piątek, 21 czerwca 2013

15 : Przeszłość


Słońce górowało na niebie.
Wiosna, która przyszła, nie była tak piękna jak każdy by chciał. Ciepłe promienie lejące się z nieba i dając wytchnienie po tylu dniach mrozu, zmieniły śnieg w lepką, brudną papkę, która rozbryzgiwała się pod każdym krokiem idących ludzi, brudząc nogawki spodni i buty.
Jednak Levy nie musiała się teraz martwić tym, że ubrudzi sobie mundurek podczas przedzierania się przez wszechobecne błoto.
Bo akurat tata postanowił ją podwieźć do szkoły, jako że to po drodze do jego pracy.
- Spóźnię się! – Jęknęła dziewczyna, kiedy zajęła swoje miejsce pasażera obok kierowcy. Którego miejsce zaraz też zajął jej ojciec.
- Wcale nie jest tak późno, córuś – powiedział mężczyzna, wsadzając klucze do stacyjki i zapalając silnik.
Levy nie odpowiedziała, wyglądając przez szybę na ludzi, którzy spiesząc w swoje strony brudzili sobie śnieżnym błotem buty i spodnie.
Lubiła wiosnę. Ale nie jej początek. Kiedy cały ten śnieg topniał i zamieniał się w jedną wielką, brązową, brudną breję. Dopiero kiedy ta papka zniknie, będzie mogła si naprawdę cieszyć wiosną.
Nie byli w połowie drogi do szkoły, kiedy to się stało.
Silnik zacharczał głośno, zajęczał i… Odmówił posłuszeństwa, gasnąc na samym środku ulicy i tym samym powodując mały korek samochodów, których właściciele tak bardzo spieszyli się do pracy…
I wtedy ludzie zaczęli trąbić i krzyczeć.
- Nosz jasna cholera by to – warknął jej ojciec, uderzając dłońmi w kierownicę. A Levy ponownie tego dnia stwierdziła, że się spóźni.

~*~

Kiedy dojechali do warsztatu, Levy miała już ochotę wynieść się do szkoły. Ale ojca nie mogła zostawić, bo wizja popsucia się jego ukochanego auta pozostawiła po sobie załamanie nerwowe.
Jak dojechali?
Jakiś miły kierowca, który utknął przez zrobiony przez McGardenów korek, pomógł im i przeholował ich do najbliższego warsztatu.
A tam młodą uczennicę Akademii Wróżek czekała kolejna niespodzianka.
- Levy?!
Kiedy usłyszała swoje imię, drgnęła. Bo znała ten głos. Aż za dobrze go znała…
- Gajeel?!
- Co tu robisz?!
- Co TY tu robisz?!
Kiedy chwila pierwszego zaskoczenia minęła, dziewczyna zdała sobie sprawę z pewnych faktów.
Gajeel powinien być w szkole, ale siedział w warsztacie.
Miał na sobie kombinezon mechanika, czyli tu pracował.
Górna część jego kombinezonu była zsunięta i rękawami związana na jego biodrach. Jego tors i brzuch były odsłonięte. Jego skóra była gdzieniegdzie ubrudzona smarem. A to w połączeniu z idealnie wyrzeźbionymi mięśniami stanowiło zbyt wielkie wyzwanie dla jej wzroku.
Czując, że cała na twarzy robi się czerwona, odwróciła szybko spojrzenie, wpatrując się w poukładane na ścianie koła samochodowe.
- Wy się znacie? – Spytał jej ojciec, spoglądając to na nią, to na Gajeela.
Włosy chłopaka spięte były w kitkę. I nie wiedzieć czemu, podobało jej się to.
- Można tak powiedzieć – stwierdził Gajeel. I wytarł dłonie ze smaru o spodnie kombinezonu. – Dobra, nie ważne. Jak mogę pomóc?
- Chłopie, weź sprawdź, mój kochany samochód, moja Betty, coś walnęło, chrząknęło, jęknęło i nie ma, nie działa! – Jej ojciec wyrzucił z siebie potok słów tak szybko i tak nieskładnie, że oboje wpatrzyli się w niego, nie rozumiejąc nic.
W końcu Gajeel pokręcił głową i machnął ręką. Podszedł do samochodu, który nosił nadane przez jej ojca pieszczotliwe imię Betty i uniósł maskę.
- No i jasne – powiedział, po chwili oględzin silnika.
Podczas gdy on i jej ojciec wdali się w krótką rozmowę o tym, co się stało i jak to naprawić, ona mogła tylko się gapić na nich jak na obcych z innego świata.
Bo nie rozumiała ani słowa z tych zaawansowanych słów.

