- Zawsze byłem… Szczęśliwy – powiedział Gray, powolnym
ruchem kciuka gładząc jej skórę dłoni.
Juvia nie przerywała mu. Ani nie ponaglała. Choć w swojej
osobowości zwykła być istotą niecierpliwą, zdawała sobie sprawę, że są sytuacje
w których należy zachować spokój i opanowanie. I teraz była całkowicie pewna,
że Gray potrzebuje spokoju, by móc opowiedzieć swoją historię.
- Miałem kochających rodziców, ciocię którą często
odwiedzałem, dobrych przyjaciół… Miałem wszystko, czego dzieciak mógłby chcieć –
powiedział, uśmiechając się lekko. Puścił jej dłoń, przekładając rękę nad jej
ramionami i przyciągając ją do siebie. Oparła się o jego ramię, dłoń swoją zaś
ułożyła na jego ciepłym torsie, nie skrytym żadnym odzieniem. Miał na sobie
tylko dresowe, ciemne spodnie. – Byłem mały i nie rozumiałem pewnych spraw. Nie
rozumiałem na przykład tego, że mój ojciec stracił swoją pracę, która w naszej
rodzinie była jedynym źródłem dochodów.
Oparła głowę na jego ramieniu, czując jak jej czoło dotyka
jego ciepłej szyi. Pogładził ją po włosach ruchem powolnym i leniwym,
flegmatycznym wręcz.
- Wtedy zaczęły się problemy. Nasze oszczędności powoli się
kończyły i było pewne, że jeśli szybko czegoś nie zrobimy, nie wyżyjemy długo w
takim stanie. A mnie coraz częściej zostawiano u mojej cioci – Gray uśmiechnął się
lekko, opierając policzek o jej głowę. – Byłem dzieckiem i nie rozumiałem, w
jakiej jesteśmy sytuacji. Cieszyłem się, bo bardzo lubiłem Ur i częstsze z nią
przebywanie sprawiało mi radość. Ale też kiedy tak u niej zostawałem… Nie
wiedziałem, że z moimi własnymi rodzicami jest coraz gorzej.
Juvia słuchała. Wiedziała, że czasami najlepiej jest
siedzieć cicho i wysłuchać kogoś. Że Gray chce komuś w końcu powiedzieć o tym
wszystkim, co przeżył.
Wysłucha go.
- To był jeden taki dzień, kiedy zostałem znowu u cioci.
Wieczorem miałem wracać do rodziców, ale oni nie przyszli po mnie. Martwiliśmy
się, czy coś im się nie stało w drodze do mieszkania Ur – Gray kontynuował,
owijając powoli wokół palca kosmyk jej niebieskich włosów. Nie przeszkadzało
jej to. A wręcz przeciwnie, napawało ją to przyjemnym wrażeniem miłej
pieszczoty – Próbowaliśmy się do nich dodzwonić, ale nie odbierali. W końcu
ciocia powiedziała, bym został w domu i był grzeczny. Zamknęła drzwi i sama
poszła dowiedzieć się, co się stało. Wróciła dopiero następnego dnia rano.
Gray przerwał. Bawiąc się kosmykiem jej włosów wbił
spojrzenie w ścianę naprzeciw niego, zupełnie jakby mógł dostrzec na niej coś
niezwykłego.
Juvia nie poganiała.
- Kiedy Ur przyszła, powiedziała mi, że moi rodzice w drodze
tutaj zostali napadnięci i zabici przez złodziei. Nie rozumiałem… Nie chciałem
zrozumieć wtedy tego wszystkiego. Wmawiałem sobie, że to głupi żart i że zaraz
moi rodzice wyskoczą z szafy w śmiesznych, halloweenowych strojach i wszyscy
będziemy się śmiać z tego dowcipu. Ale to nie był żart. Zdałem sobie sprawę z
tego dopiero, kiedy ciocia przywiozła do siebie wszystkie moje rzeczy - miałem zamieszkać
z nią, skoro została moją ostatnią rodziną.
Gray uniósł rękę, ściskając między kciukiem a palcem
wskazującym nasadę nosa. Choć nie patrzyła na jego twarz, doskonale czuła, jak
jego ramiona zarżały pod wpływem emocji i wspomnień.
