sobota, 21 września 2013

20 : On zawsze był dla mnie

- I wtedy Freed zemdlał, a my zabraliśmy go do pielęgniarki – zakończyła swoją relację Erza, która jako iż była przewodniczącą klasy podjęła się wyzwania wyjaśnienia nauczycielce, dlaczego nie pojawili się w klasie po dzwonku.
Libra, siedząc za swoim biurkiem nauczyciela, złączyła ze sobą dłonie i splotła palce, spoglądając znad nich na klasę, która nie wyrażała swoimi twarzami skruszenia czy poczucia winy – martwili się tylko i wyłącznie o stan przyjaciela. Wiedziała już, że nie przeprowadzi z nimi dzisiaj lekcji, nie byli w stanie słuchać i uczyć się. Na siłę wciskanie im wiedzy też nic nie da…
- No dobrze – powiedziała, wstając i zmazując szmatką z tablicy pozostałości po poprzedniej lekcji, jaka została tu przeprowadzona. – Dzisiaj macie wolne z fizyką. Ale tylko dzisiaj! – poinformowała, kiedy już wyczyściła ciemno-zieloną tablicę. Biały, drobny pyłek z kredy unosił się jeszcze chwilę w powietrzu, sprawiając że nauczycielka zakaszlała, przesłaniając usta dłonią.
- Jak myślicie, co mu się stało?
- Nie wiem…
- Nigdy nie wyglądał, jakby mu coś dolegało.
Szepty i rozmowy szybko rozbrzmiały w tej klasie, jednak Libra nie fatygowała się z uciszeniem uczniów. Pewne sytuacje wymagają pobłażliwości od strony belfera. A Libra, choć bywała surową nauczycielką, wiedziała że uczeń też człowiek i pewne sytuacje po prostu nie pozwalają tym dzieciom na zachowanie spokoju.
Zamiast tego nauczycielka wzięła dziennik pod pachę i skierowała się w stronę drzwi klasy.
- Muszę wyjść i porozmawiać z waszym wychowawcą o zaistniałej sytuacji. Odwiedzę też pielęgniarkę i spróbuję się dowiedzieć czegoś. Bądźcie cicho i nie rozrabiajcie – powiedziała.

~*~

Jeżeli ktokolwiek myślał, że damska łazienka służy temu, do czego została pierwotnie stworzona, grubo się mylił.
Stojąc przed lustrem Lucy wsunęła palce w swoje włosy i przeczesała je szybkimi ruchami, układając je odpowiednio. Potem z plecaka, grzebiąc między książkami, wyciągnęła tusz do rzęs oraz błyszczyk, którymi to postanowiła poprawić swój wygląd w te parę minut przerwy, jakie pozostały.
Levy, która stała obok, tylko spojrzała się z zażenowaniem na odbicie przyjaciółki poprawiającej swój wygląd.
- No co? – spytała Lucy, nakładając tusz na rzęsy, przez co musiała przybliżyć się do lustra. I jakimś takim dziwnym, kobiecym odruchem rozchyliła usta, które za parę chwil mają zostać potraktowane błyszczącym się, różowym błyszczykiem.
- Jesteśmy w szkole, nie idziemy na dyskotekę – stwierdziła niższa dziewczyna, ograniczając się tylko do poprawienia swojej opaski, spod której wyskoczyło parę niesfornych, niebieskich kosmyków.
- Kobieta musi być piękna niezależnie od sytuacji – odpowiedziała Lucy, oceniając w lustrze swój wygląd i ostatecznie chowając do plecaka kosmetyki.
- Bez makijażu też jesteś piękna.
- Tylko ty tak uważasz.

