Sala gimnastyczna na tą okazję została lekko przemeblowana.
Krzesła ustawiono w długich rzędach przed sceną. Nauczyciele już zebrali się na
swoim miejscu, wraz z dyrektorem Josem Porlą i jakimś niskim dziadkiem, który
stał obok niego.
Kiedy uczniowie wpakowali się do Sali gimnastycznej, przekrzykując się nawzajem z przekleństwami rzucanymi jako przecinkami, Gajeel wiedział już, że nie uda mu się zająć jednego z ustawionych miejsc – było ich za mało w stosunku do ilości uczniów. Nie próbując więc nawet się przeciskać przez rozwrzeszczany tłum uczniów, Gajeel chwycił Juvię za ramię i pociągnął w stronę ściany, o którą oparli się. On spoglądał z rozbawieniem na uczniowską ciżbę.
Ona wstukiwała w telefonie SMS’a.
Kiedy tłum uczniów nieco się uspokoił i ucichł, Jose
zastukał swoim długim palcem o mikrofon. Z głośników wydobył się długi, raniący
w uszy pisk, który jednak zapewnił o sprawności sprzętu. Dyrektor odchrząknął,
unosząc urządzenie.
- Witajcie, moi drodzy uczniowie. Wybaczcie, że odciągam was
od waszych zajęć – zaczął, jak zwykle z początku brzmiąc miło, tylko po to by
zaraz przejść do sedna sprawy. – Zapewne krążyły już wśród was plotki i
pogłoski na temat rzekomego zamknięcia szkoły w te wakacje. Cóż… Macie rację.
Uczniowie nie czekali, aż Jose kontynuuje swoją przemowę.
Wielu z nich powstało, przekrzykując się nawzajem bez większego sensu. Pomiędzy
„co” lub „hura” przecinkiem były wszelakie przekleństwa.
- Tak, tak, moje dzieci, Akademia Odwagi zostanie w te
wakacje zamknięta. A wszystko przez to, że nasze kochane miasto chce
zainwestować w centrum handlowe wzniesione właśnie tutaj – mówiąc to wskazał na
podłogę Sali gimnastycznej, drewnianą i polakierowaną, a mimo to noszącą ślady
brutalnego użytkowania, w większości chłopaków, którzy podczas w-fu nie chcieli
się słychać nauczycieli i grali jak na śmierć i życie. – Nie martwcie się
jednak o swoją dalszą edukację! Wszyscy zostaniecie przeniesieni do Akademii
Wróżek.
Na to stwierdzenie większość uczniów już zaczęła wznosić
niezadowolone okrzyki, między którymi przecinkami były przekleństwa.
Tak, od dawna już wiadome było, że Odważni i Wróżki nie
pałają do siebie sympatią. Przynajmniej w większości. Dlatego też wiadomość o
połączeniu tych szkół wzbudziła negatywne emocje.
- Wiem, wiem, nie podoba wam się to, jednak cóż ja poradzę?
Próbowałem jeszcze jakoś uratować naszą szkołę, ale cóż, edukacja jest mniej
ważna od rynku, na to wychodzi.
- Tak samo jak gwałty są mniej ważne od kradzieży! –
wrzasnął ktoś z tłumu.
Nic dziwnego. Ostatnio popularna wśród mieszkańców Magnolii
stała się afera, gdzie wykazano, że za kradzież przestępca dostał wyższą karę
niż mężczyzna, który zgwałcił niewinną kobietę, która wracała późno do domu.
Wśród wielu wywołało to oburzenie, jednak…
Nikt z tym nic nie zrobił.
- Tak, to prawda – przytaknął smutno Jose, kręcąc głową z
rezygnacją – ten świat schodzi na psy. Ale wracając do tematu szkoły. Oto
Makarov Dreyar, dyrektor Akaemii Wróżek. Od nowego roku szkolnego to on
przejmie pieczę nad waszą dalszą edukacją.
- Witajcie, dzieci! – zakrzyknął staruszek, podskakując, by
ukraść dyrektorowi Odważnych mikrofon. – Mam nadzieję, że po wakacjach będziemy
się dobrze razem dogadywać!
