Weszła do domu, niemal potykając się o Kitlera. Biała, kocia
menda specjalnie ustawiła się pod drzwiami, czekając tylko, aż ktoś wróci!
- Kitler! Juvię chciałeś zabić! – Krzyknęła dziewczyna,
ledwo ratując się przed bolesnym spotkaniem z podłogą.
Przeszła nad rozżalonym na podłodze kotem. I weszła do
pokoju, odkładając plecak i przebierając się. Szkolny mundurek rzuciła niedbale
na łóżko.
W zwykłych dżinsach i bluzeczce wyszła z pokoju, zarzucając
na ramiona swój płaszcz.
- Tato dzisiaj zostaje dłużej w pracy, Kitler. Juvia idzie
go odwiedzić. – Powiedziała do kota, który patrzył na nią tymi dużymi,
błękitnymi oczami.
A potem głośne miauknięcie pożegnało ją, kiedy założyła buty
i wyszła.
~*~
Mężczyzna z pokaźnym wąsem, siedząc za biurkiem, wypełniał
całą stertę raportów. Ktoś w końcu musiał się zająć papierkową robotą. A
ostatnio coś narobiło się tych wypadków, kradzieży, włamań… Cholera by to!
Głowa go już bolała!
Z rosnącym załamaniem spojrzał na stertę papierów przed
sobą, która tylko czekała, by je wypełnić…
A potem dostrzegł obok siebie rękę, która postawiła tuż
przed nim kubek kawy ze Starbucks Coffee. Podążył spojrzeniem za smukłym
przedramieniem, aż w końcu dostrzegł szeroki uśmiech swojej córki.
- Juviś! – Zawołał wręcz, zaskoczony ale i szczęśliwy,
widząc swoją ukochaną, jedyną córeczkę.
- Ile ci to jeszcze zajmie? – Spytała dziewczyna,
uśmiechając się promiennie do ojca.
A ten z nieszczęśliwą miną spojrzał na stos papierów. Jak
dzisiaj się z tym uwinie, to będzie dobrze… A córka chyba zrozumiała te
spojrzenie, bo oparła dłoń na jego ramieniu pocieszająco.
- Powodzenia. – Powiedziała Juvia.
- Juviś, nie zostawiaj mnie samego! – Jęknął, kiedy ona już
odchodziła.
A potem z załamaniem spojrzał na stos papierów czekających
na wypełnienie.
I Nikolai wypił łyk kawy, biorąc się do roboty, by jak
najszybciej skończyć.
~*~
Było zimno. Coraz zimniej… Zbliżała się zima. Tylko czekać,
aż spadnie śnieg. A ona powinna kierować się do domu. Mimo to szła w drugą
stronę…
Szła ulicami, gdzie coraz mniej ludzi mijała. Nikt nie
chciał za bardzo zmarznąć. Czasem tylko jakiś samochód mijał ją.
Czuła, jak drżały jej ręce, kiedy zajrzała do kwiaciarni. I
kupiła bukiet białych róż. Lubiła je. I wiedziała, że gdyby mogła, ona też by je polubiła.
Pożegnała się z miłą panią Orchard, która już od wielu lat
tu pracowała, zawsze z uśmiechem, zawsze ciepło witając klientów.
Kiedy szła ulicami, trzymając bukiet, spojrzała na niebo.
Ciemne, ciężkie chmury nie opuszczały Magnolii już sporo czasu. Zastanawiała się,
kiedy znów dane będzie jej dostrzec światło słońca…
Cmentarz świecił pustkami. W takie zwyczajne dni, w samym
środku tygodnia, mało kto tu zaglądał. A ona przeszła między rzędami grobów, aż
doszła do tego jednego. Odczytała z bólem w sercu imię i nazwisko wyryte w gładkim
kamieniu. Ame Lockser. A potem data narodzin i śmierci. Był to ten sam dzień,
ten sam miesiąc, ten sam rok.
Klęknęła. I wyciągnęła z kamiennego wazonu, który był
częścią grobu, stary i wysuszony bukiet, zastępując go nowym. I ułożyła dłoń na
gładkim kamieniu, tuż pod imieniem.