~*~

Stanęła przed drzwiami. Tabliczka, która była do nich przybita, zdradzała numer. Ten, pod którego skierował ją brat.
Serce jej łomotało jak szalone. Z trudem mogła przełknąć ślinę. Czuła, że dłonie zaciśnięte na pasku torebki drżą jej jak oszalałe.
Ale zrobiła to.
Uniosła rękę. I zapukała cicho do drzwi.
Ten moment oczekiwania dłużył jej się. Ze strachem gapiła się w gładkie, ciemne drewno, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Bo ta chwila nim przejście się otworzyło, zdawała się być dla niej wiecznością.
Zza drzwi wyłoniła się kobieta. Wysoka, o niebieskich włosach skręconych w fale. O dużych, niebieskich oczach. I bladej skórze. Ubrana była w luźną, szarą sukienkę, idealną do chodzenia po domu.
- Juvia…
To ta kobieta pierwsza odezwała się. Jako pierwsza przerwała milczenie, które między nimi zapanowało. I jako pierwsza wykonała gest.
Jej dłonie oplotły dziewczynę, która dalej nie była w stanie nic zrobić. Niebieskie loki uderzyły w jej policzek, wdarły się swoim zapachem do płuc Juvii.
A ta poczuła, jak coś ściska jej gardło. I łzy cisną jej się do oczu.
- M…mamo – tylko tyle była zdolna wyszeptać. Tylko tyle była w stanie powiedzieć, nim z jej rąk wysunęła się torebka, dotychczas tak nerwowo ściskana w dłoniach.
I rozpaczliwym gestem objęła Caroline, swoją matkę, której nie widziała tyle lat.

~*~

Wykonał swoją małą „misję”. Doprowadził siostrę do matki. Tak bardzo wiedział, że obie tego potrzebowały.
Uśmiechając się sam do siebie, Jellal wciągnął głęboko w płuca chłodne, wieczorne powietrze.
Tak, tego dnia zrobił to, co miał. I wiedział, że Juvia szybko nie wyjdzie z mieszkania Caroline. Więc nie miał się tam co pokazywać.
Jellal należał do osób skomplikowanych. Troszczył się o siostrę, o swoją przybraną matkę. Starał się, by były szczęśliwe. Ale jego charakter nie pozwalał mu na ujawnienie się ze swoimi dobrymi czynami.
Ciężar doświadczeń z przeszłości bywa ogromny… I bolesny…
Jellal szedł. Spokojnym, opanowanym krokiem przemierzał ulice miasta, nie do końca wiedząc, gdzie się udać.
Tak dawno go tu nie było…
- Ileż ja nie widziałem tej mordy?
Głos, który był tak znany, odezwał się gdzieś za nim. Odwrócił się.
I dostrzegł stojącego kawałek dalej wysokiego chłopaka o długich, czarnych włosach. I piercingiem na twarzy.
- Ile to będzie? Dziesięć lat? – Spytał Jellal, uśmiechając się mimowolnie na widok starego znajomego.
- Dwanaście lat i cztery miesiące – odpowiedział Gajeel wyciągając papierosa z ust i wydmuchując przed siebie kłębek dymu. – Spytałbym, co cię tu sprowadza, ale to chyba zbyt oczywiste.
- Nie sądziłem, że tak łatwo odczytać moje zamiary.
- Po prostu za dobrze cię znam – Gajeel znów wsadził papierosa do ust i wciągnął głęboko dym w płuca. I znowu go wypuścił, robiąc z niego kilka kółeczek, które pofrunęły kawałek, by rozmyć się na wietrze. – Ale taka okazja nieczęsto się zdarza – dodał, uśmiechając się i podchodząc do Jellala. Jak brat bratu oparł dłoń na jego ramieniu. – Trzeba to oblać.
- Ta. Trzeba – przytaknął.
I dwaj starzy przyjaciele ruszyli w stronę jednego z barów Magnolii.
Baru, który nazywał się Fairy Tail.

