Westchnęła cicho. Martwiła się o Levy. Nie było jej dzisiaj w szkole. A jak do niej dzwoniła, nie odbierała. Bała się, że mogło jej się coś stać… Na pewno coś się stało. Bo gdyby była chora, napisałaby chociaż do Lucy SMS’a o tym. A tymczasem nie mogła się do niej dodzwonić.
Poprawiła plecak na ramionach i ruszyła żwawym krokiem w stronę biblioteki. Będzie musiała zapytać o to, co się dzieje, matkę Levy.
~*~
- Dzień dobry! Co się stało z Levy? Nie było jej dzisiaj w szkole i… - Zaczęła. Ale nie dokończyła. Widząc jak wyraz twarzy kobiety się zmienił. Uśmiech zniknął, zastąpiony zmartwieniem.
- Levy miała wypadek. Leży w szpitalu. Ma roztrzaskaną nogę. – Powiedziała kobieta ze zmartwieniem.
Ale że… Levy miała wypadek?! O Boże... Nie zważając na wołania pani McGarden Lucy wybiegła z biblioteki, z pewnością nie zachowując przy tym ciszy.
Kiedy biegła w stronę szpitala, potrącała po drodze ludzi. Ale nie zatrzymywała się, by przeprosić. Tylko biegła dalej jak wariatka, chcąc jak najszybciej dotrzeć do szpitala i wiedzieć, jak czuje się jej przyjaciółka…
Kiedy wbiegła do budynku, dysząc i sapiąc, spytała pielęgniarkę w recepcji, gdzie leży Levy. I kiedy tylko usłyszała numer pokoju i piętro, zaraz poleciała w stronę schodów. Czując coraz większe zdenerwowanie i strach. Bała się o przyjaciółkę. Jeśli to coś poważnego… Cholera!
Otworzyła gwałtownie drzwi do pokoju, w którym leżała. I dwie osoby, słysząc trzask, aż podskoczyły, odwracając się w jej stronę.
Bo Levy nie była sama. Obok niej siedział chłopak z długimi, czarnymi włosami. I piercingiem. I w ogóle wyglądał jak jakiś metal.
Skąd Levy ma takie znajomości?!
Lucy stała wryta, gapiąc się na chłopaka. Który po chwili wstał. I spojrzał na Levy.
- Zdrowiej szybko. – Rzucił, jakby od niechcenia. I wsadzając dłonie do kieszeni spodni wyszedł. Kiedy mijał w drzwiach Lucy, posłał jej spojrzenie. Takie, na którego widok plecy dziewczyny przeszył zimny dreszcz, a ona sama drgnęła przestraszona. Ale szybko poszedł sobie.
- Lu-chan! – Zawołała wesoło dziewczyna, uśmiechając się szeroko.
A Lucy z ulgą stwierdziła, że poza nogą w gipsie, dziewczyna wyglądała całkiem dobrze. No, może na rękach miała parę siniaków…
Zaraz podbiegła do niej i usiadała obok. Pierwsze i najważniejsze pytanie…
- Co to za chłopak? – Spytała podejrzliwie, nachylając się do dziewczyny, jakby gotowa na ploteczki.
- Ehh… - Jęknęła Levy. – Znaczy… On mnie potrącił i…
Lucy zaraz odsunęła się ze zdenerwowaną miną.
- To po co on tu do ciebie przychodzi?! Powinien się trzymać od ciebie z daleka a nie!
- Spokojnie, Lu-chan! – Uspokoiła ją szybko Levy. I uśmiechnęła się wesoło. – On był mnie przeprosić. No i chyba uznał, że skoro to on mnie potrącił, to będzie mnie czasem odwiedzał.
Lucy spojrzała podejrzliwie na Levy. Ale w końcu westchnęła cicho z miną typu „No niech będzie…”. A potem uśmiechnęła się do przyjaciółki ciepło.
- Jak się czujesz?
~*~
Lucy westchnęła, wyciągając ze swojego plecaka książkę z biologii. Niedługo będzie sprawdzian, wypadałoby się pouczyć.
Kiedy przechodziła właśnie do działu odnośnie układu
mięśniowego, dostrzegła, jak ktoś zasłonił jej podręcznik jakąś książką.
Zirytowana dziewczyna podniosła spojrzenie na osobę, która jej przeszkodziła.
