- Co ty tu robisz? – Spytała.
Blok, w którym mieszkała, zostawili dawno za sobą. Spokojnym
spacerem szli przez ulice, przykryte pod warstwą białego puchu. Zimnego,
skrzypiącego przyjemnie pod każdym krokiem, tak białego i migoczącego wesoło…
- No jak to co? Mojej siostrzyczki kochanej zobaczyć nie
mogę? – Odpowiedział Jellal, idąc obok niej, z dłońmi wsadzonymi w kieszenie
spodni. Tak jak ona wyglądała na ponurą, z jego twarzy nie schodził uśmiech.
- Nie, nie możesz. Po co? Wracaj lepiej skąd przyszedłeś. –
Warknęła, mimowolnie zaciskając w pięści dłonie schowane w kieszeniach kurtki.
A potem rozluźniła je. – Chyba że…
Milczenie. Cisza, która nagle zapanowała między nimi, gdy nie
była w stanie dokończyć swojej myśli. A on chyba nie miał zamiaru użyć odrobin
rozumu, by domyślić się jej dalszego ciągu.
- Że…? – Podpytał, spoglądając na nią z uśmiechem, który
wykrzywiał tatuaż na jego policzku.
- Mama…?
- Jest też tutaj. – Odpowiedział szybko chłopak, unosząc
głowę i spoglądając w ciemne, pochmurne niebo.
Dziwne… Mówili o rzeczach dla niej tak ważnych, a on
zachowywał się, jakby mówił o czymś tak błahym jak pogoda.
- A co? – Spytał chłopak, nie spuszczając spojrzenia z
ciężkich chmur, z których nieprzerwanie sypał się śnieg. Białe, maleńkie płatki
opadały na ich włosy i ramiona, na ubrania i buty, jakby na siłę chcąc ich
ozdobić. – Chcesz się z nią zobaczyć?
Milczenie. Cisza, która zapanowała, bo ona nie była w stanie
odpowiedzieć. Jej serce krzyczało „tak”. Ale bała się. Bała się samej siebie. Jak
zareaguje, kiedy ją zobaczy? Po tych latach…
Zabolało.
Spuściła spojrzenie na czubki własnych butów, czarnych, a
jednak pobielonych przez śnieg. Biały puch tłumił stukot niskich obcasów.
- No dalej, Juviś. Mów, czego chcesz. – Mruknął chłopak,
zatrzymując się.
I ona się zatrzymała. Spojrzała na niego. Uśmiechał się.
Perfidnie i nieprzyjemnie. Grymas tworzył maleńkie zmarszczki w kącikach jego
ust, deformował tatuaż. Ale jednak… Nie, nie bała się go. Nigdy się go nie
bała. Bo znała go. Zdawał się perfidny i wredny, ale jednak…
Zadrżała, czując jak coś ścisnęło jej gardło. Coś, co teraz
nie pozwalało jej wydobyć słowa. Nawet, skoro on patrzył na nią, wyczekująco i
cierpliwie…
Skinęła głową. I przełknęła głośno ślinę, by wydobyć z
siebie słowa.
- Tak… Tak, Juvia chce ją zobaczyć. - Jęknęła
Poczuła. Ciepłe, silne ręce obejmujące ją. Jego ręce.
Wtuliła się w Jellala, swojego przybranego brata, który na moment porzucił swój
wredny wyląd, przytulając ją w pocieszeniu.
Ale ona nie zapłakała.
Wibracja, wraz z cichą melodią przychodzącego SMSa,
przerwała ten moment.
~*~
- No, to co chciałeś?
Gajeel uniósł głowę, słysząc głos.
Stał oparty o ścianę bloku, z papierosem w ustach, czekając.
W tym miejscu, na uboczu, z dala od ciekawskich spojrzeń, często spotykali się
tu całą grupą. Tym razem jednak nie było nikogo więcej poza nimi.
Gajeel.
I Totomaru.
Chłopak, który przyszedł tutaj, nieświadomy tego, co go
czeka.
- Coś poważnego, skoro mi dzwonisz i każesz natychmiast
przyjść? – Spytał Totomaru, nie wyciągając dłoni z kieszeni spodni.
Za to Gajeel wykonał ten ruch, biorąc między palce papierosa
i wyciągając go z ust. Wydmuchał obłoczek dymu.