Ame…
Poczuła łzy spływające po jej policzkach. Nie otarła ich.
Tylko uśmiechnęła się smutno, z goryczą.
- Juvia nawet nie zdążyła cię poznać… - Szepnęła.
Czuła pod dłonią zimny kamień. A tak bardzo chciała poczuć
ciepłą, delikatną skórę maleństwa…
Zadrżała.
Zawsze było tak samo. Chociaż minęło już tyle czasu… Ona
zawsze… Kiedy tu przychodziła…
Płakała. Po prostu płakała. Klęcząc przy grobie i obejmując
się rękoma. Nie umiała powstrzymać tego cichego szlochu. I łez, które gęsto
spływały po policzkach.
Poczuła czyjeś silne, ciepłe ręce obejmujące ją. W pierwszej
chwili pisnęła przestraszona. Ale też nie poczuła nic, co mogłoby świadczyć o
złych zamiarach tej osoby. Tylko te ręce obejmujące ją.
- Ciężko ci, prawda? – Usłyszała głos. Miała wrażenie, że już
kiedyś go gdzieś słyszała… Ale nie mogła sobie przypomnieć…
Skinęła głową. I starała się jakoś opanować płacz. Bo nie
mogła sobie na to tak pozwolić… Nie teraz…
Poczuła, że ręce zwolniły uścisk. A potem ta osoba cofnęła
się, całkowicie ją wypuszczając. Obejrzała się. I dostrzegła swojego sąsiada.
Tego, który wyglądał jak wiecznie chory. Blady, z podkrążonymi i zaczerwionymi
oczami.
Wstała szybko, ocierając nadgarstkiem łzy z policzków.
Chłopak tymczasem przeszedł nieco w bok. I stanął przy
grobie obok tego od Ame. A ona spojrzała na gładki kamień, gdzie wyryte było
imię. Ur Milkovich. Nie chciała się mieszać w nie swoje sprawy. Ale kiedy dostrzegła
łzy spływające po bladych policzkach chłopaka… Mimo, że nie drgnął nawet najmniejszy
mięsień na jego twarzy…
Podeszła do niego. I objęła go rękoma, wtulając się w niego.
Chciała go jakoś pocieszyć. Bo to przed chwilą, jak on ją objął, przytulił…
Lepiej jej się zrobiło…
Poczuła jego ręce obejmujące ją. Pod policzkiem koszulę, a
przez materiał ciepło bijące od niego. Chwilę tak trwali. Nie odrywając się od
siebie. Trwając przy sobie, ciało przy ciele, by jakoś się nawzajem pocieszyć.
I znaleźć odrobinę tego ciepła w tym zimnym świecie.
Pierwsze płatki śniegu sunęły leniwie z nieba.
- Chodźmy już. – Usłyszała nagle jego głos, który przywrócił
ją do rzeczywistości.
Skinęła głową. I cofnęła się, puszczając go.
Razem opuścili cmentarz. Dalej idąc razem, obok siebie,
ramię przy ramieniu.
- Kim była Ame? – Spytał nagle chłopak.
- Siostrą Juvii… - Szepnęła, wpatrując się w chodnik pod
nogami. – Zmarła tego samego dnia, co się urodziła… - Dodała. I westchnęła
cicho, z bólem. Aż w końcu podniosła spojrzenie na chłopaka. Szedł obok niej, z
dłońmi wsadzonymi w kieszenie, z mętnym, nieco nieobecnym spojrzeniem. – Kim była
Ur?
- Moją ciocia. W sumie… Była moją jedyną rodziną… - Mruknął.
Spuściła spojrzenie z powrotem na chodnik. Mogła spytać, co
z jego rodzicami. Ale nie chciała. Za szybko… Nie znała go za dobrze. Nie
powinna z nim jeszcze o tym rozmawiać.
Razem doszli do bloku, gdzie mieszkali. Razem zajechali na
to samo pięto. Razem szli korytarzem. Aż doszli do drzwi naprzeciwko siebie.
- Juvia chciała poznać chociaż twoje imię… - Powiedziała
cicho, nieco nieśmiało, patrząc na chłopaka, który szukał już w kieszeni spodni
kluczy.