- Najgorszy okazał się być ich pogrzeb – powiedział ściszonym
głosem, mechanicznie gładząc ją po włosach zupełnie jakby potrzebował tego
ruchu, tego gestu którym mógł pozwolić emocjom ujść jakoś. – Pamiętam, że
płakałem. Że bałem się. Dalej nie chciałem wierzyć w to, że nie żyją. Kiedy
wkładali ich trumny do ziemi… Wyrwałem się z rąk Ur. Pobiegłem do nich.
Płakałem, krzyczałem by ich wyciągnęli, by ich nie zakopywali… Błagałem, by nie
odbierali mi rodziców – Juvia objęła go w pasie, wtulając twarz w jego szyję.
Nie mogła sobie wyobrazić jak on się wtedy czuł. Jak czuło się to zranione
dziecko po stracie swoich rodziców… Mogła po prostu być przy nim. To wszystko,
co mogła zrobić. – Wtedy coś we mnie pękło. Nawet bliskość cioci którą tak
kochałem nie mogła mnie uszczęśliwić. Ale po pewnym czasie zacząłem się przyzwyczajać…
Ur stała się dla mnie jak matka… I wkrótce potem poznałem kogoś. Mężczyznę, z
którym spotykała się ciocia. Wydawał się być miły i… Szybko go polubiłem.
Często się uśmiechał, był troskliwy i opiekuńczy… W tych chwilach kiedy go
widziałem, choć dość rzadko to się przytrafiało, miałem wrażenie, że dalej mam
swoich rodziców. Że Ul byłą moją mamą, a Igneel ojcem. Byłem… Szczęśliwy… Znowu
byłem szczęśliwy… - Gray prychnął nagle cicho, pocierając palcami oczy.
Wciągnął głęboko powietrze. I kontynuował. – Ale znowu los sobie ze mnie
zakpił. Pech chciał, że raz podsłuchałem, jak Ur rozmawiała z kimś przez
telefon. Było to wieczorem i ciocia myślała, że już śpię… Ale nie spałem.
Słyszałem każde jej słowo… Powiedziała mu wtedy… Słowo w słowo… „Jak mogłabym
mu powiedzieć, że jego ojciec popadł w alkoholizm i po pijaku zabił jego matkę,
a kiedy wytrzeźwiał i zdał sobie z tego sprawę, popełnił samobójstwo?”
Juvia drgnęła. I serce jej na moment zamarło. Nie takich
słów spodziewała się usłyszeć z ust zarówno tej kobiety, które nie znała, jak i
z ust Gray’a, który powtórzył jej wypowiedź. Nagły chłód ogarnął jej ciało
wzbudzając zimny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa i wrzynając się
boleśnie w serce.
- Te słowa… To, co usłyszałem… Nie chciałem tego
zaakceptować. Nie pamiętam, co bardziej mnie zraniło - fakt że moja rodzina
została zniszczona przez mojego ojca, czy też że tyle czasu żyłem okłamywany
przez Ur – jego ramiona zadrżały. Ale mimo to nie przerwał swojego monologu.
Dalej, wytrwale kontynuował opowieść swojego życia. – Uciekłem. Byłem zły,
załamany, zrozpaczony… I po prostu uciekłem. Nie ubierając butów czy kurtki
wybiegłem z mieszkania, na dwór i pognałem w ulice, których nie znałem, a które
pogrążone w nocnym mroku były takie… Zimne… Wbiegłem w jakiś zaułek, skuliłem
się za śmietnikiem i w płaczu po prostu zasnąłem. Rano wróciłem do mieszkania.
Jednak tam nie było Ur, którą chciałem przeprosić za moją ucieczkę. Nie było
nikogo…
Oderwała głowę od jego ramienia, by spojrzeć na jego twarz,
której nawet najmniejszy mięsień nie drgnął, mimo gęstych łez spływających po
jego policzkach. Wpatrzony w coś, czego ona nie mogła dostrzec, zdawał się
nieobecny i… Zagubiony… Oparła czoło o jego czoło, dłońmi ścierając łzy z jego
skóry.
- Nie było jej. A ja tak bardzo żałowałem tego, co się stało…
Tego, co zrobiłem… Bo kiedy uciekłem, ona poszła mnie szukać. Razem z Igneelem
mnie szukała. Jednak dopiero później się dowiedziałem, że wtedy, tej nocy,
oboje zginęli w wypadku samochodowym – dokończył cicho, przymykając oczy.
Czubki ich nosów stykały się ze sobą, oboje czuli swoje oddechy mieszające się
ze sobą i ogarniające swoich ciepłem ich skóry. – A wszystko to przeze mnie.
