niedziela, 22 września 2013

21 : Doprowadziłem do ich śmierci

- Zawsze byłem… Szczęśliwy – powiedział Gray, powolnym ruchem kciuka gładząc jej skórę dłoni.
Juvia nie przerywała mu. Ani nie ponaglała. Choć w swojej osobowości zwykła być istotą niecierpliwą, zdawała sobie sprawę, że są sytuacje w których należy zachować spokój i opanowanie. I teraz była całkowicie pewna, że Gray potrzebuje spokoju, by móc opowiedzieć swoją historię.
- Miałem kochających rodziców, ciocię którą często odwiedzałem, dobrych przyjaciół… Miałem wszystko, czego dzieciak mógłby chcieć – powiedział, uśmiechając się lekko. Puścił jej dłoń, przekładając rękę nad jej ramionami i przyciągając ją do siebie. Oparła się o jego ramię, dłoń swoją zaś ułożyła na jego ciepłym torsie, nie skrytym żadnym odzieniem. Miał na sobie tylko dresowe, ciemne spodnie. – Byłem mały i nie rozumiałem pewnych spraw. Nie rozumiałem na przykład tego, że mój ojciec stracił swoją pracę, która w naszej rodzinie była jedynym źródłem dochodów.
Oparła głowę na jego ramieniu, czując jak jej czoło dotyka jego ciepłej szyi. Pogładził ją po włosach ruchem powolnym i leniwym, flegmatycznym wręcz.
- Wtedy zaczęły się problemy. Nasze oszczędności powoli się kończyły i było pewne, że jeśli szybko czegoś nie zrobimy, nie wyżyjemy długo w takim stanie. A mnie coraz częściej zostawiano u mojej cioci – Gray uśmiechnął się lekko, opierając policzek o jej głowę. – Byłem dzieckiem i nie rozumiałem, w jakiej jesteśmy sytuacji. Cieszyłem się, bo bardzo lubiłem Ur i częstsze z nią przebywanie sprawiało mi radość. Ale też kiedy tak u niej zostawałem… Nie wiedziałem, że z moimi własnymi rodzicami jest coraz gorzej.
Juvia słuchała. Wiedziała, że czasami najlepiej jest siedzieć cicho i wysłuchać kogoś. Że Gray chce komuś w końcu powiedzieć o tym wszystkim, co przeżył.
Wysłucha go.
- To był jeden taki dzień, kiedy zostałem znowu u cioci. Wieczorem miałem wracać do rodziców, ale oni nie przyszli po mnie. Martwiliśmy się, czy coś im się nie stało w drodze do mieszkania Ur – Gray kontynuował, owijając powoli wokół palca kosmyk jej niebieskich włosów. Nie przeszkadzało jej to. A wręcz przeciwnie, napawało ją to przyjemnym wrażeniem miłej pieszczoty – Próbowaliśmy się do nich dodzwonić, ale nie odbierali. W końcu ciocia powiedziała, bym został w domu i był grzeczny. Zamknęła drzwi i sama poszła dowiedzieć się, co się stało. Wróciła dopiero następnego dnia rano.
Gray przerwał. Bawiąc się kosmykiem jej włosów wbił spojrzenie w ścianę naprzeciw niego, zupełnie jakby mógł dostrzec na niej coś niezwykłego.
Juvia nie poganiała.
- Kiedy Ur przyszła, powiedziała mi, że moi rodzice w drodze tutaj zostali napadnięci i zabici przez złodziei. Nie rozumiałem… Nie chciałem zrozumieć wtedy tego wszystkiego. Wmawiałem sobie, że to głupi żart i że zaraz moi rodzice wyskoczą z szafy w śmiesznych, halloweenowych strojach i wszyscy będziemy się śmiać z tego dowcipu. Ale to nie był żart. Zdałem sobie sprawę z tego dopiero, kiedy ciocia przywiozła do siebie wszystkie moje rzeczy - miałem zamieszkać z nią, skoro została moją ostatnią rodziną.
Gray uniósł rękę, ściskając między kciukiem a palcem wskazującym nasadę nosa. Choć nie patrzyła na jego twarz, doskonale czuła, jak jego ramiona zarżały pod wpływem emocji i wspomnień.