A ten zerknął na nią. I uśmiechnął się. A ona poczuła, jak
serce zabiło jej szybciej.
- Jestem Gray. Gray Fullbuster. – Przedstawił się,
wyciągając wolną rękę i opierając ją na głowie dziewczyny.
Czuła, że na policzkach ma rumieńce. Po prostu to czuła. Ale
i tak… Uśmiechnęła się szeroko do niego, przymykając nieco oczy.
- Juvia Lockser. – Przestawiła się również.
A potem każde z nich otworzyło drzwi do swoich mieszkań. I
już się tego dnia nie widzieli.
~*~
Stanęła przed drzwiami pewnego mieszkania. W sumie była tu
tylko raz… Ale mimo to wiedziała, gdzie iść.
Uniosła rękę. I zapukała.
Cisza się przedłużała. I przez chwilę Lucy myślała, że go
nie ma… Już miała odejść, ale wtedy usłyszała charakterystyczny dźwięk
otwierania zamka.
I wtedy zza drzwi wyjrzała twarz chłopaka. Wyglądał
okropnie. Głębokie cienie pod oczami i zaczerwienione oczy były jednak niczym w
porównaniu do odoru alkoholu, jaki w nią uderzył.
Aż się cofnęła, patrząc na chłopaka, który zdawał się teraz
być cieniem tego Natsu, z którym spędziła wieczór.
- O… Hej, Lucy! – Powiedział, uśmiechając się. A potem
czknął cicho i oparł się o framugę drzwi. – Coś się stało?
- Yhym… - Odchrząknęła cicho, spoglądając na Natsu, który najpewniej
był pijany. Drgnęła. – Chciałam ci oddać twoją bluzę. – Powiedziała, wyciągając
do niego rękę, w której trzymała tą jego część garderoby.
Chłopak chwilę patrzył to na dziewczynę, to na bluzę. Aż w
końcu uśmiechnął się, drapiąc niespokojnie po głowie.
- A ja się zastanawiałem, gdzie ją podziałem! No tak! –
Zaśmiał się, jak gdyby nigdy nic. I wziął bluzę. A wtedy ona odwróciła się.
- To na tyle. Do zobaczenia! – Powiedziała. I szybkim
krokiem odeszła.
Dopiero kiedy wyszła z bloku, poczuła się źle. Miała być dla
niego milsza… A tymczasem zachowała się… Wrednie. Teraz była dla niego po
prostu wredna…
Westchnęła niechętnie. I ruszyła w stronę swojego domu.
~*~
- Proszę pana, tu nie wolno palić! – Usłyszała głos, w momencie
kiedy o kulach wychodziła z Oddziału Rehabilitacji.
I wtedy też dostrzegła na korytarzu znajomą jej postać,
która niechętnie chowała dopiero co wyciągniętego papierosa.
Wszędzie pozna te długie, czarne włosy, piercing i skórzaną
kurtkę.
Uśmiechnęła się. Ale kiedy chłopak spojrzał na nią, jej
twarz wyrażała zmartwienie. Pomagając sobie kulami podeszła do niego. A wtedy
on wyciągnął rękę, opierając dłoń na jej głowie. Już chciał się o coś zapytać.
Ale nie pozwoliła mu.
- Co ci się stało? – Spytała szybko, widząc pełno siniaków i
zadrapań na jego twarzy.
- Jak noga? – Również spytał, całkowicie ignorując to, że
chciała odpowiedzi.
Nadymała nieco policzki, naburmuszona. Ale on się tym nie
przejął, cały czas wpatrując się w nią tymi czerwonymi, przerażającymi oczami.
Nie była w stanie wytrzymać jego spojrzenia. Szybko zerknęła w bok, uciekając.
- Dobrze. – Odpowiedziała, dalej naburmuszona.
Jego dłoń zsunęła się z jej głowy, doszczętnie niszcząc fryzurę.
Nie przejęła się tylko. Tylko spojrzała na niego.
Te zadrapania… Parę siniaków… Co się stało? Chciała
wiedzieć. Ale on jej nie odpowiadał. Czemu? Martwiła się, a on..
Ale jednak przyszedł do niej. A ona się bała…
Uśmiechnęła się do niego.