~*~

- Nie chcę.
Natsu, robiąc naburmuszoną minę, odwrócił spojrzenie, odchylając się jak najdalej od książek.
Siedzieli ze skrzyżowanymi nogami na podłodze w jego sypialni. A między nimi leżały pootwierane książki z historii.
- Natsu, proszę cię! Jutro będzie sprawdzian, mieliśmy się cały tydzień uczyć a ty ciągle tylko „nie, nie, nie” – odpowiedziała zirytowana, biorąc jedną z książek i rzucając nią w niego. Chłopak na szczęście ją złapał zręcznie i spojrzał na nią z wyrzutem. – Wypadałoby się pouczyć i zdać go na dobrą ocenę!
I tak ich kłótnia trwała chyba od godziny. Siedząc na podłodze ona próbowała go zmusić do nauki, on jakże zaciekle bronił swój móżdżek przed wbiciem do niego odrobiny wiedzy.
- Co ja z tego będę miał? – Spytał nagle, szczerząc się swoim uśmiechem, który ona tak uwielbiała.
I nagle w jej umyśle pojawiły się obrazy, których ona jednak nie chciała widzieć. Nieprzyzwoite obrazy…
- Emm – mruknęła zawstydzona, panicznie starając się coś wymyślić. – Świadomość, że zrobiłeś coś dobrego?
- Nie chcę – odpowiedział, a jego uśmiech znikł pod naburmuszoną miną.
- No błagam cię, Natsu!
I znowu ich kłótnia trwała w najlepsze, nie zmieniając się nic od poprzedniej godziny. Zaczynała mieć dość.
- Nauczę się – powiedział nagle, po chwili milczenia, w której ona obrzucała go książkami. – Jeśli dostanę od ciebie nagrodę.
- J…jaką nagrodę? – Spytała niepewnie, czując że jej policzki pokrywają się lekkimi rumieńcami.
A chłopak wyszczerzył się, patrząc na nią. W jego oczach rozbłysły iskierki, które ją… Przerażały.
- Jak zdam sprawdzian na 4, pocałujesz mnie – zażądał.
Czuła, jak rumieńce na jej policzkach przelały się na prawie całą jej twarz. Uniosła szybko ręce i docisnęła je do policzków, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Masz zdać na 5! – Odpowiedziała, patrząc na niego z wyzwaniem. I zawstydzeniem.
- Stoi! No, na co czekasz?! Musimy się uczyć, jutro sprawdzian!

~*~

Przed nią, na stoliku, stał kubek herbaty. Nie mogła jednak go wziąć, bo jej dłonie ciągle znajdowały się w ciepłym uścisku palców Caroline.
Nie, żeby jej to przeszkadzało.
- Na długo przyjechałaś? – Spytała Juvia, przyglądając się uśmiechniętej kobiecie, która siedziała naprzeciwko niej.
Niewielki stolik znajdował się w kuchni, której podłoga była wyłożona czarnymi, zimnymi kafelkami, zaś ściany brązową tapetą. Tylko dwa krzesła, teraz zajęte przez tą dwójkę, stały naprzeciwko siebie. Jednak to nie przeszkodziło Caroline, która uparcie zaciskała swoje dłonie na rękach córki.
- Na… Jakiś czas. Chciałam się zobaczyć z tobą… Może z Nikolai’em… Odwiedzić grób Ame… - Powiedziała kobieta, spojrzenie przenosząc na okno, za którym widać było pokryte czerwienią zachodu niebo.
- A… Czy… - Zaczęła Juvia, teraz jednak nie do końca wiedząc, jak dokończyć zdanie. Odetchnęła cicho. I kontynuowała. – Czy już doszłaś do siebie? Po tym wszystkim…
Przez chwilę kobieta milczała. Wpatrując się w niebo poznaczone gdzieniegdzie chmurami. I przecinane pojedynczymi ptakami, wędrującymi ku sobie tylko znanym celom.
Juvia nie ponaglała.
A herbata stygła.
- Chyba tak – stwierdziła cicho Caroline, gładząc kciukiem skórę na wierzchu dłoni Juvii. – Myślę, że tak… Ja… Nie mogę wiecznie uciekać…
- Zamierzasz wrócić do domu?
Nie powinna była o to pytać. Powinna była poczekać. Jednak pragnienia i tęsknota robiły swoje. Juvia chciała wiedzieć. Teraz. Natychmiast.
- Ja… Nie wiem. Naprawdę nie wiem… - Jęknęła matka. Jej dolna warga drgnęła. – Po tym co zrobiłam… Ja nie zasługuję…
- Zasługujesz! – Odpowiedziała, może nieco zbyt głośno. I nim się opanowała, wstała z krzesła. – Każdy zasługuje na drugą szansę! Mamo… Juvia cię kocham. Tata cię kocha. Wszyscy cię kochamy. Nie mów takich bzdur, że nie zasługujesz… Bo Juvia chce byś wróciła! Byś była z nami szczęśliwa!
Objęła ją. Jej ręce oplotły się wokół ramion jej matki, troskliwie i z tęsknotą.
I ręce Caroline objęły Juvię z czułością. I matczyną miłością.
- Oh, Juviś… Ja też cię kocham, córciu – jęknęła kobieta, nim rozpłakała się na dobre.
A herbata stygła.