I ze zdziwieniem dostrzegła tego samego chłopaka, który był ostatnio u Levy. Jego chłodne spojrzenie czerwonych oczu przesunęło się po niej, wzbudzając u dziewczyny chłodny, nieprzyjemny dreszcz. A potem chłopak prychnął pod nosem, podając jej książkę.
- Chcę ja wypożyczyć. – Stwierdził, wsadzając dłonie do kieszeni spodni.
- A ma pan kartę biblioteczną? – Spytała, spoglądając na książkę. Medycyna? Rehabilitacja złamanych kości? A to ciekawe…
- Nie. – Odpowiedział, jak gdyby nigdy nic, dalej gapiąc się na nią tym chłodnym, nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Więc wyrobienie to będzie chwila moment. – Stwierdziła, wyciągając długopis i kartkę, na której musiała zapisać odpowiednie dane. – Imię i nazwisko?
Magnolia o tej porze należała do pięknych widoków. Zwłaszcza
z tego miejsca.
Bo poza miastem, na jednym ze wzgórz, zrobiono świetne miejsce do przesiadywania. Palenisko, a dookoła ławki. Parę stolików. Co z tego, że popisane, lub ktoś scyzorykiem wydrapał w polakierowanym drewnie jakieś napisy czy imiona. On lubił to miejsce. Bo niespecjalnie znane było ono innym. A nawet jeśli, nikomu nie chciało się tu chodzić. Bo nikt nie myślał, jak wspaniałe mogą stąd być widoki.
Oparty o barierkę, która ogradzała to miejsce od strony miasta, wpatrywał się w jesienną Magnolię. Liście, które przybierały złote i czerwone odcienie, podkreślały kolor zachodzącego słońca. Tak. Stąd były niesamowite widoki.
Jak znalazł to miejsce? Uciekał. Od świata. Od otoczenia. Uciekał, jak zwykle. I po prostu, pewnego razu… Znalazł się tutaj.
Wydmuchał z płuc obłoczek dymu. I wsadził znowu papierosa między usta. A potem postawił plecak na ziemi, wśród złotych i czerwonych liści. I wyciągnął z niego książkę, którą wypożyczył.
Cholera, kiedy on ostatnio miał w rękach jakąkolwiek książkę? Ehh, dawno temu… Otworzył ją, zastanawiając się, czy znajdzie tu coś, co mogłoby chociaż trochę poszerzyć jego wiedzę odnośnie tego, co będzie musiała robić dziewczyna, którą doprowadził do takiego stanu.
Lucy wracała późno z biblioteki. Pani McGarden już ją
zamknęła, więc szła teraz do domu. Było dość późno… Ale jej to nie
przeszkadzało. Chociaż nie było wcale tak późno. Po prostu coraz wcześniej słońce
zachodziło, pozbawiając świat swojego światła.
Trochę się bała wracać sama. Bo tak ciemno… Nie wiadomo kogo spotka… Ktoś ją jeszcze napadnie…
- Kyaa! – Pisnęła przestraszona, słysząc praktycznie obok siebie czyjś niewyraźny głos. Podskoczyła i cofnęła się, patrząc jednocześnie, kto ją niepokoi.
I zaraz poznała te różowe, sterczące włosy.
Natsu siedział pod ścianą jakiegoś budynku. I wyglądał jak jakiś menel, mając tak pochyloną głowę i trzymając w ręce pustą butelką po alkoholu.
Nigdy jakoś specjalnie się nim nie przejmowała, ale musiała przyznać, że zmartwił ją jego stan. Kucnęła przy nim. I szturchnęła go w ramię.
- Hej, Natsu… Wszystko w porządku? – Spytała cicho.
Chłopak drgnął.
-Igneel?! – Zawołał, unosząc głowę.
I dziewczyna widziała. Jego twarz, która zdradzała załamanie. I rozpacz. Ślady po łzach na jego policzkach.
A kiedy Natsu zdał sobie sprawę, kto przed nią stoi, otarł szybko dłońmi twarz. I z trudem podniósł się, wypuszczając z dłoni butelkę, która potoczyła się po chodniku.
- Nic mi nie jest… - Stwierdził, jak gdyby nigdy nic, opierając się plecami o chłodną ścianę.