- Coś bardzo poważnego…
~*~
- Nie jesteś na mnie zła? – Spytała Claire, kiedy wychodziły
z jej mieszkania.
Nie, nie mogła się gniewać na przyjaciółkę. Co z tego, że
przerwała jeden z tych niewielu momentów, w którym cieszyła się, że ma brata.
Przyrodniego, ale co z tego?
Wiedziała, że z Claire nie jest teraz najlepiej. Całkiem się
załamała i praktycznie nie chciała wychodzić z domu. Nawet do szkoły. Więc SMS,
w którym dziewczyna prosiła Juvię o wyjście na spacer, przyjęty został z
mieszaniną ulgi i radości.
- Oczywiście, że nie. – Powiedziała szybko.
Schodziły po schodach niespiesznie, obok siebie, nie
spiesząc się.
A kiedy tylko wyszły, postanowiły że nie będą szły głośną,
ruchliwą główną ulicą. A bocznymi, o wiele spokojniejszymi drogami poszły na
spacer, kierując się… Po prostu przed siebie.
Do czasu…
~*~
Uderzenie drgnęło jego ręką, przenosząc wibracje
towarzyszące zderzeniu aż po samo ramię.
Puścił głowę Totomaru, a ten osunął się nieco w dół ledwo
stojąc na nogach. Chwycił się za skroń. I jęknął z bólem. By po chwili odsunąć
rękę i wpatrzyć się w swoją własną krew na palcach. Tą samą, która została
również na chropowatej ścianie bloku.
- Może powtórz – zaczął Gajeel, jak gdyby nigdy nic
wyciągając z ust papierosa. Pochylił się
nad dawnym przyjacielem. I chuchnął dymem wprost w jego twarz – co przed chwilą
powiedziałeś?
Totomaru zakrztusił się i syknął, kiedy tytoniowy dym
zetknął się ze świeżymi ranami których miał sporo. Pełno siniaków, podbite oko,
rozcięta brew, skóra zdarta ze skroni…
- Powiedziałem… - Wysapał z trudem chłopak, opierając dłonie
na kolanach, by pomóc sobie w zachowaniu równowagi. - …że lgnęła do mnie jak
głupia… - Mówiąc, podniósł spojrzenie na tego, który teraz był jego wrogiem. I
wyszczerzył się nieprzyjemnie. – Aż szkoda było tego nie wykorzystać…
Więcej nie powiedział. Nie mógł. Pięść Gajeela wbiła się w
jego żuchwę z taką siłą, że pchnęło go do tyłu. I znowu wyrżnął głową w ścianę.
- Że też kiedyś nazywałem przyjacielem… Takiego… Śmiecia… -
Mruknął Gajeel, wsadzając znowu papierosa do ust. I zaciągnął się dymem. Ręka
mu drżała, świerzbiąc tylko by znowu przypierdolić tej kanalii.
Totomaru, ciężko sapiąc, oparł się plecami o ścianę. Z trudem
łapiąc powietrze otarł nadgarstkiem krew, która wraz ze śliną wypływała z jego
ust, ściekając po żuchwie.
I znów podniósł spojrzenie na dawnego przyjaciela.
- Jakbyś miał taką okazję… Też byś skorzystał…
Pięść, wbita pod jego żebra, bez trudu go uciszyła. A kiedy
tylko się zgiął, kolejna wbiła się w jego plecy. Pod wpływem ciosu stracił
równowagę, siły… I pał na ziemię.
- Obawiam się, że nie jestem takim śmieciem jak ty. –
Powiedział spokojnie Gajeel, unosząc nogę.
Glan wbił się między łopatki Totomaru, mocno i z pewnością
sprawiając wiele bólu.
- Bo wiesz… - Podjął Gajeel, kopiąc drugiego tym razem w
bok, zmuszając go tym, przy przewrócił się na plecy. – Kobieta cię urodziła, to
trzeba mieć szacunek do kobiet. Trzeba je chronić. I je wpierać. A nie
wykorzystywać.
Totomaru jęknął z bólem, prawie krzyknął, kiedy glan wbił
się w jego mostek, przygniatając klatkę piersiową. Ale nie na tyle mocno, by
połamać żebra.
Mimo to, kopnięcie z pewnością sprawiło mu sporo bólu.