~*~
Może chociaż raz uda mi się wszystkich zadowolić? Gruvia, NaLu, GaLevy i Nikolai.
Dobijają się drzwiami i oknami, więc INFORMUJĘ tych co jeszcze nie wiedzą.
Tak, coraz częściej zaczyna mnie boleć głowa. Na początku było dobrze, bo tylko co jakiś czas. Ale teraz prawie codziennie. Więc nieco przystopuję z dodawaniem rozdziałów, zarówno tu, na pierwszym blogu i na wampirach, by się nie nadwyrężać. Więc... Błagam, nie ciśnijcie mnie tekstami typu "Kiedy nowy rozdział", bo ja też jestem tylko człowiekiem, a zdrowie jest na prawdę kruchą sprawą.
~Podobało się? Komentuj!~
Pierwsza muahahahah *diabelski śmiech* :D
OdpowiedzUsuńNaLu mnie rozczarowało -.- A raczej głupia Lucy, bo Natsu to Natsu, nawet lubie go takiego wiecznie nawalonego :D
UsuńGruvia to wisieńka na torcie, taki zbieg okoliczności - to musi być przeznaczenie xD
GaLe jak zwykle mnie rozczula, ma szczęście Gajeel, że tam do Lecy się doczłapał ;p Ehh i przez ciebie znów zaraz lece na fajkę... Nie mogę czytać o paleniu hah :D
Rozdział dość krótki ale bardzo treściwy (nie powiem, że mi starczy, bo czytając twoje opowiadanie zawsze będę czuła niedosyt - chce więcej i więcej ^.^), no i zdania nieco dłuższe tym razem pisałaś, przez co czytało się o wiele lepiej :3
I masz mi się doprowadzić do stanu normalnego funkcjonowania, słyszysz?! Masz szlaban na pisanie do czasu aż cię głowa nie przestanie boleć :c ;p Nawet jeśli będziemy musieli to przecierpieć... zdrowie najważniejsze! Trzymaj się i przesyłam całuska w czółko, alby było lepiej ;P :*
Cmentarz.
OdpowiedzUsuńTutaj rodzą się paringi. Wiem coś o tym, przed chwilą oglądałam fragment z imprezą w katakumbach.
...
*ekhem*
GRUPOWE PRZYTULANIE, YAY. *O* Nie ma to, jak hug'i na cmentarzu...naprawdę...I ŚNIEG! POLSKA! *O* Moment uroczy, ale smutny. Ur, Ame. *wypłakuje masę chusteczek, zakupionych w Tesco po 3,99 $ za sztukę* ZA DROGIE TE CHUSTECZKI, ZA DROGIE. Co się dzieje z tym światem, że takie sztywne chustki kosztują aż 3,99 $ za sztukę!? NO CO!?
*beczy w chusteczkach lepszej jakości z jabłek...Evil Queen tylko jabłuszka toleruje...*
NIKOLAI! KITLER! ... KITLER! *O* *wyciąga sztandar z napisem "LET ME LOVE YOU, GRUMPY KITLER! I AM YOUR BIGGEST FAN, AS I SAID LONG TIME AGO"* <333 <333 <333 <333 *fangirling right now* Klaus, zgol tego wąsika. :C
LUCYNO, YOU'RE A B*TCH. :| JAK MOGŁAŚ GO TAK POTRAKTOWAĆ, CO!? MYŚLAŁAM, ŻE NIE BĘDZIESZ, JAK TE BOGATE PUSTAKI, ALE TAK SIĘ ZACHOWAŁAŚ! ZA KARĘ - ZERO CZYTANIA "ZMIERZCHU", BO WIEM, ŻE TO CZYTASZ I POD PODUSZKĄ MASZ TOMIK ZDJĘĆ RETUSZOWANEGO EDŁORDA KALENA!
Ekhem...