Przez to, że zamiast pomyśleć trochę uciekłem bezmyślnie, narażając na
niebezpieczeństwo samego siebie i doprowadzając moją ciocię i Igneela do
śmierci…
~*~
I tak oto nastał ten dzień.
Dzień, w którym nastąpić miała istna rzeź młodocianych
umysłów. Dzień wytężania mózgownic i dzień załamań nerwowych nad swoją własną
niewiedzą.
Czyli w skrócie : sprawdzian.
Do tego jednak Natsu przygotowywał się całe dwa tygodnie.
Codziennie się uczył tak, by materiał znać na pamięć i bez najmniejszych
problemów napisać sprawdzian. Bo przecież chciał swoją nagrodę.
Wszyscy uczniowie grzecznie zajęli swoje miejsca, a rozmowy
prowadzone dookoła przez poszczególnych młodych członków klasy natychmiast
ucichły, kiedy Leo, ich wychowawca i nauczyciel biologii rozdał im karty ze
sprawdzianem, które mieli grzecznie wypełnić i oddać przed dzwonkiem.
Kiedy tylko Natsu dostał swój sprawdzian, uśmiechnął się
tryumfalnie, wraz z pierwszym rzutem oka na poszczególne pytania – bo oto zdał
sobie sprawę, że zna wszystkie odpowiedzi. Chociaż jego zachowanie zdziwiło
nauczyciela, który przywykł mimo wszystko do tego wiecznie zamulonego, będącego
na kacu chłopaka. Ale nie przejął się tym, kiwając tylko głową jakby na potwierdzenie
tych wszystkich plotek o ogarnięciu się niegdyś młodego pijaka.
- Zaczynajcie – powiedział nauczyciel, kiedy wręczył karę
sprawdzianu ostatniemu uczniowi.
A Natsu porwał długopis, dociskając jego końcówkę do papieru
i szybkimi, pewnymi ruchami dłoni rozpisał na karcie wszystkie odpowiedzi. I
był całkowicie pewny, że wszystkie były poprawne i bezbłędne.
Chociaż sprawdzian miał trwać do końca lekcji, jemu wystarczyło
dziesięć minut, by odpowiedzieć na wszystkie pytania zawarte w sprawdzianie.
Pierwszą myślą, jaka mu się wtedy objawiła, podpowiadała mu,
że to zbyt łatwe by było prawdziwe. Natsu zwątpił na chwilę, a przez to
przejrzał dokładnie wszystkie pytania, tylko po to, by zapewnić samego siebie o
poprawności swoich odpowiedzi.
Czy naprawdę odrobina nauki jest w stanie sprawić, że
wszystko idzie tak gładko!?
Natsu uśmiechnął się, odkładając wypełnioną kartę
sprawdzianu na brzeg ławki. A nauczyciel, który cały czas przechadzał się po
klasie pilnując uczniów przed ściąganiem, zabrał arkusz i na szybko przejrzał
odpowiedzi, początkowo spodziewając się zastania napisanego tylko imienia i
nazwiska.
Jakieś było zaskoczenie Leo, kiedy zdał sobie sprawę, że
wszystkie udzielone odpowiedzi były całkowicie poprawne. Choć miał wielką
ochotę uwierzyć w prawdziwą poprawę swojego ucznia, nie mógł też zaufać tak
nagłej zmianie. Jednak Natsu nie mógł też ściągać – Leo zwykł bardzo starannie
pilnować uczniów przed ściąganiem. Już kiedy ci uczniowie byli w pierwszej
klasie poddali się próbom ściągania – kiedy Leo kogoś złapał na oszukiwaniu,
bez żadnych gadek wpisywał do dziennika w miejsce oceny ze sprawdzianu jedynkę,
której nie można było już poprawić na zajęciach pozalekcyjnych. Żeby przynajmniej
uchronić tą możliwość poprawy, nikt już nie ściągał u niego.
Dlatego też niemożliwym było, by Natsu ściągał. Nie miał
kiedy ani nie miał jak.
Leo uśmiechnął się, wiedząc, że w dzienniku, przy jego
nazwisku, pojawi się ładna piątka.
~*~
- Elfman, masz trochę czasu? – spytała Evergreen, kiedy
wychodzili już ze szkoły po swoich lekcjach.
Wysoki chłopak obejrzał się na dziewczynę, która ze
spuszczoną głową została nieco w tyle, czekając na odpowiedź. Takie zachowanie
do niej całkowicie nie pasowało. Ale z drugiej strony Elfman wiedział, że jest
jej ciężko.