~*~
- Zdawało mi się, że coś słyszałam… - Mruknęła Claire,
przystając.
Juvia również stanęła, wytężając słuch, by móc cokolwiek
wyłapać.
I rzeczywiście, po chwili również wyłapała dźwięk. Coś jak
uderzenie, może kopnięcie. I jęk. Z pewnością pełen bólu.
Dziewczyny spojrzały po sobie.
- Juvia myśli, że lepiej byłoby nie mieszać się w to. –
Zaczęła niepewnie, robiąc już krok w przeciwną stronę.
Ale Claire chyba nie myślała tka jak przyjaciółka. Bo, nie namyślając
się wiele, ruszyła w stronę, z której dochodziły dźwięki. A Juvia, przeklinając
w myślach, poszła szybko za nią, mając nadzieję, że nie zobaczą czegoś, czego
nie powinny.
Wyjrzały zza jednego z bloków. By dostrzec dwie osoby pod
drugim. Jedna z tych postaci leżała. Druga stała, z nogą wbitą w klatkę
piersiową tej pierwszej.
Wytężając wzrok, po chwili aż cofnęły się, otwierając
szeroko oczy.
- Gajeel?
- Totomaru?!
~*~
- Co ja powinienem z tobą zrobić? – Spytał sam siebie,
patrząc na leżącego chłopaka.
Z ust Totomaru ciekła ślina zmieszana z krwią. Czerwona
ciecz zbrudziła już część jego ubrania i twarzy. Nawet włosy. A ciemna czerwień
była wyraźnie widoczna na białej części jego włosów.
Sapiąc i charcząc ciężko przy oddechu nie patrzył na
Gajeela. Tylko gdzieś daleko przed siebie. Jakby chciał uciec. Już uciec.
Schylił się. I zacisnął palce na włosach Totomaru. Siłą
podniósł go do pionu. A ten nie oponował. Nawet nie jęknął, kiedy nim szarpnął,
zmuszając go do wstania.
- Stój grzecznie, to może cię nie zabiję. – Powiedział,
cofając rękę. Na palcach miał ślady jego krwi.
Totomaru zachwiał się. Cofnął. I oparł pelami o ścianę
budynku, z trudem utrzymując się na drżących nogach.
- A może jednak powinienem cię dobić? Wiesz, robactwo trzeba
tępić…
I tym razem nie zareagował. Zupełnie, jakby było mu już
wszystko jedno, co Gajeel z nim zrobi. A tak nie ma już zabawy…
Prychnął cicho pod nosem. I wymierzył kopnięcie w jego
łydki. Totomaru padł jak długi na ziemię. I znowu nie wydobył z siebie żadnego
dźwięku, kiedy zderzył się z twardą, zimną i mokrą od śniegu powierzchnią.
- To wszystko? Słaby jesteś. – Mruknął, zaciągając się dymem
papierosowym i patrząc na bladą, poranioną twarz. – Żadna z ciebie rozrywka.
Wyciągnął dłonie z kieszeni spodni. I ścisnął palce jednej
na pięści drugiej. Knykcie charakterystycznie mu strzeliły. A on sam uśmiechnął
się wrednie, po raz pierwszy od momentu, kiedy zaczął tą rzeź.
Wymierzył cios.
Ale jego pięść zatrzymała się na centymetr przed twarzą. Z
pewnością nie tą, do której celował…
Bo ta twarz była młoda, śliczna, z drobnymi piegami pod
zielonymi oczami. I otoczona burzą pięknych, rudych loków.
- Claire?
- Claire!
Na dźwięk drugiego głosu wyprostował się. I odwrócił. By
dostrzec Juvię, która biegła ku nim.
- Co wy do cholery…
- Zostaw go! – Pisnęła Claire, przerywając mu.
Zarówno Gajeel jak i Juvia zamarli, patrząc na dziewczynę z
zaskoczeniem. A ta, z łzami płynącymi po policzkach, stała tuż przed leżącym
Totomaru, z szeroko rozstawionymi rękoma w obronnym geście.
- Co? – Wyrwało mu się, patrząc z niedowierzaniem na
dziewczynę, która skrzywdzona i poniżona jeszcze… Broniła swojego oprawcę. I
chyba nie miała zamiaru się cofnąć.