- Nie kłam, widzę że…
- A co ty możesz o tym wiedzieć?! – Wykrzyknął nagle chłopak, spoglądając na nią z gniewem. – Ty, która urodziłaś się w bogatej rodzinie! Ty, która jesteś szczęśliwa! Masz wszystko! Ty, która codziennie widzisz się z rodziną! – Oderwał się od ściany. I chyba chciał do niej podejść. Ale potknął się o własne nogi. I wpadł na nią.
Cudem podtrzymała go, by oboje się nie przewrócili.
- Skończ pleść głupstwa i powiedz mi, gdzie mieszkasz. Odprowadzę cię. – Powiedziała. Przerzuciła sobie jego rękę przez ramiona, by go podtrzymać.
Chłopak do lekkich nie należał. I cieszyła się, że jako tako szedł o własnych siłach. Bo gdyby całkiem stracił przytomność i musiała go nieść… Nie dałaby rady. Nie miała najmniejszych szans.
Chwiał się. Czasem musieli przystanąć, by mógł złapać równowagę. Czasem, ledwo się trzymając, opierał się o nią, coś mamrocząc pod nosem. W kółko. Te same imię. To, którego nie znała. Igneel, Igneel…
Kiedy doszli do bloku, w którym mieszkał, wpakowali się do środka, a potem do windy. Chłopak, niemrawo, wcisnął przycisk z numerem 4. I winda ruszyła, zabierając ich na odpowiednie piętro. A potem znaleźli się pod drzwiami jego mieszkania.
Chłopak wsadził dłoń do kieszeni. A potem do drugiej. Za trzecim podejściem w poszukiwaniach wyciągnął klucz. I próbował wsadzić go w dziurkę, ale nie wychodziło mu to.
- Daj to. – Powiedziała zirytowana Lucy i odebrała mu klucz. I sama szybko otworzyła drzwi.
Natsu zaraz wpakował się do środka, zataczając się i podtrzymując ściany. Dziewczyna poszła za nim, by być pewną, że nic mu się nie stanie.
Nie zdziwił ją panujący w jego mieszkaniu bałagan. W końcu po kimś takim jak on mogła się tego spodziewać.
Weszli do sypialni. On, nawet nie zrzucając z łóżka rozwalonych ubrań, położył się. I chwilę później chrapał głośno. A ona rozejrzała się. Na biurku stało zdjęcie. Podeszła i wzięła je do ręki.
Fotografia przedstawiała uśmiechniętego mężczyznę, który trzymał na baranach dziecko. Małego chłopca o sterczących, różowych włosach.
Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się. Bo zdjęcie uwieczniło ich szczęście. Wydawali się tacy radośni… To dobrze.
Przeniosła spojrzenie nieco wyżej. I dostrzegła tablicę korkową, do której przyczepione były wycinki z gazet. Przeczytała jeden z tytułów. „WYPADEK SAMOCHODOWY. TROJE LUDZI NIE ŻYJE”.
Zaciekawiona dziewczyna przyjrzała się bliżej, czytając informację.
„(…) Wypadek miał miejsce wieczorem. Dwa samochody zderzyły się czołowo. Podejrzewa się, że kierowca jednego z nich był pod wpływem alkoholu i zjechał na sąsiedni pas. Po dokumentach znajdujących się przy sprawcy stwierdzono, że był to Krzysztof Stuart (lat 48). Drugim samochodem jechała para. Oboje zginęli na miejscu. Kierowca, Igneel Drageel (lat 32) (…)”
Lucy dalej już nie mogła czytać. Bo poznała nazwisko. Natsu miał na nazwisko Dragneel. Więc… To był jego ojciec? I on zginął…? Dziewczyna ze smutkiem obejrzała się na chłopaka, który leżąc na łóżku, nagle przestał chrapać.
Podeszła do niego. I kucnęła obok, patrząc na jego twarz. Zaciskał mocno zęby. Jakby śniło mu się coś, czego nie chciał widzieć.
- To dlatego zacząłeś pić? – Spytała, patrząc na tą twarz, której wyraz ścisnął ją za serce tak mocno, że miała ochotę płakać.
- Igneel… Tato! – Jęczał co chwilę chłopak przez sen, zaciskając dłonie na pościeli.
Rozumiała. Zaczynała rozumieć. Co się działo. Czemu to się działo.