- To męskie, mieć trochę czasu! – odpowiedział gorliwie,
unosząc rękę w górę.
Ever spojrzała na niego najpierw ze zniesmaczeniem, jednak
zaraz ta mina zmieniła się w uśmiech i cichu chichot. Podeszła do niego,
odrzucając za ramię burzę gęstych, jasnych włosów.
- Więc chodź ze mną na spacer – powiedziała już nieco weselej,
bo zachowanie znajomego nieco poprawiło jej humor.
- Spacery są męskie!
- Nie przesadzaj, idioto!
Opuścili szkołę. I przeszli przez park, który był całkiem
nie po drodze do ich domów. Szli w całkiem innym kierunku niż zazwyczaj. Może
dlatego, że zamyślenie Ever nie pozwoliło jej obrać właściwego kierunku, a
Elfman po prostu za nią podążał, by dotrzymać jej towarzystwa?
- Martwisz się – to już nie było pytanie, tylko stwierdzenie
faktu. Chłopak widział jej emocje jak na srebrnej tacy podane. Nie umiała
ukrywać się, zwłaszcza ze swoim smutkiem.
- Mhm… - mruknęła cicho Ever, wchodząc na niski murek parku,
który oddzielał ścieżkę od sztucznie ustawionych krzaków różanych i drzew. –
Dziadek Freeda naprawdę zmarł na raka mózgu… Chociaż lepsze określenie to rdzeniak…
Nowotwór złośliwy mózgu… I ja… Coś czuję… Ja wiem, że jemu teraz dolega to samo…
- powiedziała cicho
Nie odpowiedział. Uniósł rękę, pozwalając by chwyciła jego
dłoń, tym samym pomagając sobie w zachowaniu równowagi na tym murku.
Sam nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Evergreen, wraz z
Laxusem i Bickslowem chyba najlepiej ze wszystkich znali Freeda. To, co się
teraz działo, musi ich strasznie boleć. I Elfman nie wiedział, co mógłby teraz
powiedzieć. Co mógłby poradzić.
- Może udałoby mu się pokonać raka podczas chemioterapii,
ale… - głos Ever się załamał. Zatrzymała się, siadając na murku i ściskając
mocno jego dłoń, jakby w poszukiwaniu pociechy.
Ale on nie wiedział…
- Poddawanie się nie jest męskie! – powiedział w końcu,
uśmiechając się do niej. – A Freed jest mężczyzną! Na pewno się nie podda i da
radę!
Ever przez chwilę wpatrywała się w niego zaskoczona. A
potem, wraz z łzami napływającymi do jej dużych, pięknych oczu skrytych za
okularami, załkała cicho, mimo wszystko jednak również się uśmiechając.
- Dziękuję… - wyszeptała głosem zdeformowanym przez
ściśnięte gardło.
~*~
- Jak ci poszło na sprawdzianie? – spytała Erza, kiedy już
wychodzili ze szkoły.
Jellal uśmiechnął się, opierając dłoń na jej głowie w dość
pieszczotliwym geście.
- Jestem pewien, ze dobrze. W końcu to ty mnie do niego…
przygotowałaś – mruknął z uśmiechem i przyciągnął ją do siebie. Jego usta
wylądowały tuż przy jej uchu i aż czuł szybkie bicie jej serca. – Pozwól mi się
odwdzięczyć – wymruczał jej wprost do ucha.
Odpowiedziała mu. Ale nie tak, jak się spodziewał. Bo
zamiast się zgodzić czy odmówić… W odpowiedzi poczuł jej pięść wbijającą się
pod jego żebra. Syknął boleśnie, chwytając jej nadgarstek i odsuwając się od
niej na bezpieczną odległość.
- No wiesz… - sapnął, z trudem łapiąc oddech. – Ale aż tak
dobitnie… Odmawiać mi nie musiałaś… - syknął, uśmiechając się boleśnie.
A ona chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co
zrobiła. Bo zakryła dłońmi usta, wpatrując się w niego szeroko otwartymi
oczami.
- O boże, Jellal ja… Ja przepraszam! To było… Takie…
Odruchowe! Ja nie chciałam! – powiedziała szybko, zbliżając się do niego i
opierając dłonie na jego policzkach. – Boże, wybacz mi!
- Heh, jasne… - powiedział chłopak, nagle uśmiechając się
szeroko. I wyprostował się z trudem, kładąc soje dłonie na jej. – Ale bogiem
nazywać mnie będziesz dzisiaj w nocy.