- Zostaw go! Błagam, wystarczy już! – Krzyknęła znowu,
patrząc na Gajeela załzawionymi oczami, pełnymi jednak determinacji.
- Kobieto, co ty wyprawiasz! – Warknął w końcu, chwytając ją
za ramiona. Z nadzieją, że przemówi jej do rozsądku. – On cię skrzywdził,
poniżył, a ty masz zamiar go bronić?! Takiego… Śmiecia?!
- Tak! – Pisnęła. Czuł pod dłońmi, jak jej ramiona drżą. Ale
nie wyrwała się. Nie cofnęła. Nie uciekła. Tylko stała z tą determinacją. – Bo ja…
Ja… Ja dalej go… Kocham…
To on pierwszy odpuścił. Puszczając jej ramiona, cofnął się
o krok. Z niedowierzaniem wpatrując się w zapłakaną dziewczynę.
Póki nie dostrzegł czegoś, co się zmieniło.
- C… Claire…
Ręce, dotychczas niereagującego Totomaru, zacisnęły się na
łydce dziewczyny. Ta, odwracając się, pochyliła nad chłopakiem. Który z trudem
skupił spojrzenie na jej twarzy.
- Wy… Wynoś… Się… Stą…ąd… - Wycharczał.
- Nie. – Odpowiedziała stanowczo. I kucnęła, opierając dłoń
na jego policzku. Uśmiechnęła się smutno. – Możesz mnie wyśmiać. Nawet
nienawidzić. Ale… Ja zawsze będę cię kochać.
Cisza. Taka ciężka i pełna napięcia, która zapanowała między
nimi, była nie do zniesienia. Ale z drugiej strony nikt nie odważył się jej
przerwać. Bo ta chwila… Była inna. Każdy potrzebował chwili, by ogarnąć, co się
dzieje.
Bo słowa, zachowanie i gesty dziewczynie całkowicie
przeczyły racjonalnemu zachowaniu osoby w jej sytuacji.
I wtedy rozbrzmiał cichy śmiech. Bardziej przypominający
charkot, przerywany głośnymi sapnięciami w próbach złapania powietrza do płuc.
- Nie wierzę. – Jęknął Totomaru, unosząc rękę. I dociskając
drżącą dłoń do oczu. I przez chwilę widać było tylko jego uśmiech. Krew
błyszczącą na zębach i wargach. – Nie wierzę… Ty nadal… Boże, ale ja… Byłem
ślepy… Ha… Haha… Zasługujesz na kogoś lepszego, Claire… O mnie po prostu
zapomnij…
- Nie mogę. – Odszepnęła dziewczyna, ocierając nadgarstkiem
łzy z policzków. – Kocham cię. Kocham, Totomaru. – Szepnęła. A potem wstała,
wyciągając do niego ręce. – Chodź, pomogę ci wrócić do domu.
I kiedy ta dwójka odchodziła, on słaby, ale podpierając się
na dziewczynie, która z determinacją trwała przy jego boku, Juvia podeszła do
Gajeela. Oni dalej w osłupieniu i zdezorientowaniu gapili się na znajomych, nie
wiedząc, jak zareagować.
- Rozumiesz coś z tego? – Spytał w końcu Gajeel, nie zdając
sobie sprawy, że przy tym wszystkim papieros wysunął mu się z ust i spadł
gasnąć wśród zakrwawionego śniegu.
- Całkowicie nic.
~*~
Część z was będzie mnie hejcić. Część będzie fangirlować. A ja powiem, że chcę Happy End i I ship them so much <3
Yhym, yhym. Mało akcji paringowych, bo chciałam tą akcję dokończyć, ale obiecuję, że od najbliższych rozdziałów wrócimy do naszych zakochańców pełną parą.
~Podobało się? Komentuj!~
Yeaa... pierwsza ^^
OdpowiedzUsuńD: D: D: D: D:
UsuńNo cóż.... czasami tak się zdarza.... ale i tak nieźle się wkurzyłam na Claire >,<
Zapewne kiedy odprowadzi go do domu to znowu Toto da jej w twarz ;-; Szkoda jej trochę.... Ślepa miłość, no ale trudno....
