Wszedł do szpitala. Co jakiś czas odwiedzał tego skrzata. No
bo jak miałby się nie martwić o jej stan, skoro to on ją do tego doprowadził?
No, to się martwił.
Odwrócił się, widząc pielęgniarkę. Skinął głową. A kobieta
uśmiechnęła się niepewnie.
- Została dzisiaj wypisana. – Poinformowała go.
Chwilę to trwało, nim przyswoił informację. Ale w końcu jego
mózg zaczął działać. I zrozumiał sens słów, które zostały wypowiedziane przez
pielęgniarkę.
- Jak to wypisana? – Spytał, jakby jednak myślał jeszcze, że
to głupi żart. Ale dzisiaj to nie Prima Aprilis, nie?
- Normalnie. Teraz jedyne co musi to odpoczywać i nie
nadwyrężać nogi. Równie dobrze może odpoczywać w domu, a nam tu są potrzebne
wolne miejsca. – Powiedziała pielęgniarka, dalej uśmiechając się dość
niepewnie.
Yhym… No to super… I kto teraz zje tą czekoladę, co leżała w
jego plecaku? Specjalnie aż wybulił kasę, by kupić jej coś słodkiego i co, nie
będzie miał jak jej dać tej samej chemii?
- Ta… Dzięki… - Mruknął od niechcenia, odwrócił się i
wyszedł po prostu ze szpitala. Bo co miał tu dłużej siedzieć? Po co?
Stanął na tych schodkach prowadzących do budynku i wyciągnął
z wewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów.
- A ty co tu robisz? – Usłyszał głos obok siebie.
Dziewczyna o blond włosach w mundurku Akademii Wróżek
przyglądała mu się z zaskoczeniem, ale też z pewnego rodzaju dystansem.
Wzruszył ramionami, wsadzając papierosa do ust i odpalając go.
- Chciałem odwiedzić Levy, ale ją wypisali. – Odpowiedział
obojętnie.
Dziewczyna, jakby zaskoczona, spojrzała na drzwi szpitala. A
potem na niego.
- Ale…?
- Mnie nie pytaj. – Przerwał jej, nieco zirytowany wolnym
tokiem myślenia dziewczyny. Choć jeszcze niedawno to on potrzebował chwili, by
wszystko ogarnąć. – Jesteś jej przyjaciółką, nie?
- Nom. – Odpowiedziała, zaskoczona.
I patrzyła, jak ściągnął z ramienia plecak, otwierając go i
grzebiąc jedną ręką w jego wnętrzu. Aż w końcu wyciągnął czekoladę. I podał
tabliczkę dziewczynie, która trochę tępo patrzyła to na niego, to na owy
prezent dla Levy.
- Jak będziesz u niej, to daj jej to. Powiedz, że od
Gajeela. – Powiedział, zamykając plecak i znowu przerzucając go sobie przez
ramię.
Miał odejść, ale wtedy dziewczyna go zatrzymała. Czując
szarpnięcie za rękaw kurtki spojrzał na blondynkę, która uśmiechała się z
tajemniczym błyskiem w oczach.
- Powinieneś sam jej to dać. – Powiedziała, oddając mu
czekoladę.
I tak właśnie dowiedział się, gdzie mieszka ten skrzat o
niebieskich włosach.
~*~
Z przejęciem czytała, jak Steven objął Marikę, jak zamknął
ją w silnych objęciach swoich rąk, przyciągając do siebie.
Z przejęciem czytała, jak mówił, że nigdy już nie zostawi
jej samej…
Z przejęciem czytała, jak ich twarze zbliżały się do siebie,
jak…
Ding, dong!
No cholera, przerywanie w takich momentach powinno być
karalne! Z irytacją wadziła zakładkę między karty książki, odłożyła ją, a potem
wstała. Ale nie o własnych siłach. Cóż, gips założony na całą prawą nogę
uniemożliwiał jej chodzenie. Więc musiała sobie dopomagać jakoś.