Potrzebowała chwili, by zdać sobie sprawę, o czym mówi. A
kiedy już doszedł do niej sens jego słów, jej pięść znowu wbiła się pod jego
żebra.
Tym razem mocniej.
~*~
- Przygotuj się już do mojej nagrody! – zaśmiał się wesoło.
Wracali razem. Dzisiaj wracali razem, prosto do jego
mieszkania, by spędzić razem trochę czasu. Jak często ostatnio.
Lucy zarumieniła się, robiąc jednocześnie nieco naburmuszoną
minę. Nie odpowiedziała, zaciskając mocniej dłonie na ramiączkach plecaka i
odwracając spojrzenie, byleby nie patrzeć na jego pełną zadowolenia i
rozochoconą twarz.
- A może wolisz już teraz mnie nagrodzić, co? – spytał,
przysuwając się bliżej niej, przez co utknęła między nim a wystawą sklepową z
modnymi w tym sezonie ciuchami. Chociaż sama nie wiedziała, co jest takiego
modnego w tych kapeluszach z przesadnie wielkim rondem, okularach które zakrywały
całą twarz i innych, niewygodnych części garderoby.
- Nie przeginaj – mruknęła, cała zarumieniona, próbując się
przed nim cofnąć. A on na chama tylko przybliżał się do niej, nie dając jej
drogi ucieczki.
- Ale o co ci chodzi? – spytał, szczerząc się wesoło. –
Piątkę w dzienniku mam na tysiąc procent! Chyba nic się nie stanie, jak dostanę
moją nagrodę nieco wcześniej.
- Dostaniesz ją dopiero, jak na własne oczy zobaczę tą
piątkę w dzienniku – odpowiedziała, opierając dłonie na jego torsie i siłą
odsuwając go od siebie na bezpieczną odległość.
Nie obchodziło ją, że ludzie dookoła dziwnie się na nich
patrzeli. Nie obchodziło ją, że jakaś staruszka zaczęła biadolić na temat
pogarszającej się moralności młodzieży.
Była zirytowana na Natsu. Jego zachowanie było… Denerwujące.
I na swój sposób ją zawstydzał tym wszystkim. Ale z drugiej strony nie mogła
być na niego zła.
- Oj no weź… - mruknął chłopak, zmieniając taktykę i robiąc
minę zbitego psa. Wydął dolną wargę i spojrzał na nią z dołu, skomląc cicho.
- Nie – odpowiedziała, starając się przynajmniej brzmieć
stanowczo, bo cała jej garda opadła, kiedy spojrzał na nią z takim wyrazem
twarzy.
Chwyciła go pod ramię i pociągnęła dalej chodnikiem w stronę
jego mieszkania, nie zważając na jego ciągłe, głupie zaczepki.
~*~
Zwierzeń ciąg dalszy. Historię Gray'a już poznaliśmy, na Gajeela jeszcze trochę trzeba poczekać... A wraz z Gajeelem dowiemy się co nieco o Jellalu!
Dramatyzm pełną parą! Te cierpienia, te łzy!
Tak bardzo lubię niszczyć innym życie. <3
~Podobało się? Komentuj!~
Hahaha pierwsza głomby :3
OdpowiedzUsuń:D Zajebisty rozdział pozdrawiam
~Anonimek z zadupia :*
Ja... Ja błagam na kolanach o więcej! ;D Naprawdę błagam! Ta historia jest mega zajebista! ;D Dużo weny życzę i pozdrawiam! ;]
OdpowiedzUsuńJa płakałam jak Gray opowiadał swoją historię, naprawdę łzy mi leciały ciurkiem!!! Więc jeśli płaczę to rozdział ZAJEBISTY!!!! Stanowcza Lucy jest stanowcza! Nie dała nagrody wcześniej, musi zobaczyć ocenę w dzienniku!!!Tekst Jellala mnie rozwalił! " A Bogiem będziesz nazywać mnie dzisiaj w nocy " hahah i za to dostał drugi raz d Erzy!! Więc kończę tutaj moja wypowiedź i weny życzę!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ka-chan
Jellal zajebisty z tym Bogiem :-) Tak, Er - chan, odruchowo ....
OdpowiedzUsuńGray, współczuję.Żeby tak stracić rodziców ?!Ale wprowadziłaś Gruvię, a do pełnego wypłakania oczu potrzebny był jeszcze czuły pocałunek, przyprawiony solą łez...ale nic nie mówię, bo naprawdę wypakusiam paczałki !