~*~

Jak zapłacili, tak dostali zamówienie.
Stuknął swoim kieliszkiem o kieliszek przyjaciela. I wypili, czując jak alkohol pali gardło, pozostawiając nieprzyjemny posmak.
Jak to się mówi, alkohol ma nie smakować. Jak smakuje, to masz problem.
Oni jeszcze problemu najwyraźniej nie mieli.
- No – mruknął Jellal, ocierając nadgarstkiem usta. – To mów, co tam się zmieniło przez te lata? Jak rodzinka?
Gajeel wsadził papierosa do ust. I zaciągnął się dymem.
- Co tu mówić – powiedział, jednocześnie wydmuchując obłoczek dymu, który utonął w typowej dla baru duchocie panującej wewnątrz. Barmanka o białych włosach podała im kolejne, małe kieliszki wypełnione alkoholem. A po chwili namysłu postawiła przed nimi całą butelkę wódki.
Jellal nie skomentował pracy swojej znajomej z klasy.
- Na początku wszystko jest dobrze – kontynuował Gajeel, kołysząc leniwie kieliszkiem. – A potem wszystko się pierdoli.
- Czyli norma – stwierdził Jellal, podpierając na ręce policzek.
- Jak Caroline?
- Można powiedzieć, że opanowała się – odpowiedział chłopak z Wróżek, unosząc kieliszek. – Śmierć Ame to był wielki cios. Ale sobie już chyba z tym poradziła. To co, zdrowie.
- Zdrowie.
I znowu jednym łykiem opróżnili zawartość kieliszka, która paliła w gardła.
- No – chrząknął Jellal, biorąc butelkę i nalewając znowu wódki. – Ale nie może być tak źle.
- Zawsze może być gorzej – odpowiedział Gajeel, stuknięciem palca strzepując z papierosa popiół, który wylądował w popielniczce. – Tylko skończyć szkołę i wynoszę się.
- O ile zdasz – zaśmiał się chłopak, klepiąc przyjaciela po plecach. – Tym razem wypadałoby zdać.
- No wiem przecież! – Warknął zirytowany.
Gadali. Już jakiś czas. O wszystkim i o niczym. Wspominali.
Aż w końcu temat zszedł na dziewczyny.
- Taka jedna jest w mojej klasie… - Zaczął Jellal, kołysząc kieliszkiem z mętnym wzrokiem. Butelka straciła połowę swojej zawartości. – Takie spojrzenie ma… Takie włosy… A jak się uśmiechnie…
- To na co czekasz? – Spytał Gajeel, gasząc w popielniczce kolejnego już papierosa. – Jak ci się podoba to zaproś ją albo coś…
- Chciałbym, wierz mi… Ale ona jest taka… No nie wiem… Twarda, o!
- Pod dobrą ręką każda kobieta zmięknie.
- Taa… Dobra, a ty mi nie powiedziałeś, czy masz jakąś dziewczynę na oku? – Spytał Jellal, na siłę odciągając temat od Erzy. I wyszczerzył się głupio. – Ta, znam to spojrzenie. Mów, co to za jedna?
- Pff – prychnął chłopak. I stuknął swoim kieliszkiem i jego. Wypili. A alkohol rozwiązywał języki. – Taka… Wierz lub nie, przypadkiem posłałem ją do szpitala…
- Chłopie – jęknął Jellal i odchrząknął – coś ty z nią zrobił?!
- Potrąciłem. Wypadek. Zdarza się. Ale już z nią w porządku, nie ma się co martwić.
Jellal już nie nalał wódki do kieliszków. Za bardzo ręka mu się trzęsła. Wyręczył go Gajeel, który miał mocniejszą głowę.
- Jaka ona jest?