Ale Gajeel go dobrze zlał.. Ge-hee :D To było takie piękne ^^ Ta jego buźka tak zakrwawiona xd upajający widok xDD Widziałam każdą ranę dokładnie w swojej wyobraźnii ^^
Cieszę się ze słów Gajeela o kobietach.. no i oczywiście Gajeel taki sadystyczny jest zajebisty ^^ No to czekam na kolejne paringi i kolejne zwroty akcji.... :D
Pomysłów.... dalej tak wspaniałych pomysłów <3
~Mika
Nosz kur Druga -,-
OdpowiedzUsuńClaire nie pomagaj draniowi!!! Cholera! Jak ja go nienawidzę! Ale kurde no zmiękło mi serce... Ale i tak go nienawidzę! Dobrze postąpiłeś Gajeel, jestem z ciebie dumna *ociera łzę, a po chwili mega zła rzuca lotką w stronę zmasakrowanego zdjęcia Totomaru* To chyba na tyle... Nie jeszcze nie koniec *Wygląda zza okna i rzuca w stronę Toto jakieś książki*. Ja tam cię nie będę hejciła, bo po co? To twój pomysł i ty tu zarządzasz kiedy jest "Happy End" Chociaż ja drania nienawidzę, to jeśli by się jakoś jej rekompensował to zmieniałbym zdanie ^^ Co ja gadam?! Ja nie wiem czy zmienię o nim zdanie!!!
UsuńGrimmjow: Mówisz tylko o Totomaru, a wiesz, że w rozdziale były też inne akcje, nie =,=?
A no tak! Juvia i Jellal, hmm nie wiem w końcu jakimi uczuciami do siebie pałają, ale na szczęście nie jest w pełni takim za przeproszeniem dupkiem... No dobra jest dupkiem, ale ważne, że przy Juvi (I mam nadzieję, że przy Erzie też) nie zachowuje się tak perfidnie... Ja chcę poznać matkę Juvi!!! I pojawi się ojciec Jellala? (No bo chyba z Juvia mają wspólną matkę, a ojców innych, nie?)
No dobra to chyba wszystko, już nie będę oczywiście wspominała o szczegółach takich jak : Brak GaVi!!! Brak NaLu!!! Brak Gruvi!!!, no dobra duuuuzio weny i przesyłam duuuzio buziaków~!
~Natuśka-chan & Grimmjow
*0* Ten rozdział jest Taki emocjonalny xd
OdpowiedzUsuńNieeno jak czytałam to z zapartym tchem !
A na końcu Się wzruszyłam Q.Q To takie słotkieeee <3
Trzecia:)
OdpowiedzUsuńNie no, czwarta. A więc tak, mniej więcej wiesz już, z kim masz do czynienia jako Itrazjelem (Itrazjelem - nie Itrazjel). I wiesz, jak bardzo podobają mi się twoje opowiadania. A ten rozdział był świetny. TotoClaire, jak ktoś ujął!<3 Nie hejtuję, bo za co, ale staram się nie fangirlować za bardzo. No po prostu lubię, gdy "Ona" "Jego" nawraca. O tak, mam nadzieję, że Totomaru nie tylko zadośćuczyni Claire za to, co jej zrobił, ale też sprawi, że dziewczyna na nowo mu zaufa. I sam wątek Jellala i Juvii... Ach, jakżebym chciała mieć takiego starszego brata... I najważniejsze. Weny.
UsuńTo było takie bardzo, bardzo, bardzo, bardzo...
OdpowiedzUsuńLaxus: Pomińmy to
... bardzo wzruszające. On ją skrzywdził a ona mu wybaczyła i obroniła go! Normalnie mam ogromnego banana na twarzy.
Laxus: Mnie tam się spodobało gnębienie Totomaru!
Ta ale ty jesteś kretynem!
Laxus: Pięknie mnie ocenia co nie?
Rozdział był wspaniały aż się wzruszyłam
Laxus: Ja też! Ale przy gnębieniu!
Temu panu już dziękujemy! Mam nadzieję, że w następnym rozdziale pojawi się wątek Gavi!
Laxus: Gdzie ja zostawiłem swoją patelnię?
Ja to wiem a ty nie!
Laxus: Ej!
Pozdrawiam i...
Laxus: Jeszcze z tobą nie skończyłem!
Ale ja tak! To na czym to ja? A tak!
Weny!