O kulach przeszła ze swojego pokoju, poprzez korytarz, aż do
drzwi. I otworzyła je, chcąc sprawdzić, kto przeszkadza jej w tak wspaniałej
lekturze.
Jakie było jej zdziwienie, kiedy dostrzegła przed sobą
Gajeela. Ale i uśmiechnęła się.
- Hej. – Mruknął chłopak, jak zwykle tym swoim niemrawym
tonem, patrząc na nią również niezmiennym, przerażającym spojrzeniem.
Ale ona zdążyła go polubić. A to, jaki był, wydawało jej się
jeszcze bardziej intrygujące. Jak dobra książka, którą trzeba przeczytać od
początku do samego końca, ale mimo to wiecznie będzie ci towarzyszyć wrażenie,
że to nie koniec historii…
- Hej! – Odpowiedziała wesoło, odsuwając się nieco, by mógł
wejść. – Ale zaraz… Skąd wiesz, gdzie ja mieszkam?! – Spytała zdezorientowana.
Bo nagle uświadomiła sobie, że przecież nie mówiła mu tego…
- Ta twoja przyjaciółka, cycata blondyna mi powiedziała. –
Stwierdził, wzruszając ramionami. Ale nie wszedł. Tylko wyciągnął coś z plecaka
i podał jej to. – Dla ciebie. – Dodał, nie spuszczając z niej tego swojego
spojrzenia czerwonych, strasznych oczu.
Z zaskoczeniem wzięła do ręki czekoladę. I aż jej oczy
zabłysły.
Słooooodkieeee… Mniam.
I nagle usłyszała dość przerażające „Gihi” dobiegające od
strony drzwi. Wzdrygnęła się, patrząc na chłopaka, który szczerzył się, patrząc
na nią. I nagle poczuła się jakby miała paść ofiarą strasznego potwora.
- Niezłą miałaś minę. – Powiedział, dalej się szczerząc. A
potem uniósł rękę. – To ja lecę. Na razie. – Dodał, z zamiarem odejścia.
Mogłaby go zatrzymać. Zaprosić. Na jakąś kawę chociaż.
Cokolwiek. Ale mimo to stała w drzwiach i patrzyła na oddalającego się
chłopaka. Na jego długie, czarne włosy, skurzaną kurtkę, spodnie moro w
odcieniach szarości i glany. Na to wszystko, czym był. A był tak inny od niej.
W końcu przemogła się. I zamknęła drzwi, opierając się o
ścianę. I gapiła się w czekoladę, którą dał jej Gajeel. Mimo, że spotkali się
te zaledwie parę razy, kiedy ją odwiedzał w szpitalu. Mimo, że nie wiedzieli o
sobie nic.
I mimo wszystko on odwiedzał ją. Zajmował jej czas. Był przy
niej.
A teraz kupił jej nawet czekoladę na osłodzenie życia.
- Kyaaa! – Pisnęła cicho, tuląc do piersi czekoladę.
I wspominając sceny z tych wszystkich romansów.
~*~
Dzień w Akadmii Wróżek zaczynał się jak zwykle. Uczniowie
zbierali się pod swoimi klasami, czekając na nauczycieli. Tych, którzy mieli
mieć sprawdzian, można było widzieć z nosami w książkach lub przygotowujących
ściągi. Zaś ci, którym nic nauczyciele nie zaplanowali, siedzieli w grupkach,
gadając i śmiejąc się.
- Ohayo! – Zawołała Lucy wesoło, podchodząc do innych ze
swojej klasy.
- Ohayo! – Odpowiedziały jej dziewczyny.
Ona jednak nie ich szukała. Powiodła spojrzeniem po grupce
uczniów. Aż w końcu dostrzegła różowe, sterczące włosy. Zaraz podbiegła do
chłopaka, który siedział z pochyloną głową, gapiąc się w czubki własnych butów.