Nie odpowiedział. Jeszcze nie. Wyciągnął kolejnego papierosa i odpalił. To był nałóg, po prostu musiał… Nie mógł inaczej.
- Słodka. Po prostu słodka.
- Taki typ… - Mruknął Jellal, jakby z namyśleniem. – To co, bijesz do niej?
- Nie – odpowiedział twardo, mimo że alkohol miękczył słowa. – Nie zniszczę jej życia.
Na chwilę zapanowała cisza. W której znów wypili.
W barze, mimo późnej pory, było głośno i wesoło. Ludzie okupywali stoliki pijąc, paląc i grając. Barmanka o białych włosach co chwilę chodziła tam i z powrotem, podając więcej alkoholu klientom.
W pomieszczeniu dominowały ciemne kolory. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, tak jak i ściany, które swymi niewielkimi oknami dawały za dnia źródło światła. Teraz jednak były mrokiem, rozświetlanym tylko żyrandolem, wiszącym nad środkiem pomieszczenia. Dość niskie stoły otoczone były czerwonymi fotelami. Tego samego koloru narożna kanapa wpasowana była w kąt, a tą okupowała czwórka ludzi, którzy rozsiedli się jak VIP-y. Trójka mężczyzn i jedna kobieta, którzy wyglądali jak starzy, dobrzy znajomi.
- Nie wymiguj się – powiedział nagle Jellal, zaczynając bełkotać od nadmiaru alkoholu. – Jesteś po prostu tchórzem. Nie boisz się o nią, tylko o siebie.
- Co ty pieprzysz? – Spytał Gajeel, wkurzony i zirytowany. Zabrał butelkę z resztkami wódki spoza zasięgu rąk Jellala.
- Ta, wymiguj się, jasne – mruknął chłopak, opierając głowę na blacie baru. – Tak najlepiej. Przyznaj przed samym sobą w końcu, że ona rozdrapuje twoje stare rany. Taa, wymiguj się. Znam cię aż za dobrze, Gajeel. Ona teraz jest szczęśliwa ze swoją rodziną. To cię gnębi, prawda? Bo ty nie miałeś szczęśliwej rodziny. Jak patrzysz na nią, widzisz swoją przeszłość. Widzisz siebie, tego małego, zasmarkanego, zranionego bachora, który tylko udawał twardego.
- Za dużo wypiłeś. Starczy ci – mruknął Gajeel, odstawiając butelkę i przerzucając rękę Jellala przez swoje ramię. Pomógł mu wstać. – Odprowadzę cię do domu. Będziesz miał jutro kaca jak cholera.
- Ty też, zasmarkany bachorze…
Gajeel nie chciał tego słuchać. Nie dlatego, że jego przyjaciel bredził.
Tylko dlatego, że miał rację.
Co do słowa.


~*~

Zdążyłam! Jeszcze przez 10 minut jest dzisiaj, potem będzie jutro ale za te 10 minut jutro będzie dzisiaj...
Mózg rozje*pip*any xD
Czytajta ~ !

~Edit
Taki fail... Juvia już mówi w 3 osobie xD

~Podobało się? Komentuj!~

16 komentarzy:

  1. Betty, jak mogłaś?
    No jak?
    JAK TAK MOGŁAŚ!?
    NO JAK!?
    ...
    Ojciec Levy + Betty = "I will go down with this ship..."
    TO JEST JESZCZE LEPSZE OD MRANDENEEY I MUVIAPHONE. MY FUCKING SHIP. I JUST...I CAN'T. THEY'RE SO BEAUTIFULL TOGETHER, I...
    I JUST FUCKING LOVE THEM.
    Nie wiem jak wy, ale ja wyczuwam tutaj spisek. Betty najwyraźniej jest shipperką GaLe - specjalnie się zepsuła, by podjechali do Gajeel'a.
    CHALLENGE'S COMPLETE...

