ZA MŁODY! CAŁE ŻYCIE MA PRZED SOBĄ, A ZROBIŁ Z SIEBIE PROSTYTUTKĘ MĘSKĄ, NO! Cholera, tak mi go szkoda :c.
    Gruvia *w*. Boże, chyba najsłodszy element z tego rozdziału. Ach, ta Juvia! Ten ich pocałunek *achy i ochy*! Takie to było... no, wiadomo jakie.
    Mniam. Sorbety znaczy się. Szkoda mi Levy, biedaczka! Ona jeszcze nie wie, że Gajeel z nią będzie i się załamuje nad tym wszystkim. Tak bardzo smutne.
    O cholera. Tylko to wpadło mi do głowy, kiedy Totomaru się dowiedział... Ale Claire trochę mnie zawiodła. Żeby takie rzeczy przez telefon mówić?!
    GaLe. GaLe! GaLe!!! Smutne było. Baardzo smutne, kiedy tak Gajeel nie żartował... Nie wiem czemu, ale dla mnie było to smutne! I dobrze. Bo potem nieogar Natsu i chichot Lucy rozbawił mnie bardziej :).
    Twoje hentaie są inne. Bardziej delikatne i prawdziwiej opisane, a na ten po prostu zabrakło mi słów! No i jeszcze ten pairing! MNIAM.
    Teraz to dopiero pogrzeb dla włosów Fredzia ;_;. Miruś, skarbie, nie płacz już. Bo i ja płaczę, psia mać!
    KAWAII *.*. Urocze to było. To powitanie po rozłące *rozpływa się*.
    W każdym bądź razie - Renuś, pokładów weny i zdrówka i czego sobie życzysz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham, tak bardzo kocham to opowiadanie! Takie szczere i w sumie rzeczywiste! Chcę więcej, ale wytrwale czekać będę ile się da! I ile będzie trzeba! Więc życzę weny i dużo radości z okazji nadchodzących świąt! ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeciu.. Jak miło.. Rozdział.. I szara sobota nabiera sensu.. A teraz do rzeczy. Igneel jest jedną z moich ulubionych postaci, więc to, że jest na tym Blogu uśmiercony mnie zdołowało. Jednakże, Natsu na cmentarzu, nad grobem Ojca, to coś, co dołuje mnie jeszcze bardziej. Ale fragment piękny ogółem. Taki.. rzeczywisty. Gray i Juvia, szczerze? Spodziewałam się. I to prawie takiego fragmentu, choć i tak wywołało to u mnie rozczulenie. A Toto i Claire, ucieszylam się. Zamiast się tym przejąć i strzelić minę w stylu "Boże! I co teraz będzie?", ucieszyłam się. Ale nadrabiam to smutkiem nad losem Miry i Freeda. Kibicuję tej parze już od dawna, ale myślę, że Justine umrze. W końcu, to patologia.
    ...
    A GaLe i NaLu przeurocze. Tak samo jak Laxana! Moje dwa ukochane pijaki. Hm.. A Jerza? Taka subtelna, ale rozwalił mnie ten tekst o prawdziwym facecie! No i wisienka na torcie! Bickslow i Renë! Wszystko takie urocze! :) Weny i czasu życzę. Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeej, stękniłam się! ;*
    Ale dostałam piękny i długi rozdział, więc Ran Nishi się cieszy!
    Smutek przemieszany z radością... ehh...
    Chociaż jak na Ciebie to i tak dużo szczęścia tu było ;D
    Toto... tak naprawdę to nie spodziewałam się po nim takiej reakcji :3
    Że się ucieszy, że będzie chciał być przy niej...
    Dobra, bo się rozpłaczę ;____:
    Już na początku, jak Natsu poszedł na cmentarz tak sobie myślałam, że pewnie znowu będę cały rozdział ryczeć ;c
    Ale nie! Bo NaLu piękne było!
    I Jellal i Erza... mmmm <3
    Zjadłabym lody!
    I LaxCana, też piękne!
    I Renee przyjechała, yeah! >_<
    Tyle tu paringów, tyle pięknych momentów...
    Tak jak z Mirą...
    Ta sytuacja taka smutna, a taka piękna...
    I rozdział piękny!
    I przesyłam kontenery weny, pisz, pisz ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Czytam twojego bloga od dawna (baaaardzo dawna). Ale czytam go na telefonie z którego (nie wiedzieć czemu) nie mogę dodawać komentarzy ._. Więc zalogowalam sie w bloggerze d(>.<)b
    No, do rzeczy...
    Yay~! Reneé powraca~!! Doczekać sie nie mogłam :D Sprawdzam twojego bloga co dwa dni, prawie jakiejś schizy dostałam x.x...
    Gruvia... Kya, jak słodko ^ ^! Kocham ten pairing, są uroczy, a twoje opowiadanie idealnie to oddaje ^ ^
    Gajeel, świetne podejście "Ale za to glanów ni cholera się nie pobędzie!" XD
    Jerza... Moj otp *o*... Alex13... Ja tez przeczuwam stalkera XD...
    Mam nadzieje, ze kolejne rozdzialy beda niedługo (i ze bedzie wiecej Gray x Juvia i Jellal x Erza...) :D
    Pozdrowienia i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry. :D
    Jestem Happy Chan i od jakiegoś czasu z niepamięcią oddaję się Twojej "lekturze".
    Niesamowicie piszesz, no i... wątek Erzy i Jellala... KOCHAM ♥____♥ < 3333
    Liczę na dalszy ciąg i zmykam czytać Twojego drugiego bloga, o ile będę mieć czas w najbliższym miesiącu. T___T
    A tak nawiasem, to zapraszam do mnie. Szału nie ma, ale co tam. XDD
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Happy, niestety, Renee zakończyła działalność na OBU blogach :c. Zobacz jej FP.