~*~

Był sam.
Znowu.
Nie, to zły tok myślenia. Ostatnio nie był samotny… Ta zimna, ciemna pustka która wżynała się bezlitośnie w jego serce już mu tak nie dokuczała… Dziewczyna o włosach złotych jak słońce dała mu trochę swojego blasku i ciepła…
Tak, Lucy była dla niego jak słońce… Nie mógł bez niej żyć.
Jednak tym razem wracał do domu sam. Bo ona obiecała pomóc w bibliotece miejskiej wraz z Levy. A on nie chciał jej odciągać od jej zajęć… Bo nie mógł jej zamknąć w klatce, by mieć ją tylko dla siebie. Choć czasami miał ochotę zabrać ją stąd, oderwać od wszystkich i wszystkiego, wziąć ją gdzieś daleko stąd, gdzie byliby tylko oni.
Ona.
I on…
- Hej, Natsu! – głos, który rozbrzmiał nie tak daleko wyrwał z zamyślenia chłopaka. Odwrócił się, spoglądając na grupkę chłopaków, którzy kierowali się w jego stronę. Ich dresowe ubrania gdzieniegdzie były poplamione śladami po piwie i innym alkoholu.
A chłopak znał ich aż za dobrze.
- Dawno z nami nie piłeś – powiedział jeden z nich, wyciągając śmierdzącą wódką rękę z kieszeni dresowych spodni i opierając dużą dłoń z brudem pod paznokciami na ramieniu Natsu. – Idziemy się napić? Masz wiele do narobienia.
Na ostatnie słowa reszta chłopaków zaśmiała się gromko, otaczając Natsu kołem i klepiąc go po ramionach i plecach. Ale on tylko pokręcił głową, wysuwając dłonie z kieszeni spodni i unosząc je w geście wymigania się z tego towarzystwa.
- Wybacz, ale skończyłem z piciem. Spieszę się, więc… - nie dokończył. Ruchami dłoni zrobił sobie przejście przez mały tłumek młodocianych pijaków, którzy go otoczyli. I szybkim krokiem skierował się w stronę swojego mieszkania.

~*~

Nim zapukała wyciągnęła z kieszeni telefon. Wprawdzie dość wcześnie skończyła lekcje, ale miała nadzieję, że zastanie już Gray’a w jego mieszkaniu.
Uniosła rękę. I uderzyła parę razy knykciami w drewno, wzbudzając odgłos pukania, który głucho rozniósł się po pustym korytarzu.
Mimo, że na początku nikt nie odpowiedział ani nie otworzył drzwi, Juvia nie poddawała się. Mogła wydać się teraz natarczywa, jednak bała się o swojego… Ukochanego… Martwiła się, że leży teraz w łóżku zaćpany i nie daje znaków życia… Można umrzeć z przećpania? Oczywiście, że można…
Ale spokojnie, nie bądź pesymistyczna!
Jeszcze raz wyciągnęła telefon, mając dziwne wrażenie, że zawibrował jak na znak wiadomości czy połączenia. Jednak ku jej zaskoczeniu, nikt nie próbował się z nią skontaktować.
Maniaczka…
Kiedy zaś podniosła spojrzenie zamek szczęknął cicho, a zaraz potem drzwi uchyliły się powoli, ukazując chłopaka, który choć jak zawsze wyglądał źle i chorobliwie, to jednak wydawał się nie być pod wpływem jakichś używek.
- Co tu robisz? – spytał, otwierając drzwi szerzej, kiedy dotarło do niego, kto go odwiedza.
Uśmiechnęła się ciepło do niego, wchodząc. A na powitanie opierając dłoń na jego policzku i całując go w drugi czule.
- Juvia przyszła cię odwiedzić – powiedziała dość beztrosko. Jednak zaraz potem jej ton się zmienił. Jakby posmutniała. – Poza tym… Juvia martwi się o ciebie, Gray-sama…
Chłopak zamknął drzwi. Chwycił jej dłoń, splatając swoje, dość chłodne palce z jej.
- Nie musisz się o mnie martwić – powiedział, kiedy poprowadził ją w stronę jego pokoju. Nogą zgarnął leżące na podłodze ciuchy w kąt i otworzył okno. Zszarzała już ze starości firanka nadęła się pod falą świeżego powietrza.
- Gray-sama… - zaczęła Juvia, siadając na niepościelonym, ciepłym łóżku. Opuścił dzisiaj zajęcia i spał do tej pory? Niewykluczone… - Juvia się martwi… I Juvia chciałaby pomóc… I… Juvia chciałaby wiedzieć… - przerwała na moment, przygryzając lekko dolną wargę w zdenerwowaniu. Gray usiadł obok niej, pod wpływem czego materac jęknął cicho z protestem, uginając się pod ciężarem dwóch osób. – Juvia chciałaby wiedzieć, dlaczego Gray-sama zaczął brać narkotyki?
Po jej słowach, w pokoju zapanowała ciężka, nieprzyjemna atmosfera. Dłoń Gray’a, cały czas trzymająca jej, zacisnęła się niekontrolowanie, sprawiając jej tylko ból. Ale nie wzięła dłoni, podnosząc tylko spojrzenie na jego twarz pogrążoną w zamyśleniu. Grzywka ciemnych włosów na moment przesłoniła oczy, ukrywając przed jej spojrzeniem jego wzrok wbity w podłogę.
- Jeśli Gray-sama nie chce to nie musi nic mówić – powiedziała szybko, nieco zła na siebie za swoją głupotę. Jak mogłaby wierzyć, że zaufa jej na tyle, by zwierzyć się jej ze swojego życia?
- To było – zaczął, tym samym przerywając jej. A ona wbiła w niego swoje spojrzenie, jednocześnie niecierpliwie, jak i nie wierząc, że to się dzieje naprawdę… - z dziewięć lat temu… Tamten dzień wszystko zniszczył…