LEVY. *o*
GAJEEL. *o*
That's my f*cking ship. T^T
~ Evil Queen
"Starbucks Coffee"
UsuńHipsterzy mi się wspomnieli. D:
Piszesz świetne komy xd
UsuńGruvia~! To było genialne *.* ostatnio polubiłam Juvie, a Graya lubiłam zawsze więc czytało mi się jeszcze lepiej niż zwykle! A ta scena na cmentarzu była taka taka.. wzruszająca T.T
OdpowiedzUsuńLucy znowu ma u mnie minusa.. Natsu znowu chleje.. Gajeel znowu odwiedza Levy.. Na, wszystko w normie xd
Ehh, a ci ludzie to jacyś dziwni.. nie czytają co piszesz, czy jak? Dali by spokój i tak mają często dodawane rozdziały.. x.x
Na, zdrowia i weny, Ren-chan!
Zaspokoilas mnie Gajeel, Gray, Natsu zawalas wszystkich w tym jednym rozdziale i wyszlo Ci to cudownie..
OdpowiedzUsuńMialam lzy w oczach czytajac ta czesc o Juvii i Grayu.. Pozniej Lucy, powinna byc troche mniej wredna jesli chodzi o Natsu, przeciez doskonale wie dlaczego on tak postepuje.. No i Levy i Gajeel.. Skomentuje ich rozmarzonym westchnieciem "achhhh" ;)))
Kochanie wracaj szybciutko do zdrowia:***
Przepraszam że Cię popędzałam :'< Już nie będę.
OdpowiedzUsuńRozdział boski zwłaszcza Gruvia <3 Taaaaakie urocze (人´∀`*)
Zdrowia życzę :)
No dobra z ręką na sercu przyznam, że o paringu Gray x Juvia nie lubię czytać... Ale jak ty to napisałaś to normalnie chce więcej! I to przytulanie *rozmarzyła się do końca*. Ale powrót! Lucy jak mogłaś?! Masz go natychmiast przeprosić! Już! Albo chociaż zaproś go na randkę! Tak, tak będzie najlepiej... A teraz o paringu Gajeel x Levy: ON JĄ ODWIEDZIŁ! Wreszcie! A już się bałam, że nie przyjdzie do niej...
OdpowiedzUsuńGrimmjow: No to ciekawe jak by się paring rozkręcił, gdyby do niej nie przychodził geniuszu?
Zamknij się! A co do następnych rozdziałów... Ok... Dam radę... Mam nadzieję, że wrócisz szybko do zdrowia!
Pozdrawiam i nie życzę weny, ale szybkiego powrotu do zdrowia~! ;*
~Natuśka-chan
Gruvia <3 <3 Pięknie ci towyszło !!! Takie wzruszajace.
OdpowiedzUsuńGajeel w końcu zwlokłeś się z łóżka i poszłeś odiwedzić Levy ;D Tak trzymaj !!!
Lucy brak mi słów... Doskonale wiesz dlaczego Natsu się tak zachowuje i zamiast mu pomóc, ogarnąć go jakoś to ty jesteś wredna... :/ :/
Życzę duuuuużo zdrówka :) :) Żebyś szybciutko wróciła do formy i wstawianie kolejnych rozdziałów nie powodowało u Ciebie żadnego bólu głowy!!
Yaech ! Doczekałam się NaLu, za co bardzo Ci dziękuję. ;**
OdpowiedzUsuńCo do Gruvii to zgodzę się z Annaryl, było takie wzruszające. :D
I cieszę się, że Gajeel wreszcie odwiedził Levy.
A jeśli chodzi Ci o zdrowie, to doskonale Cię rozumiem, bo ostatnio też jakoś mnie głowa boli. :C
Gray..! Juvia..!
OdpowiedzUsuńEpic, epic, epic. Nie mam pojęcia, skąd ty masz takie zajebiste pomysły typu spotkanie na cmentarzu.. to było po prostu boskie, co mogę pisać :D Ur i siostra Juvii.. no no. W sumie jestem ciekawa, co z jej matką, bo nie pamiętam żeby pojawiała się w opowiadaniu (albo ja mam sklerozę, co jest prawdopodobniejsze)
Lucyna mogła zostać i przywrócić Natsu do stanu używalności, chociaż trzeba przyznać że też bym uciekła :< Cóż, może w następnych rozdziałach się poprawi.