      Usuń
    2. Jak to "zakończyła"? Na tamtym jest notka o zawieszeniu, a na tym nic. Nie bedzie juz tu wiecej zaglądać?

      Usuń
    3. FANPAGE. Na Facebooku. Zamieściła tam tę wiadomość.

      Usuń
  10. Ten początek T^T tytuł zapowiadał się wesoło, pocałunkiem początek rozwalił mnie psychicznie…IGNEEL NIE PATRZ, bo jak mnie zobaczysz w takim stanie, to się wystraszysz ;n;
    M:No za dobrze to ty nie wyglądasz…Może ci siądę na kolanku i pocieszę?
    A: Nie! Zejdź z kolanka! To boli! T^T Chcesz przyspieszyć moją wizytę na pogotowiu?
    M:Hmmm~ A co jeśli powiem, że tak?
    A: Umrzyj >.<
    Wpieprzał lody. Hahahaha rozwaliłaś mnie tym stwierdzeniem, tym razem pozytywnie xD
    Are, are~ jaki zazdrośnik :3 chociaż, opłaciło mu się. ;)
    A smakowała jak te lody czekoladowe… *Q* jak to słodko brzmi… ♥
    Tak dużo słodkości *Q*
    M: Rzygam tęczą *Q*
    A: Nie bądź niemiła >.<
    M: Przepraszam, to nie miało zabrzmieć tak sarkastycznie T^T
    A: Wybaczam xD
    Tak bardzo sorbety ^.^ Czemu jest środek zimy, a nie lata? Latem nie myśli się o tym, jak mało jeszcze czasu zostało do pełnej samodzielności, nie trzeba się przejmować sprawami codziennymi…
    M:Chyba tylko ty An-chan -.-
    A: Daj mi pomarzyć o lecie, zła kobieto!
    M: Ej, ej dziewczyno, jak już. Nie jestem starsza od ciebie -.-
    A: *wywraca oczyma* O! O! O! Laxana <3 Kiedy oni? Dlaczego ja…? Łaaaaa *///*
    Szkoda, że tak jej malutko T^T mam nadzieję, że ich wątek się jeszcze rozwinie <3 Mam nadzieję,że to nie będzie tylko „Wakacyjny romans ~ !”
    I Nalu, też słodziuchne xD skąd ja znam to wrzucanie do wody ^.^
    M: W twoim przypadku, próby wrzucenia cię do rzeki~ ;3
    A: Ty tak specjalnie mi przypominasz prawda *chura gradowa unosi się nad An*
    M: Po prostu wspominam wakacje, o których wcześniej rozmawiałyśmy hihihi *złośliwy śmiech*
    Claire i Totomaru *o* no tak, jak to było…zrobiliście to teraz macie? To brzmi tak wrednie T^T ale Totomaru to odpowiedzialny chłop <3 <3 takiego to by się chciało…oczywiście bez dzieci w najbliższej 10-letniej przyszłości >.<
    Biedny Gajeel. Taki samotny… Głowa do góry! Jeszcze tylko kilkanaście linijek i już nie będziesz tak narzekać xD
    „Wyczuwając nagłą potrzebę znalezienia się wśród ludzi (pięknych dziewcząt) na plaży” <- latem to chyba wszyscy odczuwają taką potrzebę…w zależności od płci i orientacji rzecz jasna xD
    Jak przyjaciele znajdą sobie kogoś, nagle towarzystwo się traci – tak prawdziwe :/