~*~

Była to dość wczesna pora, a przez to w barze nie było zbyt wielu ludzi. Było cicho i spokojnie. I tylko pojedyncze, ciche rozmowy rozbrzmiewały dookoła.
- Ja już więcej nie piję – powiedział Bickslow, unosząc rękę i przecierając palcami oczy. – Jak się zorientuje, że piłem, zrobi mi takie kazanie… Gorsze od kaca…
- Pomimo całej tej odległości i tak cię pilnuje? – zaśmiał się Laxus, unosząc kieliszek i wybijając całą, przezroczystą zawartość, która zapaliła go w gardło nieprzyjemnie.
- A żebyś wiedział… Cholera, nie da się od niej oderwać nawet przez te pół Fiore – stwierdził chłopak, wstając. I poklepał przyjaciela po ramieniu. – Wybacz, ale to jedyny przeciwnik, wobec którego wymiękam.
- Spoko, rozumiem. Idź do swojej miłości-na-odległość.
Bickslow wyszedł, zostawiając Laxusa samego z butelką alkoholu i kieliszkiem.
Normalnie zostałby z nim jeszcze Freed… On zawsze zostawał do końca, nawet jeśli nie pił. Po prostu dotrzymywał Laxusowi towarzystwa…
A teraz go, kurwa, nie było!
Uderzył zaciśniętą dłonią w blat baru. Kieliszek, na całe szczęście pusty, podskoczył i przewrócił się, turlając po lakierowanym drewnie leniwie. Ale nie spadł, złapany przez barmana, który postawił go na miejsce, wycierając z blatu kropelki alkoholu, które jednak jeszcze były wcześniej w kieliszku.
- Nie tylko ty się zamartwiasz – powiedziała jakaś dziewczyna, która usiadła przy nim i ze stuknięciem postawiła swój kieliszek obok jego.
Wziął butelkę i nalał do obu.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, z kim rozmawia.
- Nigdy nie widziałam, być była jakoś specjalnie blisko Freeda – powiedział, unosząc kieliszek. Jednak nie wypił. Zaczekał.
- Może nie byłam blisko – dziewczyna uniosła swój kieliszek i stuknęła nim o jego. Zanim wypiła odrzuciła z ramienia burzę gęstych, brązowych włosów – ale to jednak kumpel. Martwię się.
- Nie wiesz, jak się czuję – palnął z palącym po alkoholu gardłem, zaraz po tym jak spił zawartość swojego kieliszka.
- Wiem, Laxusie… Wiem, jak się czujesz…
- Nie wiesz! – powtórzył, podnosząc głos nerwowo. – Nie masz pojęcia, jak się czuję! On… On zawsze był! Zawsze mi pomagał, mnie wspierał! Zawsze był… Dla mnie! A teraz… Nawet nie zdołałem mu się w żaden sposób odwdzięczyć!
Cana uniosła rękę. I oparła dłoń na jego ramieniu w pocieszającym geście.
- No, może nie wiem… Ale mogę sobie wyobrazić, że ci ciężko – poprawiła się, nie ściągając jednak dłoni z jego ramienia. A kiedy odważył się w końcu na nią spojrzeć, uśmiechnęła się smutno do niego.
Była piękna…
- Ale wiesz – podjęła temat – w alkoholu smutków nie utopisz. Tylko pogorszysz sprawę. Chodź, odprowadzę cię do domu.
Dopiero po chwili niepewnie skinął głową. I pozwolił, by ta piękna, brązowowłosa Cana wyprowadziła go za rękę z tego baru.