- Tak, tak – Jose szybko odebrał Makarovowi mikrofon i
odchrząknął, by zaraz kontynuować swoją przemowę. – Sprawy odnośnie
przeniesienia klas…
Gajeel już dalej nie słuchał. Nie interesowało go to
zbytnio. Nie ważne, gdzie wyląduje, ważne by zdać i skończyć ze szkołą. Może
się więc uczyć nawet i u Wróżek, mu to wszystko jedno.
Kiedy spojrzał na Juvię, ta dalej namiętnie esemesowała z
kimś, wstukując tekst w telefon z taką prędkością, której nie dogoniłby nawet
na swojej Bestii. A to tylko zapewniało go, jak bardzo uzależniona jest od
telefonu.
Kiedy wychodzili, po raz kolejny zdał sobie sprawę, jak bardzo
dziewczyna może go zaskoczyć jeszcze.
- To o czym on tam pieprzył? – spytała, kiedy znaleźli się
na korytarzu i powoli wracali do klasy.
~*~
- No już, już, już, już… - jęknął Natsu, spacerując przed
drzwiami klasy w tę i z powrotem.
Praktycznie wszyscy przyglądali mu się z dezorientacją.
Jednak kiedy ich nauczyciel i wychowawca, Leo, szedł już w
ich stronę korytarzem, to nie niecierpliwy chłopak zwrócił jego uwagę.
- No nareszcie! Ileż na to czekałem! – zawołał wesoło, kiedy
dostrzegł, jak, myśląc że nikt nie zauważy, Jellal i Erza pocałowali się.
Jednak nic nie umknie przez bacznym okiem nauczyciela. Leo uwiesił im się na
ramionach, pociągając nosem jakby ze wzruszeniem. – Mateńko moja kochana, to
piękna chwila! Pozwólcie, że dam wam swe błogosławieństwo!
- Proszę pana… - mruknęła Erza, ściągając okulary. – Proszę
nie wykraczać poza swoje obowiązki nauczyciela.
Ale Leo tylko się zaśmiał, uwalniając ich spod swojego
ciężaru.
- Jestem wychowawcą, akurat takie rzeczy mi jeszcze wolno.
Ale cóż tam, lekcja czeka nas, dziecięta moje! Naprzód, po wiedzę! –
zakrzyknął, podchodząc do drzwi i starając się zignorować niemal skaczącego w
miejscu Natsu.
Szybko uczniowie zajęli swoje miejsca, kończąc ostatnie
rozmowy. W klasie zapanowała cisza dokładnie w momencie, kiedy Leo położył
swoją teczkę na biurku nauczyciela.
I wszyscy dokładnie wiedzieli, co się teraz stanie.
Jakby dla napięcia atmosfery, specjalnie wolno nauczyciel
otworzył teczkę. Wsunął rękę do środka, drugą jednocześnie poprawiając swoje
okulary. A zaraz potem uśmiechnął się, by donośnym głosem oznajmić.
- Sprawdziłem wasze sprawdziany. I, powiem szczerze, jestem
niezwykle zadowolony z waszych wyników!
Podczas gdy uczniowie posyłali sobie nawzajem pełne
zadowolenia i dumy uśmieszki, Leo usiadł na swoim krześle, przeliczając karty
odpowiedzi sprawdzianu, upewniając się, że żadnej nie zapomniał. A potem,
otwierając dziennik, zaczął na głos informować uczniów o ocenach, jednocześnie
wpisując je do odpowiedniej rubryki w dzienniku.
- Tak… Mircia ma piąteczkę. Erza to samo. Lucy i Levy też.
Ever ma cztery. Bickslow dwa minus. Najniżej w całej klasie, wstydź się, młody
panie. Hmm… Nawet Laxus dostał trzy. Kto tam dalej… Gray, nie wiem jakim cudem
wyciągnąłeś dwa plus. Natsu. Oj, Natsu, Natsu – nauczyciel, powtarzając jego
imię, ściągnął okulary i spojrzał przez całą klasę do ostatnich rzędów, gdzie
siedział Dragneel. A ten, niecierpliwy i niepewny, aż wiercił się na swoim
miejscu, strzelając knykciami. Reszta klasy, zupełnie jakby wyczuwając zmianę w
atmosferze, jak jeden mąż spojrzała na Natsu, zupełnie jakby coś przeskrobał. –
Pięć masz.