Wyciągnęła rękę. I pogładziła go po tych sterczących włosach. A potem wstała. Musi iść do domu. Ale… Będzie dla Natsu milsza. I się o nim więcej dowie. Bo teraz rozumiała to wszystko, co do niej wcześniej mówił. Zbyt szybko go oceniła.
A on po prostu potrzebował pomocy. I wsparcia.
I ze zdziwieniem dostrzegła tego samego chłopaka, który był ostatnio u Levy. Jego chłodne spojrzenie czerwonych oczu przesunęło się po niej, wzbudzając u dziewczyny chłodny, nieprzyjemny dreszcz. A potem chłopak prychnął pod nosem, podając jej książkę.
- Chcę ja wypożyczyć. – Stwierdził, wsadzając dłonie do kieszeni spodni.
- A ma pan kartę biblioteczną? – Spytała, spoglądając na książkę. Medycyna? Rehabilitacja złamanych kości? A to ciekawe…
- Nie. – Odpowiedział, jak gdyby nigdy nic, dalej gapiąc się na nią tym chłodnym, nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Więc wyrobienie to będzie chwila moment. – Stwierdziła, wyciągając długopis i kartkę, na której musiała zapisać odpowiednie dane. – Imię i nazwisko?
~*~
Bo poza miastem, na jednym ze wzgórz, zrobiono świetne miejsce do przesiadywania. Palenisko, a dookoła ławki. Parę stolików. Co z tego, że popisane, lub ktoś scyzorykiem wydrapał w polakierowanym drewnie jakieś napisy czy imiona. On lubił to miejsce. Bo niespecjalnie znane było ono innym. A nawet jeśli, nikomu nie chciało się tu chodzić. Bo nikt nie myślał, jak wspaniałe mogą stąd być widoki.
Oparty o barierkę, która ogradzała to miejsce od strony miasta, wpatrywał się w jesienną Magnolię. Liście, które przybierały złote i czerwone odcienie, podkreślały kolor zachodzącego słońca. Tak. Stąd były niesamowite widoki.
Jak znalazł to miejsce? Uciekał. Od świata. Od otoczenia. Uciekał, jak zwykle. I po prostu, pewnego razu… Znalazł się tutaj.
Wydmuchał z płuc obłoczek dymu. I wsadził znowu papierosa między usta. A potem postawił plecak na ziemi, wśród złotych i czerwonych liści. I wyciągnął z niego książkę, którą wypożyczył.
Cholera, kiedy on ostatnio miał w rękach jakąkolwiek książkę? Ehh, dawno temu… Otworzył ją, zastanawiając się, czy znajdzie tu coś, co mogłoby chociaż trochę poszerzyć jego wiedzę odnośnie tego, co będzie musiała robić dziewczyna, którą doprowadził do takiego stanu.
~*~
Trochę się bała wracać sama. Bo tak ciemno… Nie wiadomo kogo spotka… Ktoś ją jeszcze napadnie…
- Kyaa! – Pisnęła przestraszona, słysząc praktycznie obok siebie czyjś niewyraźny głos. Podskoczyła i cofnęła się, patrząc jednocześnie, kto ją niepokoi.
I zaraz poznała te różowe, sterczące włosy.
Natsu siedział pod ścianą jakiegoś budynku. I wyglądał jak jakiś menel, mając tak pochyloną głowę i trzymając w ręce pustą butelką po alkoholu.
Nigdy jakoś specjalnie się nim nie przejmowała, ale musiała przyznać, że zmartwił ją jego stan. Kucnęła przy nim. I szturchnęła go w ramię.
- Hej, Natsu… Wszystko w porządku? – Spytała cicho.
Chłopak drgnął.
-Igneel?! – Zawołał, unosząc głowę.
I dziewczyna widziała. Jego twarz, która zdradzała załamanie. I rozpacz. Ślady po łzach na jego policzkach.
A kiedy Natsu zdał sobie sprawę, kto przed nią stoi, otarł szybko dłońmi twarz. I z trudem podniósł się, wypuszczając z dłoni butelkę, która potoczyła się po chodniku.
- Nic mi nie jest… - Stwierdził, jak gdyby nigdy nic, opierając się plecami o chłodną ścianę.
- Nie kłam, widzę że…
- A co ty możesz o tym wiedzieć?! – Wykrzyknął nagle chłopak, spoglądając na nią z gniewem. – Ty, która urodziłaś się w bogatej rodzinie! Ty, która jesteś szczęśliwa! Masz wszystko! Ty, która codziennie widzisz się z rodziną! – Oderwał się od ściany. I chyba chciał do niej podejść. Ale potknął się o własne nogi. I wpadł na nią.