- Najgorszy okazał się być ich pogrzeb – powiedział ściszonym głosem, mechanicznie gładząc ją po włosach zupełnie jakby potrzebował tego ruchu, tego gestu którym mógł pozwolić emocjom ujść jakoś. – Pamiętam, że płakałem. Że bałem się. Dalej nie chciałem wierzyć w to, że nie żyją. Kiedy wkładali ich trumny do ziemi… Wyrwałem się z rąk Ur. Pobiegłem do nich. Płakałem, krzyczałem by ich wyciągnęli, by ich nie zakopywali… Błagałem, by nie odbierali mi rodziców – Juvia objęła go w pasie, wtulając twarz w jego szyję. Nie mogła sobie wyobrazić jak on się wtedy czuł. Jak czuło się to zranione dziecko po stracie swoich rodziców… Mogła po prostu być przy nim. To wszystko, co mogła zrobić. – Wtedy coś we mnie pękło. Nawet bliskość cioci którą tak kochałem nie mogła mnie uszczęśliwić. Ale po pewnym czasie zacząłem się przyzwyczajać… Ur stała się dla mnie jak matka… I wkrótce potem poznałem kogoś. Mężczyznę, z którym spotykała się ciocia. Wydawał się być miły i… Szybko go polubiłem. Często się uśmiechał, był troskliwy i opiekuńczy… W tych chwilach kiedy go widziałem, choć dość rzadko to się przytrafiało, miałem wrażenie, że dalej mam swoich rodziców. Że Ul byłą moją mamą, a Igneel ojcem. Byłem… Szczęśliwy… Znowu byłem szczęśliwy… - Gray prychnął nagle cicho, pocierając palcami oczy. Wciągnął głęboko powietrze. I kontynuował. – Ale znowu los sobie ze mnie zakpił. Pech chciał, że raz podsłuchałem, jak Ur rozmawiała z kimś przez telefon. Było to wieczorem i ciocia myślała, że już śpię… Ale nie spałem. Słyszałem każde jej słowo… Powiedziała mu wtedy… Słowo w słowo… „Jak mogłabym mu powiedzieć, że jego ojciec popadł w alkoholizm i po pijaku zabił jego matkę, a kiedy wytrzeźwiał i zdał sobie z tego sprawę, popełnił samobójstwo?”
Juvia drgnęła. I serce jej na moment zamarło. Nie takich słów spodziewała się usłyszeć z ust zarówno tej kobiety, które nie znała, jak i z ust Gray’a, który powtórzył jej wypowiedź. Nagły chłód ogarnął jej ciało wzbudzając zimny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa i wrzynając się boleśnie w serce.
- Te słowa… To, co usłyszałem… Nie chciałem tego zaakceptować. Nie pamiętam, co bardziej mnie zraniło - fakt że moja rodzina została zniszczona przez mojego ojca, czy też że tyle czasu żyłem okłamywany przez Ur – jego ramiona zadrżały. Ale mimo to nie przerwał swojego monologu. Dalej, wytrwale kontynuował opowieść swojego życia. – Uciekłem. Byłem zły, załamany, zrozpaczony… I po prostu uciekłem. Nie ubierając butów czy kurtki wybiegłem z mieszkania, na dwór i pognałem w ulice, których nie znałem, a które pogrążone w nocnym mroku były takie… Zimne… Wbiegłem w jakiś zaułek, skuliłem się za śmietnikiem i w płaczu po prostu zasnąłem. Rano wróciłem do mieszkania. Jednak tam nie było Ur, którą chciałem przeprosić za moją ucieczkę. Nie było nikogo…
Oderwała głowę od jego ramienia, by spojrzeć na jego twarz, której nawet najmniejszy mięsień nie drgnął, mimo gęstych łez spływających po jego policzkach. Wpatrzony w coś, czego ona nie mogła dostrzec, zdawał się nieobecny i… Zagubiony… Oparła czoło o jego czoło, dłońmi ścierając łzy z jego skóry.
- Nie było jej. A ja tak bardzo żałowałem tego, co się stało… Tego, co zrobiłem… Bo kiedy uciekłem, ona poszła mnie szukać. Razem z Igneelem mnie szukała. Jednak dopiero później się dowiedziałem, że wtedy, tej nocy, oboje zginęli w wypadku samochodowym – dokończył cicho, przymykając oczy. Czubki ich nosów stykały się ze sobą, oboje czuli swoje oddechy mieszające się ze sobą i ogarniające swoich ciepłem ich skóry. – A wszystko to przeze mnie. Przez to, że zamiast pomyśleć trochę uciekłem bezmyślnie, narażając na niebezpieczeństwo samego siebie i doprowadzając moją ciocię i Igneela do śmierci…