Cóż, poniosło go. W momencie, kiedy otrzymał swoją wymarzoną
ocenę, zerwał się z krzesła z taką siłą, że wywrócił je. Drewno i metalowa rama
uderzyły o posadzkę, akompaniując jego głośnemu „juhu”. Dopiero po chwili zdał
sobie sprawę ze swojej niebywale głośnej reakcji. I szybko postawił krzesło,
siadając na nim.
- Znaczy, ekhem, dziękuję bardzo – szybko się poprawił.
I kiedy cała klasa z powrotem skupiła swoją uwagę na nauczycielu,
on już spojrzał na Lucy, która chyba już była świadoma konsekwencji.
A on już czuł swoją nagrodę.
~*~
Wszedł do mieszkania.
Cisza była wyjątkowo zadziwiająca, zwłaszcza o tej porze.
Teraz akurat powinno być głośno. Ale, przecząc temu zwyczajowi, że jego powrotowi
do domu towarzyszyły kłótnie, w mieszkaniu było spokojnie.
Aż zbyt…
Kiedy ściągnął buty, zostawiając je pod drzwiami w nieładzie
i kiedy odłożył plecak pod ścianę, kierując się za dziwnym przeczuciem udał się
do kuchni. I tym razem, choć przeklinał to w myślach, instynkt nie zawiódł go.
Kiedy stanął na tych zimnych kafelkach wyłożonych w pomieszczeniu, dostrzegł
kobietę, która siedziała na krześle, przy stole, podpierając podbródek na ręce
wpatrywała się w okno zaczerwienionymi od niedawnego płaczu oczami. Na policzku
miała siniak, wargę zaś rozciętą. I kilka innych znamion zbyt brutalnej
konwersacji z mężem na rękach.
Zbyt zamyślona zdała sobie sprawę z jego przyjścia dopiero,
kiedy podszedł do niej i oparł dłoń na jej drobnych, słabym ramieniu, na którym
zawieszoną niemal jak na wieszaku miała bluzkę, a na niej wełniany, szary
sweter.
- Syneczku – zaczęła, wymuszając uśmiech. Brązowe włosy, o
lekko rudym odcieni, ułożyła tak, by zakryć siniak na policzku. Na niewiele się
to zdało, przerzedzone przez stres i powoli postępujący wiek, nie zdołały ukryć
znamienia brutalności i kłótni. – Dobrze że jesteś, miałabym do ciebie prośbę.
Pójdziesz do sklepu? Tu masz pieniądze i listę zakupów – powiedziała, wciskając
mu do dłoni zmiętą karteczkę i wysypując mu całą zawartość swojego portfela.
Poszedł do sklepu. Zrobił zakupy. Ale nie zapłacił z jej
pieniędzy, tylko ze swoich. Paragon po drodze wyrzucił, a kiery wrócił do
mieszkania wraz z zakupami, całą kasę jej oddał, mówiąc, że to reszta. A Sam,
jak zwykle, nie przeliczyła nawet, po prostu wrzuciła wszystko do portfela.
Odłożył plecak z książkami do pokoju i wziął na ręce Lily’ego.
Wrócił do kuchni, by usiąść na tym skrzypiącym krześle, starym i nieco już
ugiętym pod ciężarem użytkowania, kotka zaś kładąc sobie na kolanach.
Zwierzątko szybko usiadło mu na udzie, unosząc przednią łapkę i liżąc ją
leniwie.
- Eric jest…
- W barze z kumplami – odpowiedziała szybko Sam,
rozpakowując zakupy i wybierając to, co potrzebne jej do zrobienia obiadu. –
Jak było w szkole?
- Dobrze – odpowiedział, leniwie drapiąc kotka za uszkiem, a
ten zamruczał głośno wyrażając swoją satysfakcję z pieszczoty. – Ale w te
wakacje ją zamykają.
Sam, drżącą jeszcze nieco ręką próbowała pokroić warzywa,
ale prawie by się przy tym zacięła. Kiedy więc wstał, Lily sam zeskoczył na podłogę,
a Gajeel, podwijając rękawy, odebrał kobiecie nóż i sam wziął się za krojenie
podstawionych warzyw.
- Ale w takim razie gdzie się będziesz dalej uczył? –
spytała, biorąc się za tę część przygotowania obiadu, która nie wymagała użycia
rzeczy ostrych.