Cudem podtrzymała go, by oboje się nie przewrócili.
- Skończ pleść głupstwa i powiedz mi, gdzie mieszkasz. Odprowadzę cię. – Powiedziała. Przerzuciła sobie jego rękę przez ramiona, by go podtrzymać.
Chłopak do lekkich nie należał. I cieszyła się, że jako tako szedł o własnych siłach. Bo gdyby całkiem stracił przytomność i musiała go nieść… Nie dałaby rady. Nie miała najmniejszych szans.
Chwiał się. Czasem musieli przystanąć, by mógł złapać równowagę. Czasem, ledwo się trzymając, opierał się o nią, coś mamrocząc pod nosem. W kółko. Te same imię. To, którego nie znała. Igneel, Igneel…
Kiedy doszli do bloku, w którym mieszkał, wpakowali się do środka, a potem do windy. Chłopak, niemrawo, wcisnął przycisk z numerem 4. I winda ruszyła, zabierając ich na odpowiednie piętro. A potem znaleźli się pod drzwiami jego mieszkania.
Chłopak wsadził dłoń do kieszeni. A potem do drugiej. Za trzecim podejściem w poszukiwaniach wyciągnął klucz. I próbował wsadzić go w dziurkę, ale nie wychodziło mu to.
- Daj to. – Powiedziała zirytowana Lucy i odebrała mu klucz. I sama szybko otworzyła drzwi.
Natsu zaraz wpakował się do środka, zataczając się i podtrzymując ściany. Dziewczyna poszła za nim, by być pewną, że nic mu się nie stanie.
Nie zdziwił ją panujący w jego mieszkaniu bałagan. W końcu po kimś takim jak on mogła się tego spodziewać.
Weszli do sypialni. On, nawet nie zrzucając z łóżka rozwalonych ubrań, położył się. I chwilę później chrapał głośno. A ona rozejrzała się. Na biurku stało zdjęcie. Podeszła i wzięła je do ręki.
Fotografia przedstawiała uśmiechniętego mężczyznę, który trzymał na baranach dziecko. Małego chłopca o sterczących, różowych włosach.
Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się. Bo zdjęcie uwieczniło ich szczęście. Wydawali się tacy radośni… To dobrze.
Przeniosła spojrzenie nieco wyżej. I dostrzegła tablicę korkową, do której przyczepione były wycinki z gazet. Przeczytała jeden z tytułów. „WYPADEK SAMOCHODOWY. TROJE LUDZI NIE ŻYJE”.
Zaciekawiona dziewczyna przyjrzała się bliżej, czytając informację.
„(…) Wypadek miał miejsce wieczorem. Dwa samochody zderzyły się czołowo. Podejrzewa się, że kierowca jednego z nich był pod wpływem alkoholu i zjechał na sąsiedni pas. Po dokumentach znajdujących się przy sprawcy stwierdzono, że był to Krzysztof Stuart (lat 48). Drugim samochodem jechała para. Oboje zginęli na miejscu. Kierowca, Igneel Drageel (lat 32) (…)”
Lucy dalej już nie mogła czytać. Bo poznała nazwisko. Natsu miał na nazwisko Dragneel. Więc… To był jego ojciec? I on zginął…? Dziewczyna ze smutkiem obejrzała się na chłopaka, który leżąc na łóżku, nagle przestał chrapać.
Podeszła do niego. I kucnęła obok, patrząc na jego twarz. Zaciskał mocno zęby. Jakby śniło mu się coś, czego nie chciał widzieć.
- To dlatego zacząłeś pić? – Spytała, patrząc na tą twarz, której wyraz ścisnął ją za serce tak mocno, że miała ochotę płakać.
- Igneel… Tato! – Jęczał co chwilę chłopak przez sen, zaciskając dłonie na pościeli.
Rozumiała. Zaczynała rozumieć. Co się działo. Czemu to się działo.
Wyciągnęła rękę. I pogładziła go po tych sterczących włosach. A potem wstała. Musi iść do domu. Ale… Będzie dla Natsu milsza. I się o nim więcej dowie. Bo teraz rozumiała to wszystko, co do niej wcześniej mówił. Zbyt szybko go oceniła.