- Ohay, Natsu! – Powiedziała wesoło, pochylając się nieco
nad nim z szerokim uśmiechem.
Chłopak podniósł głowę, patrząc na nią zdezorientowany.
Cienie pod oczami utwierdzały ją w przekonaniu, że nie spał dobrze.
- E… O-Ohayo? – Odpowiedział niepewnie, spoglądając na
dziewczynę. Ale jego zachowanie nie zraziło jej. Nadal uśmiechnięta słodko do
chłopaka, kontynuowała.
- Masz dzisiaj czas po szkole? Moglibyśmy pójść gdzieś
razem.
Natsu wytrzeszczał wpierw na nią gały. Tak jak połowa klasy.
Ale ona, nie przejmując się tym, uśmiechała się ciepło do chłopaka. Który po
chwili, jakby przyswoiwszy, co do niego mówi, również się uśmiechnął. Tak
szeroko, szczęśliwie i pięknie, że aż na moment ugięły się pod nią kolana.
- Jasne!
~*~
Some GaLevy here... And some NaLu... So... Be happy ~~ <3
~Podobało się? Komentuj!~
GAJEEL, JAK ŚMIESZ OBRAŻAĆ CZEKOLADĘ, NAZYWAJĄC JĄ CHEMIĄ!? NO JAK!? Pomijając fakt, iż lekcji chemii nienawidzę, a czekolada to świętość ma...*przestawia się na jabłka, bowiem truskawki o tej porze roku nie idą w parze z jej zamiłowaniami*
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko, to urocze. LUCY SHIPS GALE! *o* To jeden z tych nielicznych, praktycznie niemożliwych momentów, w których zaczynam ją choć trochę szanować. Moment z czekoladą..."Olać romans, czekolada lepsza!" - jak to zaiste mogła nasza Levy pomyśleć. Bo przecież czekolady nie rosną na drzewach...ani pieniądze na nie. ZDZIERSTWO, TO WINA [cenzura anty-polityczna, ale zapewne domyślacie się, co chciałam tutaj napisać D:]
Na koniec, NaLu - no, Lucy zaprosiła Natsu na randkę. *o* Gdyby nie fakt, iż przez moment miałam wrażenie, że zachowuje się, jak wykorzystujący pustak (niestety - realia bogaczy XXI-wieku), to fangirlowałabym na całego. Ale tak, to się tylko cieszę. Dobrze chociaż, że Lucy wychodzi poza stereotyp bogatych / popularnych i nie jest ani popularna, a jedynie bogata. :3
~ Evil Queen
Tak, jestem happy ^^ i dokładnie jak Levy "Kyaaaa" <3 słodko
OdpowiedzUsuńKyaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! (Yasha ma atak, jej serce bije jak szalone, ręce się trzęsą z podjarania, a uśmiech ma tak szeroki, że nie mieści się jej na mordzie). O boże, o boże, o boże xD Hahaha aż mi odpierdziela, ale to było takie kurna słodkie! Takie... takie... Kyaaaaaaaaaaaaaaaa! No nie mogę przestać się szczerzyć i cieszyć, NaLu było słodkie, ale GaLe to już w ogóle odlot miałam <3 I piona dla "cycatej blondyny" (co raz bardziej lubie "tego" Gajeela, niech się Lecy strzeże bo będzie miała rywalke w miłości xD) za to że pomogła czekoladzie dotrzeć tam gdzie jej miejsce. A za ten rozdział... no po prostu Cię kocham! Jest co raz lepiej i lepiej, choć się wydaje, że lepiej być nie może! O fuck, to co to będzie potem? Renuś, przed następnym rozdziałem dzwoń po karetke dla mnie, ale otworze im drzwi dopiero jak skończe czytać następny epic rozdział(bo wiem, że taki będzie - każdy twój taki jest).
OdpowiedzUsuńKyaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa (ucieka piszcząc po całej chacie i wymachując nogami jak dzikuska xD);*
Jak to czytałam to miałam wielkiego banana na twarzy.
OdpowiedzUsuńLaxus: Jej rodzina myślała, że coś z nią nie tak!
Musisz mi wypominać. Rozdział słodziutki, ale miałam podnietę jak to czytałam!
Laxus: Powoli zaczynam podejrzewać, że uzależniła się od tego bloga
A żebyś wiedział.
Weny!
NaLu jupiiiii :3 O Lucy chce się z nim umówić, super. :3 Natsu biedny, może Lucy go trochę uszczęśliwi. Powoli acz skutecznie pojawia się mój ukochany pairing. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział tak jak zawsze. Czekolada jest chemią, ale czekoladową i pyszną chemią *__* Gajeel i Levy to już w ogóle, ale Natsu i Lucy dopiero działają. No zapewne nim Lucy się kapnie będzie zakochana w Salamandrze po uszy :*
OdpowiedzUsuńWENY ŻYCZĘ!
Yaeah, GaLevy! <3
OdpowiedzUsuńA Lucy.. wzbiła się na wyżyny. Ta jest, niech szybko poprawi swoją opinię o Natsu. I wyciągnie go z tego bagna, nuu. Biedaczek.. Natsu, rzuć to chlanie!
Rozdział jak zwykle świetny! Wenyy!
GaLevy <3 Szkoda, że Levy go nie zatrzymała.. chociaż może to i dobrze, jak śmie nazywać czekoladę chemią :< A Lucy bawi się w swatkę - ja już wiem, co oznaczał ten błysk w jej oczach...
OdpowiedzUsuńLuuucy, dajesz! *skacze i kibicuje z pomponami* A tak na serio, nie dałabym rady, strasznie ciężko jest skakać w glanach :<
Już sobie wyobraziłam uśmiech Natsu.. Nic tylko czekać i powtarzać ci, że jesteś zajebista. Weny!
GaLevy <3 Czekoladka <3 Mniam ^^ Narobiłaś mi ochoty :D Zajebiaszczo ci to wyszło ! :D
OdpowiedzUsuńNaLu ! <3 I ta radocha :P Już się nie mogę doczekać ;***
Z niecierpliwością czekam na kolejny ! I zapamiętaj sobie by nie obrażać czekolady ! >.< Buzka ;*
Oh.Ah. GALE, GaLE ~♥
OdpowiedzUsuńDał jej czekoladę. Dobry człowiek dobry.
Chwila...czy on nazwał to chemią ? :I
Zły...
Chociaż nie.. Gajeel zajebisty. :3
Jeagerjack : Zdecyduj się...
Ciiicho.. mi tam.
Wiesz co. moze on ja zabierze na swoja Bestie i będą sobie...jeździć. (~ *w*)~
No i jeśli on wie gdzie Levy mieszka ,będzie ja czasem tam odwiedzać ? ^^
O tak.. To by było...świetne. *oczy jej świecą niczym Lucy*
Jeagerjack: Przerażasz..i co Rene ona teraz będzie miała jakieś sprośne myśli..
Nie prawda ! *focha się i tupa nogą*
Yay ! NaLu!
Ona zaprosiła go na randkę. :3
Ale to nie powinno być na odwrót ? o:
O tam mniejsza o szczegóły. xDD
No nie mogę się doczekać . ^_^
Pisz, pisz.
Pozdrawiam i weny miej dużo.
~Redfox
Kyaaa <3 !! Rozdział uroczy :) Galevy ;) No ale grzechem jest nazywać czekoladę chemią !!
OdpowiedzUsuńNalu <3 Po prostu brak mi słów, żeby wyrazić jak mi się ten i poprzedni rozdział podobał :) :)
Nie mogę się doczekać następnego !!!