- Przenoszą nas do Akademii Wróżek – odpowiedział, trochę
niewprawnie, ale za to z pewnością bezpiecznie krojąc warzywa. Lily co chwilę
miauczał, ocierając się o ich nogi, jakby błagał wręcz o podzielenie się
jedzeniem. Choć Gajeel wątpił, by kociak lubił warzywa.
- To dobrze, dobrze – odpowiedziała, drżącą ręką odgarniając
włosy za ucho Niegdyś miała ładne kolczyki, które, z tego co wiedział, dostała
od swojej babci. Teraz już ich nie posiadała, musiała je sprzedać, by mieć
pieniądze na wyżywienie rodziny. Choć od jakiegoś czasu to Gajeel opłacał
zakupy, choć Sam chyba dalej nie zdawała sobie z tego sprawy.
~*~
Była już w domu i wiedziała, co zaraz się stanie.
Upewniła się, by ojciec został na swojej kanapie, z pilotem
w jednej ręce i piwkiem w drugiej. Na szczęście nie leciał jakiś ważny mecz,
który mógłby skupić całą jego uwagę. A to była idealna okazja do…
Ding, dong.
Idealnie.
- Juvia otworzy! – zawołała, wybiegając z pokoju jak strzała
i dopadając klamki z prędkością niemalże światła.
Otworzyła drzwi.
A tam już nie zdziwiła się, widząc Jellala i Caroline,
którzy zaraz, cicho, wpakowali się do środka.
- Juvia? Kto to? – spytał z salonu Nikolai, a po cichym
skrzypnięciu kanapy dziewczyna już wiedziała, że wstał.
Wraz z Jellalem stanęła za Caroline, gdzie byli na obecną
chwilę najbardziej bezpieczni. Ponieważ wiedzieli, jak będzie wyglądać pierwsze
po tylu latach spotkanie ich rodziców.
Kiedy Nikolai wyszedł z salonu i stanął na korytarzu, w
pierwszej chwili zamarł, zupełnie, jakby nie dowierzał własnym oczom. Ale
Caroline tu była, prawdziwa i jedyna w swoim rodzaju, nerwowo ściskając dłońmi
ramiączko torebki i uśmiechając się niepewnie.
- Wróciłam – powiedziała w końcu z lekkim strachem o reakcję
męża.
Juvia i Jellal już wiedzieli.
Kiedy tylko chwila szoku minęła, Nikolai wręcz rzucił się na
żonę. Po chwili już była duszona w jego silnym uścisku, a on, wypłakując gęste
łzy, na przemian łkał ze szczęścia i wykrzykiwał imię swojej żony.
Juvia była szczęśliwa. Tyle lat czekała na ten moment. I
teraz w końcu widziała swoją rodzinę znowu w komplecie. Znowu razem… Jak
powinno być…
Kiedy Caroline stała się nieco bledsza niż powinna być,
Nikolai w końcu ją puścił i pozwolił złapać oddech, choć sam nadal płakał, nie
powstrzymując nawet tych łez, które zaraz jego żona starła wierzchem swojej
dłoni.
Juvia i Jellal podeszli. Razem, w czterech, zamknęli się
nawzajem w grupowym, rodzinnym uścisku, śmiejąc się lub płacząc ze szczęścia na
zmianę, nie próbując nawet kryć tych emocji, które się w nich zebrały. Jellal i
Caroline szczerzyli się szerokimi uśmiechami, podczas gdy Juvia i Nikolai
płakali głośno, wylewając potoki łez.
Od tamtego dnia w biurze Nikolaia na posterunku policji
stały już dwa zdjęcia. Pierwsze się nie zmieniło. Drugie zaś przedstawiało ich
rodzinę znowu w komplecie. On i jego żona, a także Juvia i Jellal. Wszyscy
uśmiechnięci, szczęśliwi i w końcu przy sobie nawzajem.
~*~
Był zbyt niecierpliwy.
Ale co poradzić? Chciał swoją nagrodę teraz, natychmiast. Zasłużył!
Dostał swoje pięć! Naaagrooodaaa!
Jednak Lucy szła obok niego w ciszy, z lekko spuszczoną
głową, cała czerwona na twarzy. Nie wyglądała jednak na taką, która żałowała
złożonej obietnicy. Zdawała się raczej zawstydzona tym, że rzeczywiście będzie
musiała go nagrodzić. W wiadomy sposób.
