Dusiła się.
Momentalnie podniosła się z łóżka, zrzucając z siebie czarne
coś, co utrudniało jej złapanie oddechu. Puszysta, miękka rzecz spadła na
podłogę z miauknięciem. I prychnęła gniewnie.
- Kitler! Juvia się dusiła przez ciebie! Kocia mendo! – Krzyknęła
dziewczyna, wyskakując z łóżka i biorąc kota na ręce.
Ten zaś zamiauczał, spoglądając na nią swoimi dużymi,
błękitnymi oczkami.
No nie mogła no…
- Żeby się to więcej nie powtórzyło. – Ostrzegła,
odstawiając kota.
Ten otarł się o jej nogę, a potem wskoczył na łóżko i zwinął
się w kłębek na poduszce, patrząc na dziewczynę.
A Juvia, zdając sobie sprawę, która godzina, zaczęła
panicznie się ubierać.
- Czemu budzik Juvii nie zadzwonił?! Juvia się spóźni! –
Lamentowała, naciągając wełniany, beżowy bezrękawnik, który był częścią
mundurku jej szkoły. – Tata! Budzik Juvii wyłączyłeś?!
- Juviś? Nie, prądu nie było. A co, spóźnisz się? – Dobiegł
zza drzwi głos ojca, który chyba już dawno był na nogach, bo ani trochę nie
brzmiał na zaspanego.
- Jak Juvia zaraz nie wyjdzie to tak! – Jęknęła dziewczyna,
na szybko pakując pierwsze lepsze książki do plecaka i wyskakując z pokoju.
Na korytarzu prawie wpadła na ojca, który z kawą w jednej
ręce i tostem w drugiej, wracał właśnie z kuchni do swojego pokoju. Wzięła mu tosta,
napiła się jego kawy, a potem na szybko ubrała buty, przed wybiegnięciem z
mieszkania wołając jeszcze szybkie „Pa!”.
~*~
Z dłońmi wsadzonymi w kieszenie spodni szedł niechętnie do
szkoły.
No na cholerę mu to wszystko?! Czy mu się to kiedykolwiek przyda?!
No nie! W cholerę! Ale cóż… Trzeba to trzeba. Byle zdać. A potem pieprzyć to
wszystko.
Kiedy stanął przed wejściem do szkoły przystanął. Złapał
między palce tkwiącego w ustach papierosa i wciągnął dym w płuca.
- Gajeel-kun! – Usłyszał za sobą wołanie.
Wypuszczając spomiędzy warg obłoczek dymu obejrzał się za
siebie, widząc nadbiegającą Juvię. Zasapana, zmęczona, niepoczesana i na
dodatek z prawie otwartym plecakiem dobiegła do niego. I oparła dłonie na
kolanach, dysząc ciężko.
Nie skomentował tego, spokojnie dopalając papierosa i tylko
patrząc na dziewczynę, która starała się złapać oddech.
- Gajeel-kun! Szybciej, bo i Juvia i Gajeel-kun się spóźnią!
– Zawołała dziewczyna, kiedy w końcu złapała oddech.
Ale jemu to było wszystko jedno, czy się spóźni czy nie.
Wzruszył ramionami.
- Plecak ci się otworzył. – Stwierdził, jak gdyby nigdy nic.
I obserwował, jak dziewczyna jęknęła, ściągając torbę i patrząc, czy aby czegoś
nie zgubiła po drodze.
A on w tym czasie dopalił papierosa i butem dogasił go,
rozcierając go o bruk. Nie czekając na dziewczynę ruszył w kierunku szkoły.
- Gajeel-kun! Zaczekaj! – Zawołała, kiedy została w tyle,
choć tak bardzo się spieszyła.
~*~
Nie chciało mu się siedzieć w szkole. Po prostu sobie po
którejś lekcji poszedł.
Powoli dochodził do bloku, gdzie mieszkał. Wyrzucił na
chodnik i rozdeptał niedopałek. A potem wyciągnął z paczuszki drugiego papierosa.
I odpalił go z zapalniczki, którą wyciągnął z kieszeni spodni.