Weny :*
Kiedy to czytałam jadłam czekoladę! ^^ Co prawda gorzką, ale zawsze coś... :3
OdpowiedzUsuńSłooodko! Chcem więcej NaLu! Więcej GaLevy! Więcej niedokończonych książek! A nie... Tego nie chce! ^^ To było wredne tak jej przerwać! :/ Kocham te notkiii...! <3
Czekam na więcej!
Pozdrawiam i weny :*
Wystarczy nie wchodzic na neta trzy dni TYLKO TRZY DNI i znow mam zaleglosci!!! ;(((
OdpowiedzUsuńAle .. Znalazlam plus - mam sporo do czytania a w zasadzie mialam sporo do czytania.. Przeczytalam to na wdechu.. Tak mnie wciagnelas w ta historie :D
Wypadek.. Achhh polaczyl ich wypadek.. Gajeel jest taki zajebisty jak sie martwi :D i dal jej czekolade :D mam nadzieje ze bedzie ja odwiedzac i tak zacznie sie ich plomienna milosc ... (za duzo romansow czytam :D)
Natsu.. Nie sadzilam ze taka tragedie przezywa.. To dobrze ze Lucy zjawila sie we wlasciwym miejscu o wlasciwej porze i widze ze cos sie kroi bo "ugiely sie pod nia kolana" :D bedzie NaLu bedzie NaLu :D
czekam na wiecej :* i pamietaj ze nawet jak sie spozniam to i tak nadrabiam :* a teraz lece na "wrozki" tam tez mam zaleglosci :** weny kochanie zycze :***
Akcja się jak widzę rozwija!
OdpowiedzUsuńLucy bawi się w swatkę, niczym Mirajane! Nawet ten błysk w oku... ;D
A po za tym... (zastanawia się przez chwilę) ... GaLe!
On dał jej czekoladę! *o* To takie kawaii! <3
A Lucy wzięła sprawy w swoje ręce, co?
(podskakuje z radości, jednocześnie klaszcząc w dłonie)
Nareszcie NaLu!
Jeszcze tylko Gruvia się rozkręci i będę wniebowzięta. ^____^
Rozdział świetny. ;33
Noooo *.*
OdpowiedzUsuńBrak mi słów..
Rozdział przepełniony słodkościami od początku do końca.. wliczając również tytuł rozdziału, dzięki czemu moje endorfiny już zaczęły szaleć i domagały się słodkości ;D
Nie mogę się doczekać (jak zawsze niecierpliwa Kaśka xD) na kolejną notkę.. na kolejny rozwój zdarzeń.. ah! ja chcę już przeczytać >.<
Buzia Słońce, weny ;*
<3
Wiesz co Gajeel? Przez ciebie jestem załamana TT___TT Powiedziałeś, że czekolada to chemia i nie wiadomo jeszcze co?! Zginiesz.... zginiesz śmiercią długą i bolesną, ale..... dopiero za 78 lat xD
OdpowiedzUsuńDam ci pożyć. BYlebyś się z Levy ożenił ^^ Lucy wyszła rzeczywiście na taki plastik, ale to nic... ^^ Najważniejsze, ze go zaprosiła ^^
~Mika
No, no. Gajvy, NaLu i co jeszcze? ^^ Rozdział świetny, ale nieeeeeeeeeeeeeeeeeee chce mi się rozpisywać, a raczej nie mogę, bo przez tą pijaną wariatkę rodzice znów się darli na mnie, żebym poszła spać. Więc oyasumi~
OdpowiedzUsuńCana: Oyasumi~
Wynocha z pokoju! >.<
O mój Boże!
OdpowiedzUsuńNiby nic tak końcówka, prawda?
Nic takiego wow...
Cholera, dziewczyno, jak ty to robisz, że to jest takie zajebiste, co?!
No gadaj ;____;
Niby nic, a człowiek się ropływa jak to czyta :D
Jak czekolada od Gajeela ^^
Lucy sama z siebie zaprasza na spacer, a on w ten swój Natsowy sposób się zgadza <3