~*~

I tak oto nastał ten dzień.
Dzień, w którym nastąpić miała istna rzeź młodocianych umysłów. Dzień wytężania mózgownic i dzień załamań nerwowych nad swoją własną niewiedzą.
Czyli w skrócie : sprawdzian.
Do tego jednak Natsu przygotowywał się całe dwa tygodnie. Codziennie się uczył tak, by materiał znać na pamięć i bez najmniejszych problemów napisać sprawdzian. Bo przecież chciał swoją nagrodę.
Wszyscy uczniowie grzecznie zajęli swoje miejsca, a rozmowy prowadzone dookoła przez poszczególnych młodych członków klasy natychmiast ucichły, kiedy Leo, ich wychowawca i nauczyciel biologii rozdał im karty ze sprawdzianem, które mieli grzecznie wypełnić i oddać przed dzwonkiem.
Kiedy tylko Natsu dostał swój sprawdzian, uśmiechnął się tryumfalnie, wraz z pierwszym rzutem oka na poszczególne pytania – bo oto zdał sobie sprawę, że zna wszystkie odpowiedzi. Chociaż jego zachowanie zdziwiło nauczyciela, który przywykł mimo wszystko do tego wiecznie zamulonego, będącego na kacu chłopaka. Ale nie przejął się tym, kiwając tylko głową jakby na potwierdzenie tych wszystkich plotek o ogarnięciu się niegdyś młodego pijaka.
- Zaczynajcie – powiedział nauczyciel, kiedy wręczył karę sprawdzianu ostatniemu uczniowi.
A Natsu porwał długopis, dociskając jego końcówkę do papieru i szybkimi, pewnymi ruchami dłoni rozpisał na karcie wszystkie odpowiedzi. I był całkowicie pewny, że wszystkie były poprawne i bezbłędne.
Chociaż sprawdzian miał trwać do końca lekcji, jemu wystarczyło dziesięć minut, by odpowiedzieć na wszystkie pytania zawarte w sprawdzianie.
Pierwszą myślą, jaka mu się wtedy objawiła, podpowiadała mu, że to zbyt łatwe by było prawdziwe. Natsu zwątpił na chwilę, a przez to przejrzał dokładnie wszystkie pytania, tylko po to, by zapewnić samego siebie o poprawności swoich odpowiedzi.
Czy naprawdę odrobina nauki jest w stanie sprawić, że wszystko idzie tak gładko!?
Natsu uśmiechnął się, odkładając wypełnioną kartę sprawdzianu na brzeg ławki. A nauczyciel, który cały czas przechadzał się po klasie pilnując uczniów przed ściąganiem, zabrał arkusz i na szybko przejrzał odpowiedzi, początkowo spodziewając się zastania napisanego tylko imienia i nazwiska.
Jakieś było zaskoczenie Leo, kiedy zdał sobie sprawę, że wszystkie udzielone odpowiedzi były całkowicie poprawne. Choć miał wielką ochotę uwierzyć w prawdziwą poprawę swojego ucznia, nie mógł też zaufać tak nagłej zmianie. Jednak Natsu nie mógł też ściągać – Leo zwykł bardzo starannie pilnować uczniów przed ściąganiem. Już kiedy ci uczniowie byli w pierwszej klasie poddali się próbom ściągania – kiedy Leo kogoś złapał na oszukiwaniu, bez żadnych gadek wpisywał do dziennika w miejsce oceny ze sprawdzianu jedynkę, której nie można było już poprawić na zajęciach pozalekcyjnych. Żeby przynajmniej uchronić tą możliwość poprawy, nikt już nie ściągał u niego.
Dlatego też niemożliwym było, by Natsu ściągał. Nie miał kiedy ani nie miał jak.
Leo uśmiechnął się, wiedząc, że w dzienniku, przy jego nazwisku, pojawi się ładna piątka.