~*~

Ostatnie dzieci, wołane przez swoich rodziców, opuściły piaskownicę, ze śmiechem biegnąc do matek i ojców. Mirajane ze smutkiem odprowadziła spojrzeniem te beztroskie, maleńkie istnienia, które kiedyś dorosną i będą przyszłością tego świata.
Niegdyś nie raz i nie dwa skrycie marzyła, by mieć męża i gromadkę dzieci, które by mogła rozpieszczać i które by kochała z każdym dniem coraz bardziej. Wkrótce potem wizja jej przyszłości stała się mniej uogólniona – bo jako męża w swych własnych marzeniach wybrała sobie konkretnego chłopaka. Czasami miała nawet piękne sny, kiedy On wracał z pracy, a ona witała go z uśmiechem, pocałunkiem i wesołymi wołaniami ich dzieci.
Nigdy jednak nie powiedziała Freedowi o tym, że go kocha. Chyba się bała… Obawiała się jego reakcji… Zawsze, kiedy miała okazję… Po prostu uciekała. Odchodziła z łomoczącym mocno sercem i czerwonymi policzkami.
A teraz tego żałowała.
Huśtawka skrzypnęła cicho, kiedy zakołysała się pod wpływem ruchu Mirajane, która siedziała na niej już o dobrej godziny, pogrążona w swoich własnych myślach. Nawet wieczorny chłód nie dokuczał jej teraz, kiedy zamknęła się w swoim własnym umyśle.
W połowie ich lekcji historii do klasy przyszła pielęgniarka, informując o tym, że Freed został zabrany do szpitala. Wtedy już wszyscy wiedzieli, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Następną lekcję jaką mieli, akurat biologię, zamienili na lekcję wychowawczą, z racji że biologii uczył ich akurat wychowawca. Całą godzinę spędzili rozmawiając o stanie Freeda. I pan Leo zdradził im, że ma już pewne podejrzenia co do jego przypadłości.
Dziadek Freeda całkiem niedawno zmarł na raka mózgu. Prawdopodobne więc było, że i jej obiektowi westchnień dolega to samo.
Mira załkała, obejmując się rękoma i drżąc pod naporem uczuć i myśli, które wypełniły ją boleśnie.
Bała się. Tak bardzo się bała…

Nigdy nie powiedziała mu, że go kocha. A miała ku temu tyle okazji… A teraz bała się, że już nigdy nie będzie mogła mu powiedzieć, co do niego czuje.

~*~

Choć nad powrotem do bloga myślałam już od jakiegoś czasu, to jednak dopiero dzisiaj się ogarnęła. Może to przez chorobę?
Tak poza tym to teraz się zacznie dramatyzm i patologia. W tejże kolejności. Mam nadzieję, że nie zniszczycie mnie za to, co wam pokażę za te dwa rozdziały...
Oj, chyba mnie zniszczycie...

~Podobało się? Komentuj!~

11 komentarzy:

  1. Oj, zniszczymy.
    Zobaczysz, zniszczymy.
    EDŁORD TAK CI ZABŁYŚNIE, ŻE SIĘ NIE POZBIERASZ!

    O F***, YANDERE.
    *po kilku spadnięciach z krzesła, odgłosach zrzucanych i rozbijanych przedmiotów, miauknięciach kotów, czarnym ekranie i wyciu policji, bo zapomniała wyłączyć painta z wklejonym "yandere face", powraca, zasiadając na tronie oceny*

    Rany, ile tu kurzu...nikt nie sprzątał, to tak jest...trza Leviego zatrudnić...
    *ba dum tss*

    JA WIEM...JA K**** WIEM, ŻE FREED ZEMDLAŁ, BO OPARY Z CZARNOBYLA DOCHODZĄ JUŻ DO FIORE...
    CZEKA NAS ZAGŁADA...
    DO BUNKRA!
    Ale brak fizyki zawsze spoko.

    JA ZGŁASZAM SPRZECIW! TO BYLI KIBOLE LEGII CWKS, NATSU JEST ZA POLONIĄ, TO POWINNA BÓJKA BYĆ! D:

    OMFG
    awpofq0wgi
    [QWFIWQP0GIWQHGEW
    HEW
    MY SHIPPER FEELS
    MUVIAPHONE
    THAT'S...THAT'S TRU LUV, BITCH.
    DEAL WITH IT.
    *like a boss*

    Laxus i Cana piją, Gray wtrąca się w Muviaphone (TA CHWILA WYMAGA RETROSPEKCJI), Złota Wagi...znaczy, blachar...*EKHEM* Lucy(na) w toalecie się maluje, a Mirajane się załamuje.
    Nie płacz, Miruś...to pewnie tylko opary Czarnobyla, Freedowi najwyżej urośnie druga głowa...