Wchodząc po schodach, bo winda nie działała a nikomu nie
chciało się tym zająć, powoli palił papierosa. Niespecjalnie spieszył się do
domu…
Kiedy tylko stanął przed drzwiami, słyszał już głośnie
kłótnie. Jak zawsze.
Nie zwracając uwagi na krzyki typu „zmarnowałeś mi życie”,
„pierdolona suko”, „wypierdalaj”, zamknął się w swoim pokoju. Ale tylko na
chwilę. Bo odkopując parę leżących na podłodze ciuchów, rzucił plecak na łóżko.
I przebrał się, odrzucając szkolny mundurek w kąt.
Teraz ubrany w zwykłe, ciemne dżinsy, czerwony T-shir i
skórzaną kurtkę, chwycił klucze leżące na parapecie i wyszedł, trzaskając za
sobą drzwiami.
Nie zważając na nieciekawe spojrzenie starszej sąsiadki,
która wracała właśnie z zakupami do mieszkania, chwycił papierosa między palce
i zaciągnął się mocno, dla uspokojenia. A potem po schodach, przeskakując co
drugi stopień, wyszedł z bloku, kierując się w sobie tylko znanym kierunku.
~*~
Juvia pożegnała się z Totomaru, Arią i Solem. Bo przed
budynkiem szkolnym musieli się rozstać, każde idąc w swoją stronę. Ona wracała
do domu. Oni najpewniej też, choć nie była pewna.
Raźno szła przed siebie, bo kiedy okazało się, że na
kartkówce miała wystarczająco punktów, by zaliczyć, z ulgą mogła odetchnąć. I
teraz, po lekcjach, po użeraniu się z innymi uczniami oraz nauczycielami, mogła
spokojnie zapomnieć o stresie i uśmiechnąć się do jasnego słońca, które grzało
świat.
Raźno wbiegła do bloku. I po drodze witając się z miłym
sąsiadem, który miał około czterdziestki, podeszła do drzwi mieszkania. Kluczem
otworzyła i zajrzała do środka.
- Tato? – Spytała, ściągając buty.
Ale głos jej nie odpowiedział. Tylko znajome miauczenie tej
kociej mendy, która Kitlerem się zwała. Więc taty nie było. Nie wrócił pewnie
jeszcze z pracy. Ściągnęła buty i odstawiając plecak pobiegła do dużego pokoju,
korzystając z okazji, że będzie miała władzę nad pilotem.
Włączyła telewizor. I skakała po kanałach, mając nadzieję,
że znajdzie coś ciekawego.
W końcu, z nudów oglądając jakąś hiszpańską telenowelę,
usłyszała odgłos otwieranych drzwi. A potem kroki. Znała ten ciężki chód.
Zwłaszcza o tej porze.
- Jak było w pracy? – Zawołała z salonu.
A mężczyzna odpowiedział westchnieniem. I poszedł do kuchni.
A odpowiedź ta znaczyła tyle co „jak zawsze”. Nie musiała długo czekać, aż
ojciec wejdzie do salonu i zobaczy Juvię rozłożoną na kanapie z pilotem w ręce
i kotem leżącym na jej nogach.
- Zaraz będą wiadomości. – Powiedział tylko, siadając na
fotelu i odstawiając kubek kawy na stolik.
- A nie będzie, Juvia ma pilota. – Odpowiedziała,
wystawiając zabawnie język.
~*~
- To o której wyścig?
- Jak zwykle o północy.
- To będę.
- Obstawiać?
- Chyba nie wątpisz we mnie, co?
Gajeel, stojąc w grupce z paroma innymi facetami, rozmawiał
z nimi na temat nachodzącego wyścigu motorowego. Sprawa najważniejsza – wyścig
ten był nielegalny i prowadzony na nocnych, uśpionych ulicach. Więc łatwo kto
mógł na policję zadzwonić i mogliby ich złapać.
Bez ryzyka nie ma zabawy.
Pod blokiem, na tle jakiegoś żenującego napisu, który nie
grzeszył kulturą, wyglądali jak prawdziwe dresy z osiedla. Ale kogo to
obchodziło?