A on po prostu potrzebował pomocy. I wsparcia.
~*~
Soł fuckin yes xD Coraz więcej się dowiadujemy o naszych kochanych boyach... Ale to nadal tylko maleńki rąbek tajemnicy ;)
~Podobało się? Komentuj!~
Tu też pierwsza ;D
OdpowiedzUsuńPięknie to ujęłaś - "o naszych kochanych boyach" xD.
UsuńGajeel nawet książke wypożyczył, no proszę, ale chyba on coś Lucyny nie lubi :D Tak na nią patrzy... aż mi ciarki przeszły ;P
No i potem menel Natsu, to mnie troche rozbawiło, ale potem czytałam wszystko z powagą, co prawda spodziewałam się czegoś takiego, lecz i tak ścisnęło mnie to za serducho. Się może Lucy nauczy nie osądzać ludzi na pierwszy rzut oka. A wyszło Ci jak zawsze rewelacyjnie, jako że (wiadomo) NaLu to mój konik cieszę się z tego rozdziału jak głupia xD I z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :*
Druga!
OdpowiedzUsuńWidzę iż pojawił się paring Nalu (Mój ulubiony~!)... To bardzo dobrze... A Gajeel czyta książke... WTF?! On i książka?! On chyba już ją kocha, skoro przeczyta dla niej książkę! Nie mogę się doczekać następnych tajemnic chłopaków...
UsuńŻyczę weny i przesyłam buziaki ;* ~!
Ale się Gajeel przejął.. Ehh, gdyby wszyyscy chłopacy tak mieli.. to by było piękne.
OdpowiedzUsuńA już myślałam że Lucy biednego Natsu zleje i zostawi.. Jednak ma dobre serduszko U^U
Na, weny!
Ciekawe ciekawe. Gajeel z książką chciałabym to zobaczyć XD. Biedny Natsu, ale Lucy go odprowadziła i zrozumiała dlaczego taki jest. Znaczy cacy XD.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały!
Weny!
Gajeel w bibliotece...
OdpowiedzUsuń*melodia grozy oraz mroczne spojrzenie Evil Queen*
...
Wiesz, co to znaczy?
...
Dobrze, że wiesz...
...
GALE! MOMENTY GALE W BIBLIOTECE, muahahahaha. <3 Nosz, aż widzę te sceny z nimi...piękne, po prostu piękne. Ciekawe, jak nieśmiałe spojrzenia wyglądałyby w wykonaniu Gajeel'a...do tego dodać rumieńce...Dobra, rozmarzyłam się paring'owo. Wiedziałam, że do tego zielonego FRUGO coś dodają. ._.
No i początki, ach, piękne początki NaLu...Natsu, i co wrzeszczysz na Lucynkę? Sam siebie do takiego stanu doprowadziłeś. NO DLACZEGO TO ZROBIŁEŚ!? Wiem, że Igneel Ci zmarł, ale bez przesady, ludzie mają gorsze problemy, na przykład po...*wtem krztusi się zatrutym jabłkiem, co uratowało was przed nikłymi spoilerami* Seriously!? *Katniss mode on* Te jabłka mnie nienawidzą, przerzucam się na truskawki! >.< Jak już mówiłam - a raczej krzyczałam - ...NATSU, OBUDŹ SIĘ Z WIECZNEGO KACA I PRZEPROŚ LUCYNKĘ! I NIE BIERZ OD MENELI SPOD MOSTU. Dziękuję.
~ Evil Queen
No na pewno maleńki rąbek tajemnicy :D Kobieto potrafisz zaskakiwać wiec należy tylko czekać <3
OdpowiedzUsuńMatko, ale to było piękne.. nie spodziewałam się, że Gajeel zaangażuje się do tego stopnia, że zacznie wypożyczać książki xD No i te przesiadywanie przy Levy.. Mwahah :3
OdpowiedzUsuńPomiędzy Natsu i Lucy poraz lepiej - ekstra. Niesamowicie to opisałaś, mam nadzieję że Natsu wyjdzie z tego bagna ;> Weny!
Chce więcej i jeszcze raz więcej~! Szybko! ^^
OdpowiedzUsuńPogładziła go po włosach! Kyaa~! Kocham to! :3
Jak słodko. Uwielbiam!