    Caroline i Juvia - DAT FAMILY SHIPS. <3 Chwila...
    Wait...
    Just...wait...
    http://static.comicvine.com/uploads/original/10/100516/2239698-oh_crap_meme_face.jpg
    Czy ona mówi w pierwszej osobie?
    *Is this the real life? Or is this just Fanta Sea?*
    ...
    Zdecydowanie Fanta Sea. *popija coca-colę*

    *świerszcze*
    Jellal i Gajeel piją - a Stevan to co!? Stoi i czeka pod mostem z towarem!
    ~ Evil Queen

    OdpowiedzUsuń
  2. DRUGA <3 hehe no no widzę lub możę czuję mięte <3 (albo alkohol )

    Świetne jak zawsze ^^ podziwiam i oczekuję kolejnego rozdziału na patologii huehue biedny Gajeel ..
    No i Jellal dobrze gada nich się za Levy w końcu weźmie pożądnie ..chociaż tyle gada a sam w stosunku do Erzy nic nie robi pff

    WENY I CZASU

    Warunek Natsu .. takie WTF a po chwili - skąd ja to wiedziałam .. Wierze w Natsu ,że mu się uda ^^

    Gi-Hi Pozdrawiam <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe :D no Natsu da rade ^^ bankowoo :)
    ciekawe o co potem oprosi ?:D
    Jellal i Erza hym... niech sam pierw coś zacznie robić w tym kierunku :P a potem gada ^^

    pozdrawiam :) mysza715

    OdpowiedzUsuń
  4. GaVI!!! *Q* *Q*
    Betty dobrze zrobiłaś, że się zepsułaś ^^ Doprowadziłaś do ich spotkania, a to najważniejsze i ten bełkot o samochodach... U mnie w klasie jak zaczynają nawijać o takich rzeczach to tylko patrze się na nich wzrokiem "WTF?!"...
    I rzecz jasna Caroline~!
    Piękna scena T^T Po prostu piękna T^T
    Musisz wrócić do domu!!! Ty musisz!!!
    Grimmjow: Uważaj bo cię posłucha =,=
    *Ignoruje go i piszę dalej komenta*
    Potem NaLu *Q* *Q* *Q*
    I teraz wiem, że Natsu na pewni zda xD
    Ciekawe kiedy następny sprawdzian xD
    Grimmjow: Ona ma sprośne myśli...
    Nie prawda *///* Nie mam żadnych sprośnych myśli *///*
    I wreszcie rozmowa Jellala i Gajeela...
    Porozmawiali sobie o kobitkach to trza teraz coś zdziałać panowie!
    Macie doprowadzić do słodkich scen parignowych tak jak teraz NaLu!!!
    No dobra przesyłam duuuuzio buziaków i duuuzio weny~!
    ~Natuśka-chan & Grimmjow

    OdpowiedzUsuń
  5. "Siedząc na podłodze ona próbowała go zmusić do nauki, on jakże zaciekle bronił swój móżdżek przed wbiciem do niego odrobiny wiedzy." ! Poległam ! KOCHAM, POROSTU KOCHAM TO ZDANIE XD W dodatku to ciągłe "A herbata stygła"... Renee, biedna Renee... Jak bardzo musiałaś to przeżywać ? Stygnięcie samotnej herbaty ? xD Rozmowa dwóch starych kumpli mnie po porostu powaliła xD Nalu było genialne w tym rozdziale ^^ Jellal przyznał się co do Erzy ! *u* Trochę się martwię o Gavi ;/ Znowu coś czarci synu knujesz. Jak zwykle Gavi najbardziej się oberwie po głowie ;p Ech.... A herbata stygnie xD Wszystko się rozwija ! Czekam na next i mam nadzieję, że tym razem nie będę ostatnia z komentarzem ^^ OK ! Tylko trochę się stęskniłam za Gray x Juvia, ale Ts.....Nikomu nic nie mów ;/ To przez te straszne rozdziały w mandze i teraz jakaś drażliwa się zrobiłam jak o nich myślę D: A ja i tak wiem, czarci synu, że polubiłaś Jerze ;p Tylko głupio ci się przyznać ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Poniewarz aktualnie przebywam u ojca gdzi net ścina jak cholera to powiem tylko że to było genialne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeeeeeeeest nowy rozdział ! ! ! ! ! ! !Weee!Ogólnie,fajnie jak Jellal i Gajeel ze sobą gadali,jak się obydwoje przyznali do..no czegoś tam.I prawie się popłakałam,jak Jellal tam mówił Gajeelowi o rodzinie i w ogóle...Ok,kończę.Braciszek zwala.