    ~ Evil Queen

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej nareszcie! Patologia to mój ulubiony blog o FT. Strasznie się ciesze że go wznawiasz. Mam nadzieje że Freed-owi nic nie będzie, a jak będzie to trudno, ważne że blog wznowiony ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział!!!!! Patologie przeżyjemy, no ale dramat T.T ? Tylko mi tu nie zabijaj postaci!! Libra, wymagająca nauczycielka.... No, ale pozwoliła na gadanie na lekcji, chociaż w dobrej sprawie!!Więc powiem tak, nie jestem nowa czytelniczką, ale wcześniej nie komentowałam bo nie miałam konta Google+, więc czekaj na komenty, nie, nie zwykłe tylko pojebane komenty, zboczone i inne rzeczy tego typu.
    Laxus: A ja będę się wpierdalał jej w zdania!!! Chociaż a będę tu normalny. Jeszcze nasz kochaś został...
    Kuro: Gdy Renia śliczna doda rozdział, w mym sercu zakwitnie wiosna!
    Laxus: Patrz jaki nie wierny! Najpierw do ciebie Kara, potem do Miku-chan, a teraz do Renee!
    Tym razem się z tobą zgadzam. Więc do następnego rozdziału! Weny życzę, a i na Kuro można mówić Ogniodupny pedał, jak kto woli, więc do następnego!!

    Pozdrawiam, Ka-chan

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, kurcze, kurcze!!! Krzyczałam z radości, gdy kapnęłam się, że to rozdział z tego bloga! Tak bardzo tęskniłam za tą wspaniałą historią... :3 Mam nadzieję, że za niedługo, znajdę tu kolejny rozdział... ;] Dużo weny życzę i wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  5. A Alex jak zwykle Edłordem straszy, co świeci się jak psu jajca :P
    Kochana, przede wszystkim jak zobaczyłam, że jest rozdział na tym blogu... no chyba z dobre pół minuty się wpatrywałam w główną stronę bloggera :D Bo musiało mi się coś przewidzieć. I nawet dwa razy bloga twojego odpaliłam dla pewności. Normalnie szok :D Ale jaki miły, na prawdę, tym rozdziałem sprawiłaś mi ogromną i cudną niespodziankę ^.^
    Przechodząc do samego rozdziału : Trzeba przyznać, że tacy nauczyciele jak Libra to skarb. Od razu skojarzyła mi się nauczycielka geografii, gdzie postąpiła w sumie identycznie w nieco podobnej sytuacji...
    Lucy robi z siebie tapeciare 0.o Chociaż błyszczyk i tusz to nic złego, ale jej słowa są aż nadto niepokojące xD
    Natsu natomiast, pogrążony myślami o swoim wytapetowanym słonku postawił kolejny krok do przodu : )
    Za scene z Grayem i Juvią, to miałam normalnie ochotę cię udusić ! Bo jak mogłaś skończyć w takim momencie... No jak? :C Budować napięcie to ty potrafisz...
    Cana namawiająca do odstawienia alkoholu - chyba największe zaskoczenie w tym rozdziale, zaraz po fakcie, że on się w ogóle pojawił :D I chyba pierwszy raz czytałam/widziałam , żeby to Laxus tak bardzo przejmował się Freedem - zawsze to Fredzio miał coś w rodzaju Laxusofobii...
    No i na koniec Mircia :C I jeszcze to podejrzenie diagnozy... Brak słów, serce pęka.
    Ale całościowo rozdział wspaniały, jak i każdy fragment z osobna :D
    I nikt cię nie zniszczy głuptasie, my tu wszyscy cię kochamy :DDD Ja osobiście wręcz nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i tego co dla nas szykujesz. I nawet nie wiesz jak się cieszę ze wznowienia tej historii :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
    Zdrowiej Renuś-chan!!! I dużo weny i czasu na pisanie ^.^ (a nie na grach siedzieć xD). Buźka ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Renee nawet nie wiesz ile radości sprawiłaś powracając dziękujemy Ci bardzo * kłania się * Boooże rozdział świetny ale tego mówić chyba nie muszę ^_^ hmm byłabym smuuutna gdybyś zabiła Frieda ale przecież to tylko postać jak wiele innych . Przypuśćmy hmm głupie porównanie ale chyba nikt się nie spodziewał ,że Neji z Naruto umrze . Tak więc pisz , pisz i jeszcze raz pisz co tylko Ci do głowy wpadnie . Jeszcze raz napiszę ,że cieszę się z twojego powrotu gdyż twoje nowe rozdziały będą dla mnie inspiracją . To zaszczyt czytać coś co wyszło spod twojej ręki :)
    Weny, czasu ,zdrowia i chęci !!