Pozdrawiam i weny :*
Łaaał, piękny rozdział... łaaał! Zaraz, chwila moment... (muszę to przetrawić) Gajeel w bibliotece?! O.o I do tego książkę wypożyczył?! xD Już to widzę... Nie no powodzenia Gajeel. Levy byłaby dumna, gdyby wiedziała. ^____^ GaLeeeee! <3 <3 <3 I NaLuuuuuu! <3 <3 <3 Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. ;D
OdpowiedzUsuńO mamo, historia Natsu, to że Igneel nie żyje. SMUTNE ;__; Wiedziałam, że musi mieć powód z jakiego pije, a ile on ma tutaj właściwie lat? Mniejsza z tym, pojawił się mój ukochany i ubustwiany pairing NALU ! *__* Sorka, że nie komentowałam poprzednich, ale dopiero teraz weszłam i dodałam się do obserwowanych bo wcześniej nie dało rady. Gajeel i bilbiotek, sorka ale to jakoś mi nie pasuje, już jestem ciekawa jak tam potoczą się losy Natsu i Lucy. Nie wiem co bym zrobiła jakby pewnego dnia Natsu przyszedł do szkoły pobity. Nie zdziwiłoby mnie to, ale no...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Bardzo mi się podoba twój blog, a ten rozdział był po prostu The best. Jestem ciekawa jak się to dalej potoczy. Oprócz tego nominuję cię do Liebster Award, szczegóły na moim blogu http://makotoshi-bleach-marzenierukii.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ~!
OdpowiedzUsuńMoże trochę spóźnione,ale jaram się tym jak Winry atomalem. xD
Jest tu tyle patologi i ten tegesów ,ale mi się to tak świetnie czyta.
Po prostu widzę w tym tyle prawdy ,smutku i takiego prawdziwego życia.
GAJEEL i wyścigi motocykolwe . Jaki miałam zaciesz czytając to *q*
Jak byłam małą strasznie jarałam się takimi rzeczami.
Byłam bardzo dziwnym dzieckiem xDDD
No okej Grey ćpa, Gajeel pali i bierze udział w wyścigach ,a Natsu pije. o:
I to GaLe... Nieważne że prawie straciła życie. Dobre jest to że zaczyna się piękna akcja paringowa. xD
Ten.... Gajeel sprząta.. cały syf i ma swojego ukochanego kotka :)
Jestem ciekawa jak to będzie gdy Levy dowie się o jego życiu.
no i...on czyta książki ? O_O
Ale się fajne zaangażował ♥
Historia Natsu... Bardzo smutna. NO i jeszcze na Lucy nakrzyczał.
Nie ładnie tak. :I Ale on ma prawo i Lucy da mu to cenne wsparcie,a co z Grayem ?
Juvia -san mu pomoże :3
Ale ważne jest.. GaLe i NaLu ~
No Juvia też ma kociaczka ~
Yay ! "Lubie koty." (To zdanie mam już we wszystkich zeszytach XD Dziękuje mojej przyjaciółce.)
W każdym razie. Dos późno komentuję,ale to wyłącznie wina mojej... głupoty ? xD
(Proszę dopomóż mi się ogarnąć)
No i to chyba na tyle. Napisałam trochę... dużo,ale przynajmniej trochę nadrobiłam xD
Gomee~
Pozdrawiam i życzę ci weny *czeka na kolejny rozdział*
~Redfox
Łohoho, tak. Dowiadujemy się coraz więcej ^^ Biedny Natsu ;c
OdpowiedzUsuńA Gajeela chyba wzieły wyrzuty sumienia xD
Czekam na nast. rozdzialik ;3
No mam mam nadzieję, że Gajeel będzie bardzo często odwiedzał Levy ^^ A mnie tam najbardziej ciekawią relacje między Juvią i Grayem ;D
OdpowiedzUsuńMój biedny Natsu :<
OdpowiedzUsuńCana: OTWIERAJ TY CHOLERNA MENDO!
NIE PIJANA WARIATKO! Życzę weny, sayonara~
Cana: *wali w drzwi*
Ohhh.. Natsu ;___;
OdpowiedzUsuńJa tam bym go samego nie zostawiła...
I zaczyna się NaLu, oh yeah, mój ulubiony paring ^^
No nie mogę się doczekać rozmowu akcji, ja to lecę czytać dalej!