    OdpowiedzUsuń
  8. :O
    Gajeel mechanik... Renuś, ty wiesz jak poruszyć moją wyobraźnie hahaha xD
    Swoją drogą, faceci i ich samochody z imionami kobiet... bez komentarza :P
    I to chyba przeznaczenie, że Levuś i Gajeeluś się co chwile spotykają :D

    Juvia i Caroline - cudowne. Wzruszające. I smutne. Bo zachowanie Caroliny... Jestem wyczulona na takie sprawy. Moja matczyna miłość jest na hard levelu i nie wyobrażam sobie by zostawić dzieci dlatego, że poroniło się inne, że jest się załamanym. To straszne i traumatyczne przeżycie, ale... Dobra, bo się nakręcać zaczynam i buzować, a i tak wystarczająco źle się czuje xD Szacun po prostu dla Juvii, która bez względu na wszystko jest za matką. Miłość między rodzicem i dzieckiem... dobra, stop xD

    Natsu i Lucy, słodkie po prostu :D I podoba mi się to (w ogóle pomysł na naukę, stary, ale jakże zacny trick xDDD) ciekawe na ile Natsu zda hahaha ^.^ Ale muszę przyznać, że brakuje mi w tej parce... patologii. Może jestem dziwna, może okropna, ale mam nadzieję, że jeszcze się będzie między nimi działo. I to nie tylko sielankowe akcje :P

    Gajeel zna Jellala :O Są dobrymi, starymi kumplami :O Tu mnie zaskoczyłaś.
    Polać Jellalowi! Choć się ledwo na nogach trzymał, ale kij z tym. A polać mu za to co zrobił dla rodziny, oraz za jego rozmowę z Gajeelem, którą uwielbiam :D Momentami brechtałam się jak głupia ^.^ Tylko tak trochę żal Gajeela na koniec, takim był fajnym, zasmarkanym i zaryczanym dzieciakiem... a teraz ewidentnie dostał kopa w dupe od życia :C
    I na koniec.. Viva Jerza i Gale! Viva wódce, która rozplątała im jęzore! xD I niech Natsu uczy się pilnie, ale szczerze jak w jeden wieczór udałoby mu się zdać na 5 to bym się zdziwiła. No chyba, że tylko udaje idiote, bo tak też może być. Przeważnie faceci, którzy mają na wszystko wyje*ane są bardzo inteligentni...Nie jednego takiego znam.
    I ciekawe co u Graya i jego jednorożców xD

    Kochana już kończe ten chyba dziwny komentarz, bo już sama nie wiem co pisze, gorączka uderza mi do głowy, a twój rozdział jeszcze bardziej mnie rozpalił :D Weny życzę skarbie, by Ci nigdy jej nie zabrakło :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I ciekawe co u Graya i jego jednorożców xD"
      Co tam jednorożce! On teraz Modę na Sukces widzi!

      Usuń
  9. Betty ~ Dziękuje ci ,że się zepsułaś. xD
    Gajeel zna Jellala. o:
    I te rady Jellala,geniusz sam nie wie jak zabrać się za Erze,a ale racje ma leć do Levy bracie leć xD
    I ani myśl uciekać,z Levy zostań powiadam ci.
    Podsumowując ich rozmowa przy alkoholu.. Świetna ~(*o*~)
    GALE for ever~ ♪
    Jak dobrze ,że Juvia spotkała mamysie.*w*
    To było takie wzruszające i kochane.
    Wrócą razem do domu i będą szczęśliwą rodziną :3
    Natsu dobrze gada. Niech dostanie tą 5,ale żeby w jeden dzień udało mu się nauczyć ?
    Czyżby siedział w nim jakiś ukryty geniusz.. xD
    Czekam na ciąg dalszy.
    ~Redfox