~*~

- Elfman, masz trochę czasu? – spytała Evergreen, kiedy wychodzili już ze szkoły po swoich lekcjach.
Wysoki chłopak obejrzał się na dziewczynę, która ze spuszczoną głową została nieco w tyle, czekając na odpowiedź. Takie zachowanie do niej całkowicie nie pasowało. Ale z drugiej strony Elfman wiedział, że jest jej ciężko.
- To męskie, mieć trochę czasu! – odpowiedział gorliwie, unosząc rękę w górę.
Ever spojrzała na niego najpierw ze zniesmaczeniem, jednak zaraz ta mina zmieniła się w uśmiech i cichu chichot. Podeszła do niego, odrzucając za ramię burzę gęstych, jasnych włosów.
- Więc chodź ze mną na spacer – powiedziała już nieco weselej, bo zachowanie znajomego nieco poprawiło jej humor.
- Spacery są męskie!
- Nie przesadzaj, idioto!
Opuścili szkołę. I przeszli przez park, który był całkiem nie po drodze do ich domów. Szli w całkiem innym kierunku niż zazwyczaj. Może dlatego, że zamyślenie Ever nie pozwoliło jej obrać właściwego kierunku, a Elfman po prostu za nią podążał, by dotrzymać jej towarzystwa?
- Martwisz się – to już nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu. Chłopak widział jej emocje jak na srebrnej tacy podane. Nie umiała ukrywać się, zwłaszcza ze swoim smutkiem.
- Mhm… - mruknęła cicho Ever, wchodząc na niski murek parku, który oddzielał ścieżkę od sztucznie ustawionych krzaków różanych i drzew. – Dziadek Freeda naprawdę zmarł na raka mózgu… Chociaż lepsze określenie to rdzeniak… Nowotwór złośliwy mózgu… I ja… Coś czuję… Ja wiem, że jemu teraz dolega to samo… - powiedziała cicho
Nie odpowiedział. Uniósł rękę, pozwalając by chwyciła jego dłoń, tym samym pomagając sobie w zachowaniu równowagi na tym murku.
Sam nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Evergreen, wraz z Laxusem i Bickslowem chyba najlepiej ze wszystkich znali Freeda. To, co się teraz działo, musi ich strasznie boleć. I Elfman nie wiedział, co mógłby teraz powiedzieć. Co mógłby poradzić.
- Może udałoby mu się pokonać raka podczas chemioterapii, ale… - głos Ever się załamał. Zatrzymała się, siadając na murku i ściskając mocno jego dłoń, jakby w poszukiwaniu pociechy.
Ale on nie wiedział…
- Poddawanie się nie jest męskie! – powiedział w końcu, uśmiechając się do niej. – A Freed jest mężczyzną! Na pewno się nie podda i da radę!
Ever przez chwilę wpatrywała się w niego zaskoczona. A potem, wraz z łzami napływającymi do jej dużych, pięknych oczu skrytych za okularami, załkała cicho, mimo wszystko jednak również się uśmiechając.
- Dziękuję… - wyszeptała głosem zdeformowanym przez ściśnięte gardło.

~*~

- Jak ci poszło na sprawdzianie? – spytała Erza, kiedy już wychodzili ze szkoły.
Jellal uśmiechnął się, opierając dłoń na jej głowie w dość pieszczotliwym geście.
- Jestem pewien, ze dobrze. W końcu to ty mnie do niego… przygotowałaś – mruknął z uśmiechem i przyciągnął ją do siebie. Jego usta wylądowały tuż przy jej uchu i aż czuł szybkie bicie jej serca. – Pozwól mi się odwdzięczyć – wymruczał jej wprost do ucha.
Odpowiedziała mu. Ale nie tak, jak się spodziewał. Bo zamiast się zgodzić czy odmówić… W odpowiedzi poczuł jej pięść wbijającą się pod jego żebra. Syknął boleśnie, chwytając jej nadgarstek i odsuwając się od niej na bezpieczną odległość.
- No wiesz… - sapnął, z trudem łapiąc oddech. – Ale aż tak dobitnie… Odmawiać mi nie musiałaś… - syknął, uśmiechając się boleśnie.
A ona chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Bo zakryła dłońmi usta, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami.
- O boże, Jellal ja… Ja przepraszam! To było… Takie… Odruchowe! Ja nie chciałam! – powiedziała szybko, zbliżając się do niego i opierając dłonie na jego policzkach. – Boże, wybacz mi!
- Heh, jasne… - powiedział chłopak, nagle uśmiechając się szeroko. I wyprostował się z trudem, kładąc soje dłonie na jej. – Ale bogiem nazywać mnie będziesz dzisiaj w nocy.
Potrzebowała chwili, by zdać sobie sprawę, o czym mówi. A kiedy już doszedł do niej sens jego słów, jej pięść znowu wbiła się pod jego żebra.
Tym razem mocniej.