No, mogło to obchodzić pewne dwie dziewczyny, które
zamajaczyły na chodniku pod tymże właśnie blokiem. Bo przystanęły na moment,
patrząc na grupkę wysokich, wyraźnie silnych facetów. A potem, spuszczając
spojrzenie, poszły szybkim krokiem dalej.
Jedna z nich, blondynka o dość pokaźnych kształtach,
zaciskała dłonie na pasku torebki. Druga, drobniejsza ale też ładna, o
niebieskich włosach, obejmowała rękoma jakieś książki i dociskała je do piersi,
jakby były skarbem.
Po mundurkach, jakie miały na sobie, stwierdził że chodzą do
Akademii Wróżek.
W Magnolii były dwa licea, które bardziej zapadły w pamięć.
Jego, Akademia Odwagi, może nie miała
takiej znowu zaszczytnej reputacji, to jednak z pewnością była drugą pod
względem liczebności uczniów. Miejsca ustępowała tylko Akademii Wróżek, która
zaś miała sławę bardzo dobrej i porządnej.
Kiedy dwie dziewczyny, wyraźnie przestraszone musiały
przejść obok nich, wszyscy na raz zagwizdali zaczepnie. A potem wybuchli
śmiechem, widząc, jak one prawie że uciekły.
Chwilę jeszcze chichrali się jak głupki. Aż w końcu Gajeel
wsadził do ust papierosa i zaciągnął się dymem.
- To jak, ugadujemy się wcześniej? Trzeba obczaić trasę.
- Ta. A jak twoja Bestia?
- Dobrze. Niepokonana jak zawsze.
~*~
Tą oto częścią 2 zakończyliśmy całkowity prolog tego opowiadania. W odpowiedzi na pewne pytania - tak, Loke będzie. Ale nie jako uczeń. Zresztą zobaczycie jeszcze.
Teraz moje kasztanki widzicie, że ten blog z pewnością nie należy do normalnych. Wszyscy już zdążyliście chyba wyczaić, co tu się dzieje i jakie problemy kto ma. Cóż, to wszystko jeszcze się rozwinie. I będzie więcej i więcej. Cóż mogę powiedzieć... Czytajcie! Bo romanse tutaj też będą!
~Podobało się? Komentuj!~
...
OdpowiedzUsuńKITLEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEER! <3
*skacze dookoła, klaskając i przytulając do siebie zdjęcie Kitlera - reasumując "psychofangirling right now" ale w końcu się uspokaja i zasiada na tronie oceny*
Na początek, Kitler - nosz, uwielbiam tego kota. *^* Szkoda, że nie ma swojego wąsika, ale mniejsza. Kitler, moje Ty paringowe guru Ty. <3 No i Nikolai...(czyli tatuś) Niby dopiero się pojawił, ale ja wiem, jestem pewna, że będzie fajnym tatą. <3 KLAUS! NIKOLAUS! D: Że też Nikolai'a widzę, jako Klaus'a...ale kij.
Gajeel startuje w wyścigach, ma bestię...ale nie. Nie obstawię na niego. Wolę nie, bo jeszcze kasę stracę. Beast! <3 Gajeel, byłbyś ideałem, gdybyś tylko nie palił. NIE PALAJ MI TUTAJ Z DRESAMI POD MOSTEM, JAK NATSU PIJE TAM Z CANĄ. JASNE!? D:<
~ Evil Queen
2 sprawy mnie ciekawią... Jak nie było prądu to skąd Juvia wiedziała, że się spóźni i cytat:
OdpowiedzUsuń"- Gajeel-kun! – Zawołał za sobą wołanie."
Nie to że się lubię czepiać, ale pomyślałam, że powinnaś wiedzieć. Wiem że błędy to cechy ludzkie.
A co do rozdziału to jak zwykle świetny ^V^
Gajeel pali, łuhuhu. Taki Bad Boy. Zakładam, że będzie z Levy. To takie idealna połączenie. On zły i ona dobra.