Laxus dobrze prawi, polać mu! Tak tak, gnębienie Totomaru było wzruszające U^U
UsuńStwierdzam, że Gajeel jest genialny. Booski po prostu *.* zazdroszczę Levy takiego faceta x3
OdpowiedzUsuńAle Jellal, oddaj już Juviię Grayowi..
A na temat Totomaru mam ochotę coś napisać.. ale nie będę się brzydko wyrażać. Teraz się nawrócił. Co za.. Totomaru, idioto.. było myśleć wcześniej. Głową najlepiej , a nie.. no, wlaśnie ^^'
Na, w każdym bądź razie, rozdział świetny! Pozdrawiam i weny życzę! ;3
Happy Endy rządzą :3 No, Totomaru należało się pożądne lanie, i dobrze że zrobił je Gajeel, ten to się zna na rzeczy ;D i no... co jaiałam jeszcze powiedzieć?
OdpowiedzUsuńMredis: Pofangirluj sobie jak nie pamiętasz.
A: Ty to jednak głupia jesteś -.-' no o już wiem. Gajeel, jakie podejście do kobiet, no normalnie szoook ^^
Znając życie na miejscu Claire też bym tak postąpiła, chociaż... najpierw bym jeszcze raz konęła Totomaru xD
A co do tej akcji z braciszkiem Jelusiem *-* to nie bardzo rozumiem co tam się dizeje, ale co tam xD i tak jest świetny (oczywiście rozdział, chociaż Jellal też :3)
Weny życzę i jeszcze raz Happy Endingi rządzą :)
Jejku co za rozdział *.* !!!!
OdpowiedzUsuńCholercia nie wiem od czego zacząć? xD I nad kim się zacząć zachwycać ;d ;d
hmmm Jellal!! <3 <3 xD
Cieszę się, że ten perfidny uśmieszek i jego zachowanie to bardziej poza ^^ ^^ Na pewno kocha dokuczać Juvii ale wie kiedy ją pocieszyć :) :)
Ech... Też bym chciała mieć takiego brata ... ;/;/ (chociaż wtedy to by rodzice psychicznie nie wytrzymali xD )
Gajeel <3 <3 Coraz bardziej kocham gościa xD xD xD
Ta jego postawa wobec kobiet <3 Ale Levy trafiła!! Szczęściara ^^ :) :)
A jak obił gębę Totomaru. Cudo!!!!! Ge-he. Należało się draniowi!!! Jak Claire powstrzymała Gajeela to sądziłam, że powie coś w stylu, że ten śmieć nie jest tego wart a tu takie coś ...
Chociaż miłość jest ślepa ... :( :( Chociaż troszkę zmiękło mi serce na reakcję Totomaru, który przyznał sam przed sobą, że nie jest wart Claire. Mam nadzieję, że się jakoś zrehabilituje ^^
Gajeel był w takim szoku, że aż papierosa zmarnował :D haha xD
Weny :*
O mój Boże, jak ja kocham Twoje opowiadania. Jestem pod wrażeniem XD. Skończyło się strasznie dziwnie, przynajmniej dla mnie, no ale dzięki temu rozdziałowi zaczynam z powrotem wierzyć w dobroć Totomaru xoxoxoxo. szkoda że taki krótki, z niecierpliwieniem czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńYEAH!
OdpowiedzUsuńF*** YEAH!
...
WHAT A WONDERFULL SHOW!
YEAH!
JT NA 100!
JT NA 100!
BĘDZIE WP********!
DAJESZ GAJEEL!
"I am your biggest fan, I follow you until you lo..."
*zdarta płyta*
...
Claire, jednak jesteś idiotką. Gość Cię poniżył, zostawił traumę do końca życia, wyśmiał przy kolegach z pseudo-dresiarzy, a Ty co? NO CO!? Chronisz tego [cenzura] przed [cenzura] zaje[cenzura] atakiem Gajeel'a, który chciał temu [cenzura][cenzura] dać [cenzura]...
...
[cenzura]...
MUVIAPHONE. <3
Ja nie mogę...to mój ship...PIĘKNY, PRAWDA? <3 Ah, te związki z rzeczami materialnymi...co nie, berle? <3
I will go down with this ship...
AND I WON'T PUT MY HANDS UP
and surrender...
...