Lucy, bardzoś stanowcza, ale to na nic .Bo Natsu dostanie tę piątkę, o !
Elfman, poczułam nagły przypływ sympatii, lecący w twoją stronę...i myślę, że Ever też.
Freed ;c .Mam nadzieję, że jeśli umrzesz, to jak najpóźniej.
A teraz, wstydź się, Reneè, bo obudziłaś mi smak na więcej, więc ... czekam !
Weny !
P.S : Zaraz.Igneel to ojciec Natsu, a Ur jest ciotką Graya...co Ty planujesz, Ren - chan ?
Wcale się nie zdziwiłam, że ona tak odruchowo.. w końcu o Erza, ona non-stop xD Tekst o bogu był świetny, coraz bardziej przekonuję się do Jellala w tej wersji - dzięki tobie :D
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę wspominać Gruvii, bo to było takie słodkie.. No miód po prostu, bardzo dobry miód. Tylko coś mnie ciekawi - jeśli Ur jest ciotką Graya, a Igneel ojcem Natsu to Gray i Natsu to tak jakby kuzyni? Dalecy, przyszywani, ale zawsze :)
Ren-chan, czy te zamiłowanie do niszczenia innym życia nie powinno być karalne? xD Deczko mnie przeraziłaś tym wyznaniem.. chociaż po przykładzie Freeda nie powinno mnie to dziwić xD Przed jego ewentualną śmiercią ładnie proszę o scenkę FrredxMira :3
Przesyłam kontenery weny! Zdrówko i trzymaj się tam. A prędkość dodawania rozdziałów bardzo mi odpowiada :3
Wow , wow , wow ! No aż mi się łezka w oku pojawiła przy historii gray'a ^_^
OdpowiedzUsuńUuu jellal niegrzeczny chłopczyku ! Grr
Natsu ... ohh natsu no zboczeniec jeden i tyle xD
Weny ,zdrowia ,czasu i chęci !
Haha, Jellal, dobrze ci tak!
OdpowiedzUsuń~NienawidzącaDżelala
Nominowałam Cię to Liebster Blog Award .
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu :
http://krystaliczne-lzy.blogspot.com/
Ciocia Gray'a spotykała się z tatą Natsu... No nieźle O.o Natsu dostał piątkę? Koniec świata! Ale przynajmniej dostanie buziaka od Lucy~ Czym jeszcze mnie zaskoczysz?! Rozdział jak zawsze świetny, oby tak dalej! ^^ A ten tekst Jellal'a... No nie mogę xD
OdpowiedzUsuńDzięki ci, Renee! Jesteś niesamowita. Historia Gray'a jest wzruszająca. Hmm... Jak o tym pomyślę... to jakby Natsu się o tym dowiedział... brr! Nieźle by rozwalili... właściwie wszystko. To dobrze, że mają komu się zwierzyć.
OdpowiedzUsuńTeraz bo teraz, ale przeczytałam ten rozdział od deski do deski - i to dwukrotnie. Był niesamowity!
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Graya... przypomniała mi się historia wcześniej opowiadana przez Natsu, z tym powiązaniem muszę przyzać wyszło ci. Brawo Renuś-sensei xD :D
Ale dawno nie czytałam tak smutnej historii, dawno nie czułam tego ukłucia żalu w sercu podczas czytania czegoś...
Jeszcze Ever i Elfman z tą swoją męskością - z jednej strony wkurza mnie tym, ale na koniec napisałaś to w taki sposób, że aż mnie rozczuliło :3
Co mnie rozbawiło to Natsu i jego ciągła pogoń za nagrodą, rozluźniło to nieco moje emocje po opowieści Graya, ale coś czuje, że baaardzo długo będę rozpamiętywać tamten fragment.
(wybacz, że krótko, ale mam misję by w jeden dzień nadrobić wszystkie zaległości :P )
Zapomniałabym, Erza i jej zabójcze ciosy są genialne :D I ten tekst o Bogu... ekhem, tu się wstrzymam od moich życiowych anegdotek, które nasuwają się same do mojej głowy xD
UsuńNajlepsza była Erza i jej ciosy <3
OdpowiedzUsuńJellal napalony...
Natsu napalony..
Natsu zdolny...
Mira zakochana...
Freed chory...
Tyle szczęścia i tyle smutku xd