~*~

- Przygotuj się już do mojej nagrody! – zaśmiał się wesoło.
Wracali razem. Dzisiaj wracali razem, prosto do jego mieszkania, by spędzić razem trochę czasu. Jak często ostatnio.
Lucy zarumieniła się, robiąc jednocześnie nieco naburmuszoną minę. Nie odpowiedziała, zaciskając mocniej dłonie na ramiączkach plecaka i odwracając spojrzenie, byleby nie patrzeć na jego pełną zadowolenia i rozochoconą twarz.
- A może wolisz już teraz mnie nagrodzić, co? – spytał, przysuwając się bliżej niej, przez co utknęła między nim a wystawą sklepową z modnymi w tym sezonie ciuchami. Chociaż sama nie wiedziała, co jest takiego modnego w tych kapeluszach z przesadnie wielkim rondem, okularach które zakrywały całą twarz i innych, niewygodnych części garderoby.
- Nie przeginaj – mruknęła, cała zarumieniona, próbując się przed nim cofnąć. A on na chama tylko przybliżał się do niej, nie dając jej drogi ucieczki.
- Ale o co ci chodzi? – spytał, szczerząc się wesoło. – Piątkę w dzienniku mam na tysiąc procent! Chyba nic się nie stanie, jak dostanę moją nagrodę nieco wcześniej.
- Dostaniesz ją dopiero, jak na własne oczy zobaczę tą piątkę w dzienniku – odpowiedziała, opierając dłonie na jego torsie i siłą odsuwając go od siebie na bezpieczną odległość.
Nie obchodziło ją, że ludzie dookoła dziwnie się na nich patrzeli. Nie obchodziło ją, że jakaś staruszka zaczęła biadolić na temat pogarszającej się moralności młodzieży.
Była zirytowana na Natsu. Jego zachowanie było… Denerwujące. I na swój sposób ją zawstydzał tym wszystkim. Ale z drugiej strony nie mogła być na niego zła.
- Oj no weź… - mruknął chłopak, zmieniając taktykę i robiąc minę zbitego psa. Wydął dolną wargę i spojrzał na nią z dołu, skomląc cicho.
- Nie – odpowiedziała, starając się przynajmniej brzmieć stanowczo, bo cała jej garda opadła, kiedy spojrzał na nią z takim wyrazem twarzy.

Chwyciła go pod ramię i pociągnęła dalej chodnikiem w stronę jego mieszkania, nie zważając na jego ciągłe, głupie zaczepki.

~*~

Zwierzeń ciąg dalszy. Historię Gray'a już poznaliśmy, na Gajeela jeszcze trochę trzeba poczekać... A wraz z Gajeelem dowiemy się co nieco o Jellalu!
Dramatyzm pełną parą! Te cierpienia, te łzy!
Tak bardzo lubię niszczyć innym życie. <3

~Podobało się? Komentuj!~

13 komentarzy:

  1. Hahaha pierwsza głomby :3
    :D Zajebisty rozdział pozdrawiam
    ~Anonimek z zadupia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja... Ja błagam na kolanach o więcej! ;D Naprawdę błagam! Ta historia jest mega zajebista! ;D Dużo weny życzę i pozdrawiam! ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja płakałam jak Gray opowiadał swoją historię, naprawdę łzy mi leciały ciurkiem!!! Więc jeśli płaczę to rozdział ZAJEBISTY!!!! Stanowcza Lucy jest stanowcza! Nie dała nagrody wcześniej, musi zobaczyć ocenę w dzienniku!!!Tekst Jellala mnie rozwalił! " A Bogiem będziesz nazywać mnie dzisiaj w nocy " hahah i za to dostał drugi raz d Erzy!! Więc kończę tutaj moja wypowiedź i weny życzę!!