    OdpowiedzUsuń
  7. REN - CHAN WRÓCIŁA !REN - CHAN WRÓCIŁAAAA !
    No, tytułem wstępu.
    Tyle FreedMira *.* , ale smutnego ...No nie mogę, ryczę !Ale pisz co chcesz, jak chcesz, kiedy chcesz, a ja najwyżej oczy wypłaczę ;* .
    Gruvia ...nie dość, że mnie zaskoczyłaś tym, że Gray jest ćpunem, to teraz jeszcze robisz z tego popis dla pairingów !MISZCZU Z CIEBIE !Gratuluję, bo tak zbudowałaś napięcie, że aż się doczekać nie mogą ^^
    Nalu ... bo jak to inaczej nazwać ?Ech, ta miłość ...
    Laxana - ale jak to Cana nakłania Laxusa do odwyku ?!To na pewno ta Cana ?Jeszcze to zamartwianie się o Freeda.No nie mogę no !

    Pozdrawiam, życzę weny i zdrówka ;* !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą, Libra to dobra nauczycielka, skoro potrafi to zrozumieć.

      Usuń
  8. ALLELUJA!!! Wreszcie wróciłaś!!! Tak się ciesze!!!
    Cana: Wypijmy za to! *unosi butelke sake, której wcześniej nie było O.o*
    Jestem nieletnia. I skąd wzięłaś ten alkohol?!
    Cana: Mam pewne kryjówki...
    Eh... Wracając do rozdziału, świetny był! Już nie mogę się doczekać opowieści Gray'a. Ciekawe, co się stanie z Freed'em? Cana i Laxasus zakochana para, Jacek i Barbara, siedzą na kominie i całują świnie! xD
    Cana: MILCZ!!! *goni mnie*
    To ja uciekam narka~ *uciekam jak najszybciej się da*

    OdpowiedzUsuń
  9. Patologia i dramatyzm... mmmm.. nie mogę się doczekać <3
    Lubię takie sceny :D
    No i coraz więcej paringów wchodzi :D
    Laxus i Cana ^^
    Mira i Freed...
    Laxus x Freed <3
    Yaoi takie :D
    Zawsze był przy mnie, zawsze mnie wspierał! XDD
    Biedny FREED ;___;

    OdpowiedzUsuń
  10. Omniomniomniomniomniomniomniom :3 Chyba najdłuższe w mojej historii xDDDDDD
    No, ale dobra, pierwsza rzecz: OMG RZYGAM TĘCZĄ *Rzyga tęczą* Freed x Mirajane i Laxus x Cana *Q* *Q* *Q*
    Jaram się :3

    Freed nie ~!!!! Nie rób mi tego, nie zabijaj go ~!!!
    Grimmjow: No teraz to już nic nie zrobisz bo jesteś na 20, a teraz jest już 24, chyba... -_-
    No może... Ale w sumie to blog o patologii, a więc nie wiem czemu, ale czuję, że on umrze... Powiedz mi... Tak szczerze... Czy jakiś paring przetrwa o_O xDDDD Nie no takiego opowiadania to jeszcze nie widziałam xDDD Kocham cię za nie <333333333333333

    Juvia x Gray *Q* *Q* *Q* On jej mówi o swojej przeszłości *Q* *Q* *Q* I ona go całuję w policzek *Q*... Wait, wait o_O To oni są razem o_O Chyba muszem od początku zacząć czytać... -_-

    Mówiłam ci, że rozdział słodki i patologiczny? Nwm i dlatego mówię ci to teraz ^^ Napisałabym kom do całego rozdziału, ale weny nie mam *Kopie kamyk, który dziwnym trafem trawia w Grimmjowa*
    Grimmjow: Ał !!! >.<
    o_O Emmm to nie ja ~!!! ^_^'"

    ~ Natuśka-chan & Grimmjow

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zaklepujące miejscówkę będą kasowane bez względu na pozostałą treść komentarza.