I nie mogę się doczekać kolejnych romansów i oczywiście Loki'ego <3
Pozdrowionka Maru-chan ^^
Prądu nie było od któreś tam godziny do czasu, aż miał zadzwonić budzik. Potem wróciło. Poza tym mogła sprawdzić na ręcznym zegarku ;)
UsuńFajne. Gajeeel bierze udział w wyścigach?
OdpowiedzUsuńNo no! Blog mnie bardzo zaciekawił. Czekam na więcej.
Pozdrawiam i weny życzę
Gajeel dokładnie taki, jakiego go sobie wyobrażałam *-* Aww, Gajeel *fangirling*
OdpowiedzUsuńNo i prolog zakończony.. Opowiadanie zapowiada się niesamowicie (ale chyba już to pisałam), takie to.. prawdziwe będzie. No i szybko dodajesz rozdziały - oby zostało ci to na jak najdłużej xD Weny!
"
UsuńBlog może zawierać śladowe ilości alkoholu, narkotyków, seksu, dziwek, patologii, dresów z osiedla, Kitlera i kasztanków!
Czytasz na własną odpowiedzialność, jednocześnie stając się kasztankiem!
"
Hahaha :D Oto stałam się kasztankiem.
Ooo ;3 jeszcze nie doszłam do nowszych rozdziałów w tamtym, a Ty mi już tutaj tg serwujesz.
OdpowiedzUsuńI dobrze! ;3 Gajeel *,* i motor <3
Patologia i wszystko inne jak najbardziej mnie się podoba.
Mnie i mojej zrytej bani ^^ Czekam na nexta xD
Wwoooooowwww!!! Kurde fajna historia się kroi! Już mi się podoba! Najbardziej to mnie chyba martwi Gray ;/ Mam wieeeeeeeelką nadzieję, że Juvia jakoś go wesprze ^^ Naprawdę wieeeeeeelką nadzieję xD Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam ;D
OdpowiedzUsuńPs. Bardzo utalentowana z Ciebie dziewczyna.
Widzę, że Gajeel to uwielbia nadmiar adrenaliny.. Sama bym tak chciała jak on *.*
OdpowiedzUsuńTaki wyścig, tylko że ja swoją truflą (czyt. autem, ochrzczony przez braciszka) ^^
Emocji na pewno nie zabraknie w tym opowiadaniu, bo zapowiada się na prawdę świetnie >.< Mam nadzieję, że nie zszarga mi to psychiki, ale cóż.. ryzyk - fizyk hyhy ^^
Buuuzia Słońce ;*
Inspiracji <3
Paatologia! Piękna, cudowna patologia! *.*
OdpowiedzUsuńNoo, do Gajeela to wszystko baardzo dobrze pasuje, muszę przyznać. A skoro Loki też będzie.. aww, będę się jarać! Ciekawe co takiego z nim zrobisz.. ojejujeju, już bym chciała następny rozdział.
Weny do tej wspaniałej patologii! x3
Będzie ostro XD <3
OdpowiedzUsuńPtrolog wkręca xD więc co dopiero rozdziały ;p Lecę czytać :3 ^____^
OdpowiedzUsuńSzczerze to na początku nie byłam co do tego przekonana, ale te wyścigi, kłótnie rodziców... Zaciekawiło mnie na maxsa *.* Szkoda, że Cana była tak głośno, i obudziła rodziców, i mnie przyszli opierniczyli, że nie śpię!
OdpowiedzUsuńCana: Sumimase!
Siedź tam w koncie i się zamknij! Jestem na cb wkurzona!
Cana: *mina zbitego psa*
To przynieś mi żarcie, żeby rodzice się nie zorientowali to ci wybaczę.
Cana: HAI!!!
Kooootek <3
OdpowiedzUsuńZginęła śmiercią poprzez uduszenie przez kotka :D
Wszyscy piją... albo inaczej... chlają, ćpają, palą, biorą udział w nielegalnych wyścigach, imprezują albo uczą się.
I to ostatnie jest chyba najgorsze :D
Czyli oni jeszcze do innego liceum chodzą?
Ja to się już nie mogę doczekać tych wszystkich romansów ^^
Bo ja wiem że ty świetnie to piszesz :D