    Pozdrawiam, Ka-chan

    OdpowiedzUsuń
  4. Jellal zajebisty z tym Bogiem :-) Tak, Er - chan, odruchowo ....
    Gray, współczuję.Żeby tak stracić rodziców ?!Ale wprowadziłaś Gruvię, a do pełnego wypłakania oczu potrzebny był jeszcze czuły pocałunek, przyprawiony solą łez...ale nic nie mówię, bo naprawdę wypakusiam paczałki !
    Lucy, bardzoś stanowcza, ale to na nic .Bo Natsu dostanie tę piątkę, o !
    Elfman, poczułam nagły przypływ sympatii, lecący w twoją stronę...i myślę, że Ever też.
    Freed ;c .Mam nadzieję, że jeśli umrzesz, to jak najpóźniej.
    A teraz, wstydź się, Reneè, bo obudziłaś mi smak na więcej, więc ... czekam !

    Weny !

    P.S : Zaraz.Igneel to ojciec Natsu, a Ur jest ciotką Graya...co Ty planujesz, Ren - chan ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wcale się nie zdziwiłam, że ona tak odruchowo.. w końcu o Erza, ona non-stop xD Tekst o bogu był świetny, coraz bardziej przekonuję się do Jellala w tej wersji - dzięki tobie :D
    Nawet nie chcę wspominać Gruvii, bo to było takie słodkie.. No miód po prostu, bardzo dobry miód. Tylko coś mnie ciekawi - jeśli Ur jest ciotką Graya, a Igneel ojcem Natsu to Gray i Natsu to tak jakby kuzyni? Dalecy, przyszywani, ale zawsze :)
    Ren-chan, czy te zamiłowanie do niszczenia innym życia nie powinno być karalne? xD Deczko mnie przeraziłaś tym wyznaniem.. chociaż po przykładzie Freeda nie powinno mnie to dziwić xD Przed jego ewentualną śmiercią ładnie proszę o scenkę FrredxMira :3
    Przesyłam kontenery weny! Zdrówko i trzymaj się tam. A prędkość dodawania rozdziałów bardzo mi odpowiada :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow , wow , wow ! No aż mi się łezka w oku pojawiła przy historii gray'a ^_^
    Uuu jellal niegrzeczny chłopczyku ! Grr
    Natsu ... ohh natsu no zboczeniec jeden i tyle xD

    Weny ,zdrowia ,czasu i chęci !

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, Jellal, dobrze ci tak!

    ~NienawidzącaDżelala

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam Cię to Liebster Blog Award .
    Więcej informacji na moim blogu :

    http://krystaliczne-lzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciocia Gray'a spotykała się z tatą Natsu... No nieźle O.o Natsu dostał piątkę? Koniec świata! Ale przynajmniej dostanie buziaka od Lucy~ Czym jeszcze mnie zaskoczysz?! Rozdział jak zawsze świetny, oby tak dalej! ^^ A ten tekst Jellal'a... No nie mogę xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki ci, Renee! Jesteś niesamowita. Historia Gray'a jest wzruszająca. Hmm... Jak o tym pomyślę... to jakby Natsu się o tym dowiedział... brr! Nieźle by rozwalili... właściwie wszystko. To dobrze, że mają komu się zwierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz bo teraz, ale przeczytałam ten rozdział od deski do deski - i to dwukrotnie. Był niesamowity!
    Przeszłość Graya... przypomniała mi się historia wcześniej opowiadana przez Natsu, z tym powiązaniem muszę przyzać wyszło ci. Brawo Renuś-sensei xD :D
    Ale dawno nie czytałam tak smutnej historii, dawno nie czułam tego ukłucia żalu w sercu podczas czytania czegoś...
    Jeszcze Ever i Elfman z tą swoją męskością - z jednej strony wkurza mnie tym, ale na koniec napisałaś to w taki sposób, że aż mnie rozczuliło :3
    Co mnie rozbawiło to Natsu i jego ciągła pogoń za nagrodą, rozluźniło to nieco moje emocje po opowieści Graya, ale coś czuje, że baaardzo długo będę rozpamiętywać tamten fragment.
    (wybacz, że krótko, ale mam misję by w jeden dzień nadrobić wszystkie zaległości :P )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym, Erza i jej zabójcze ciosy są genialne :D I ten tekst o Bogu... ekhem, tu się wstrzymam od moich życiowych anegdotek, które nasuwają się same do mojej głowy xD

      Usuń
  12. Najlepsza była Erza i jej ciosy <3
    Jellal napalony...
    Natsu napalony..
    Natsu zdolny...
    Mira zakochana...
    Freed chory...
    Tyle szczęścia i tyle smutku xd

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zaklepujące miejscówkę będą kasowane bez względu na pozostałą treść komentarza.