    M: Zależy kogo sobie znajdą…
    A: Nie kończ. Nie chcę wiedzieć, o co ci chodzi.
    M: Ale ty wiesz…
    A: Udajmy, że nie wiem xD
    OESUOESUOESUOESU! Ten okrzyk chyba wejdzie mi w zwyczaj, jak będę komentować twoje rozdziały :D Renia napisałą +18 *Q* nie spodziewałam się, i nie spodziewałam się jej w tym rozdziale…I to w dodatku Erza x Jellal! Woooow…!
    M: */////* Masz chusteczki?
    A: Tak, tak, mam. Wiem, jak na to reagujesz xD
    Jellal taki dokładny wszystko po kolei… Kurde, Meredis, dawaj te chusteczki…
    Tak dawno nie czytałam +18…Odzwyczaiłam się… To było taki…dziwne doświadczenie ~.~
    M: An-chan, nie mdlej mi tu~!
    No tak, zemdlała i zostawiła mi do skomentowania najsmutniejszą część T^T ja też mam uczucia ;n; jak się obudzi, to się z nią policzę…
    Fried, nie umieraj~ T^T jak dalej będziesz taki nieobecny, to jak Mira ci będzie mogła powiedzieć, że cię kocha, co~? Gdzie Happy End~? Huczne wesele, dwustu gości, trójka dzieci~? (liczby wybierane były losowo xD) Fried, wracaj do nas~!
    Ooooo przyjechała dziewczyna Bickslow! Mam pewne podejrzenia co do niej, i myślę, że się nie mylę, ale wolę poczekać, aż na pewno wszystko wyjdzie na jaw :3 Takie słodziuchne <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohayo!
    [SPAM] Istnieje wielu fanów NaLu, ale jeszcze nikt nie zebrał ich w jednym miejscu.
    https://www.facebook.com/pages/Nalu-czyli-Natsu-x-Lucy/683176518380471?skip_nax_wizard=true Dołącz do naszego FANPAGE'A, pokażmy, że Polska także istnieje!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszysrkie rozdziały przeczytałam wczoraj w około 2 godziny. :D
    I nie żałuję spędzonego tutaj czasu. Ani trochę! Po pierwsze, szybo się zakochałam w twoim stylu pisania. Lekki, przyjemny, opisowy. ładny :3
    P drugie: Levi i Gajeel. :D Jezu, ja ich uwielbiam. q.q Oni są tak od siebie różni. Wydawałoby się, że do siebie nie pasują, ale jednak tworzą według mnie ładną parę. :D Szkoda, że u Ciebie tą parą jeszcze nie są, ale za to Natsu i Lucy~ Mrrr. :3
    Na początku, tak bardzo żal było mi Natsu. Q.Q
    A Freed ma nie umierać!!! O_O Nie, nie, nie!

    www.fairytail-chronicles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Nieeeeee, ja się nie zgadzam, tak się, kurka, nie robi nooo..... T___T

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zaklepujące miejscówkę będą kasowane bez względu na pozostałą treść komentarza.