No i GaLevy na końcu też było świetne (zastanawiam się, co na twoim blogu nie jest świetne, ale co tam)! Wszędzie pozna te długie, czarne włosy, piercing i skórzaną kurtkę - jak to przeczytałam to.. no nie wiem, aż mi się bardziej szkoda zrobiło, że to nie jest prawdziwy człowiek ;( Tzn. trochę bardziej niż zazwyczaj. No i nie dziwię się Gajeelowi, że nie chciał powiedzieć Levy skąd ma te rany (nie wiedziałam jak to ująć, gomen ;p) - też bym dziewczyny nie martwiła. Troskliwy metal-dres z osiedla ;*
Weeeeny, oraz żebyś szybko wracała do zdrowia, a głowa nie bolała :)
Ludzie przeczytajcie Ten fragment " Było zimno..", aż do końca Gruvii razem z tą piosenką Yiruma- River Flows In You !
OdpowiedzUsuńWtedy brzmi to jak wiersz. Pięknieee ! <3
OMG! Masz rację! *o* Pięknie brzmi, aż sobie przeczytałam na głos! *o*
UsuńOoo...chociaż jeden człowiek wysłuchał Mashiro :O
UsuńMashiro jest szczęśliwaa ^0^
Zaj*bisty rozdział!
OdpowiedzUsuń(fangerling mode on)
Whaaaw!
Kitler! <3 Nikolai! <3 Gruvia na cmentarzu! <3 Gajeel odwiedza Levy! <3 Jakie to jest świetne! Szkoda tylko, że Lucy taka wredota, ale przynajmniej żałowała. :)
Powrotu do zdrowia! ;3
Łaaa... Ale zajebiaszczy rozdział! Gruvia wyszła Ci naprawdę super! To moja ulubiona para w tym opowiadaniu <3 Mają wspólne problemy i wspólny blok xD Pasują do siebie idealnie! Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej i więcej ^^ Na Lucyne to ja jestem ZUAAA >.< Powinna się zaopiekować Natsu, a nie go tak na pastwę losu zostawić! Liczę na twoją poprawę blondyna! GaLevy, no nareszcie się nasz wyścigowiec pofatygował do niej! Oni to są dla siebie stworzeni. Totalne przeciwieństwa, a jednocześnie uzupełniają się nawzajem <3 Coś pięknego *.*
OdpowiedzUsuńPs. Zdrowiej szybko i się nie przemęczaj ;) Będę czekała cierpliwie na kolejny rozdział, iż jestem twoją lojalną czytelniczką ;*
~Patinaa~
Ohh... Wredna Lucy! *naburmuszona*
OdpowiedzUsuńChociaż nie przepadam za Gruvią to muszę ci powiedzieć, że mi się naprawdę podobało! ^^
Jeszcze NaLu i GaLevy... Umrę ze szczęścia~! <3
Oczywiście zgadzam się z tym, iż zdrowie jest ważniejsze od rozdziałów! Nic nie może tego zmienić!
Ale zaraz... Czy ja przypadkiem nie prosiłam o to, aby Luśka zatrzymała tą bluzę... E, tam~! I tak było świetnie! :>
Buziam i weny! :*
/no jestem....znowu któraśtam, ale co tam xD Świetny blog, chciałam komentowć każdy rozdział, ale tak mnie wciągło, że nagle BĘC i jestem na ostatnim. /i mimo że to wsystko jest pokręcone i nieco patologiczne, to świetne *-* Świetny blog, fajna fabuła, ciekawy styl pisania - czego więcej można sobie życzyć? ^^
OdpowiedzUsuńMam pytanko..Kiedy rozdział ? xd
OdpowiedzUsuńTo było słoooooodkie *.* Ta akcja z Gruvią. I ten kot zabójca xD
OdpowiedzUsuńCana: Jak widzicie doszła do siebie...
Nom :>
Cana: Ale teraz będzie dawać do cholery tych buziek -.-
A żebyś wiedziała! :D
Głupia Lucy! Głupia! Głupia!
OdpowiedzUsuńI zirytowała mnie...
Powinna wejść, opieprzyć go, przytulić, pomóc mu...
A ona poszła...
Niech wróci tam z powrotem, bo ja po prostu nie ręczę za siebie!
A Natsu jak zwykle.mądry <3
Zastanawiał się gdzie ją podział :D
Ale mimo wszystko powinna mu pomóc..