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak mówiłam - dziś krótko.
    Betty, Betty... Kochane skłonności do nazywania imionami rzeczy martwych. Lubię je. Bardzo <3
    I Jellal i Gajeel jako kumple... Wiesz, pasuje to. I miło się dogaduja, a to ważne. I jednocześnie pasuje ta przyjaźń do ich charakterów. Super.
    Wierzę w Natsu! Itrazjel wierzy w Natsu! Dopingujemy go, by udało mu się spełnić marzenie!^^
    Co do Juvii i jej mamy... Wzruszające. Autentycznie, po prostu, jasno wzruszające.
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pijani Jelluś I Gajeel~! Fuck yeah~!
    L: Proszę na nią nie zwracać uwagi... W piątek miała ostrą bibę i jeszcze jej nie przeszło...
    Cicho tam! Beeeeettyyyyyyyyyy~! Jak ja to dobrze znam! Mój ojciec nazywa swoją miotłę "Stefania" O.O Do psychiatryka z nim!
    L: Po kimś tą porypaną osobowość musiałaś odziedziczyć :/
    Prosiłam cię o coś, a ja nigdy nie proszę dwa razy! Ekhem... Gajeel jako mechanik! Ja chcę takiego! Co prawda samochodu jeszcze nie mam... Ale... JESZCZE~!
    L: Ten świat się skończy, gdy ty siądziesz za kółkiem...
    *ignorując go* Juvia i Caroline! Laska, ty to wiesz jak w człowieku wzbudzić emocje! Byłam bliska płaczu, a dodajmy, że wcześniej kupiłam tomik Pandora Hearts, więc byłam już tak czy siak roztrzęsiona, a do tego całokształt ( Jun Mochizuki i Ty, Renee, najukochańsza moja :3 ) kompletnie zrypał mi psychikę... Jeszcze chwila, a zacznę ćpać jak Gray...
    L: To ty jeszcze nie ćpasz?! A zawsze tak się zachowujesz...
    *palm face* Nie wytrzymam z nim! ... ... ... Jellal! Gajeel! Brać się za swoje kobiety, dobrze radzę, bo królikiem poszczuję was, skubańce! Czekam na więcej Jerzy, Jerzy, Jerzy, Jerzy~!
    L: Ona z pewnością nie jest normalna...
    Co do NaLu... Natsu ma zapał do uczenia się zupełnie jak ja! Przybij piątkę, stary! I żebyś mi szóstkę dostał, a nie jakąs marną piątkę, bo wtedy to będziesz miął pozwolenie na duuuuuuuuużeeeeegooooooo kissa~! A ja na to czekam...
    Wny, Renciu, Ty mój ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie! <3 <3 Jesli mam być szczera to nie przepadam za Jerzą więc nie będę się jakoś bardzo o nich wypowiadała. Co innego w sprawie Gajeela i Levi. Po prostu serduszka latają wszędzie!. Biedny Gajeel... niech w końcu zrobi jakiś krok! Juvia i Caroline? mraawwww!!!!!!!! pięknie! Natsu i Lucy nic nie zaskoczyło, ale miła scenka. Weny życzę! Pisz pisz kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział super! tak jak całe opowiadanie, aż chce się więcej i to jak najszybciej!
    W końcu NALU, NALU, NALU <3! kocham.

    OdpowiedzUsuń
  14. Natsu i 5? To chyba tego buziaka się nie doczeka xD Fajnie, że Jelall i Gajeel są starymi znajomymi :3 Ale nie chce mi się pisać... Ale mnie do tego zmuszasz mendo ruska xD
    Cana: A pod koniec mamrotałaś coś w stylu ,,Mój biedny Gajeeluś!"
    No bo jest biedny :< Kochany mój <3 Levy won! On jest mój! :D
    Cana: To ja skocze po piwko, a ty kłóć się z nieistniejącą postacią...
    Mam przypomnieć, że ty też nie istniejesz? -.-
    Cana: Aleś ty okrutna! *ryk*

    OdpowiedzUsuń
  15. Juvia i mama spotkanie po latach...
    No i Jellal..
    Już mu się Erza podoba :D
    Niech on i Gajeel.biorą się do roboty ^^
    Bo Nats to już krok w przód...
    I to duży...
    Podoba mi się to :D
    Dostanie 5- !

    OdpowiedzUsuń

Komentarze zaklepujące miejscówkę będą kasowane bez względu na pozostałą treść komentarza.