*huczenie sów*
Podsumowanie:
*Britney Spears mode on*
https://lh3.googleusercontent.com/-Iiru9nvoySc/TgZ8RSJvXcI/AAAAAAAAEPc/8olRzjix2UQ/i_wanna_go_britney.gif
F*ck you...[Totomaru]
F*ck you...[Claire]
...
You're cool! [Jellal]
F*ck you...[Toto&Claire]
...I'm out.
~ Evil Queen
CO?
OdpowiedzUsuńTeraz to już mogę umrzeć, widziałam wszystko.
But.. Gajeel w glanach, soo sweet xD Wpierdziel był ^^ No i okazał się być w sumie niezłym feminizstą, nie będę przytaczać tekstów ale aż się miło zrobiło :) No i Jellal z Juvią na początku rozdziału.. Może jeszcze da się go przestawić - Erza, wkraczasz do akcji!
Weny! ;*
Nie ogarniam...
OdpowiedzUsuńOk Claire kocha tego śmiecia, ale żeby mu tak łatwo wybaczyć? Gdybym ja zatrzymała Gajeela to tylko po to by sobie rąk nie brudził i żeby porządnie przywalić temu zasrańcowi...
No ale pomińmy...
Wypowiedzi Gajeela jak trzeba traktować kobiety- miałam ochotę go za to przytulić :)
Jellal przyrodnim bratem Juvii, czemu nie podoba mi się to!
PS.Czekam na GaLe :)
Weny
Jellal jednak ma w sobie odrobine człowieczeństwa, no proszę :P
OdpowiedzUsuń"Ręka mu drżała, świerzbiąc tylko by znowu przypierdolić tej kanalii." - tym oto zdaniem mnie... mnie... nie wiem już co, ale tak dobrego tekstu już dawno nie czytałam :DDD
Kurcze, po tym co "Toti" zrobił na serio, hejce go i nie znoszę. I jego pewnie jeszcze długo będę hejcić nawet skoro wyszedł już na totalnego kmiotka, ale Claire... Boże drogi, kobieto coś ty ze mną zrobiła! Łzy spod oka ocieram. To było takie... takie... noś fuck i znów brakuje mi słów xD Szacun dla niej, podziwiam ją. Scena romantyczna, ale jednak taka "mocna". Kocham patologie i tyle xDDD ( w twoim wydaniu).
Może nie było tu typowych paringów, ale to było cu-do-wne. Czuje się spełniona po przeczytaniu tego posta, serio :D Mega zadowolona i przepełniona różnymi uczuciami (a mało które opowiadania działają na mnie AŻ TAK BARDZO!) co dowodzi o twoim talencie.
Buziaczek w jeden policzek - za świetny rozdział, buziaczek w drugi policzek - za to że jesteś taka zajebista xD
Dużo uśmiechu i niech wena będzie z tobą ^.^ :*
Tylko cię proszę nie zrób z Jerall'a kolejnego złego bohatera ;-; Totomaru to świnia, ale może się zmieni ^^ W dodatku postawa Clair była godna podziwu. Wzruszyłam się ^^ W dodatku Jerall jest całkiem sympatyczny jak na brata, lubię taki podły typ postaci, które tak naprawdę nie są takie złe, na jakie wyglądają ;D Dużo, oj dużo jet tu paringów ;p Scena z pobiciem skojarzyła mi się trochę z wątkiem Gavi z anime ;) Mimo wszystko Levy wybaczyła swojemu oprawcy. Scena wypadła jak z jakiegoś filmu ^^ I przepraszam, że mnie tyle nie było. Mam sporo zaległości na blogach, więc lecę czytać i dziś wyjątkowo krótko piszę. Weny !
OdpowiedzUsuńDostała menda jedna na co zasłużyła!!!
OdpowiedzUsuńCana: Nie drzyj się tak!
Nie mogę, jestem bardzo zadowolona z tego powodu ^^
Cana: Szkoda, że go nie dobił.
Nom, ale trudno :)
Nono, myślałam że to ktoś inny powie drugiej osobie że ją kocha ^^
OdpowiedzUsuńAle hmm.. Totomaru powienien zostć dobity i jeszcze bardziej potorturowany xDDD
Ale mi gorąco xDDDD
Ale w sumie miłość jest dziwna...
No nic xd