Dlatego, choć był niezwykle niecierpliwy, postanowił
poczekać, aż znajdą się u niego. Zawsze chodzili do niego. Lucy zajęła mu nagle
tyle jego czasu i przestrzeni życia, że nie był w stanie wyobrazić sobie, by
nagle zniknęła.
Stało się. Weszli do bloku w którym mieszkał. Wjechali windą
na te czwarte piętro. I po paru krokach znaleźli się przed drzwiami jego
mieszkania. Ten moment, kiedy wyciągnął klucz i przekręcił nim zamek, wydawał
się wiecznością. Ale i to stało się. Znaleźli się w jego mieszkaniu.
Zbyt długo czekał.
Ujął jej twarz w dłonie, przesuwając ostrożnie palcami po
jej rumianych policzkach, zmuszając ją jednocześnie by podniosła na niego spojrzenie.
I stało się, jej piękne, brązowe oczy wpatrzyły się wprost w niego.
Była piękna. Jej idealne, blond włosy, tak miękkie i
delikatne, jej cudowne, rozchylone i lekko drżące teraz usta. Wielbił wszystko
w niej. Kochał te brwi, które kreśliły się łukiem nad jej oczami, uwielbiał jej
słodki nosek, jej drobny podbródek, jej smukłą szyję i kolczyki serduszka.
Wszystko.
I stało się.
Schylił się nieco, a ich twarze zbliżyły się ku sobie coraz
bardziej i bardziej. Jednak nie tylko on wykonał ruch. Bo w momencie, kiedy
zbliżyli się tak do siebie, nie cofnęła się a wręcz przysunęła jeszcze bliżej
niego, stając na palcach, by sięgnąć swoimi, tak słodko różanymi i miękkimi ustami do jego.
I stało się.
Jej cudowne, miękkie wargi czułym, powolnym i tak kuszącym
ruchem zamknęły się na jego ustach w pocałunku.
Choć wiele razy wyobrażał sobie tą chwilę, głównie by
zachęcić samego siebie do nauki, nigdy nie sądził że jej usta tak bardzo mu
zasmakują. Że po tej jednej dawce uzależni się od ich ciepła, miękkości, od
słodyczy zawartej w jej ustach, a która tylko czekała, by sięgnął, by zdobył…
Cofnęła się nieco, unosząc lekko powieki, jakby chcąc się
przekonać o jego reakcji. Ale on nie pozwolił nawet na tą krótką chwilę
rozstania.
Objął ją. Przycisnął do siebie. I wpił się zachłannie
wargami w jej usta. Pocałował ją, mocno i dogłębnie, pożądliwie spijając jej
słodki smak, czerpiąc jej miękkość i ciepło, od których tak szybko się
uzależnił.
Nie cofnęła się. A przylgnęła do niego całym ciałem. Jej
piersi naparły na jego tors, ich biodra spotkały się w tej bliskości i bezwstydności,
a nogi im się poplątały, kiedy naparł na nią i przyparł ją do ściany mocno i
napastliwie wręcz. Jęknęła kiedy uderzyła o nią plecami, a jednocześnie
uczepiona jego ramion oplotła go mocno nogami w biodrach. Jej idealne, tak
ciepłe uda zacisnęły się na nim sprawiając, że odszedł od zmysłów, pchany tylko
jednym pragnieniem.
Nie wiedział kiedy, ale stało się. Opuścili korytarz,
przenosząc się do jego sypialni. Prosto na te wąskie, jednoosobowe łóżko, które
skrzypnęło pod ich ciężarami, nagle i brutalnie rzuconymi na materac. Jej ciało
poddało się pod jego dotykiem, pod tą bliskością i pragnieniem. Pod jego
dłońmi, które zachłanną pieszczotą wsunęły się pod koszulę jej mundurka.
Pragnął jej. Tak mocno. Zbyt mocno. Nie zapanował nad sobą,
kiedy niemal zerwał z niej górną część odzienia, pozbawiając jej koszulę paru
guzików.
- Cze… - nie dokończyła. Wyraz jej twarzy gwałtownie zmienił
się, kiedy przeniósł swoją dłoń niżej i wsunął ją pod jej spódniczkę szybko i
pożądliwie. Przesunął palcami po jej łonie, sięgając jednak jeszcze dalej.
Potem… Potem wypowiedziała tylko jedno słowo. – O… O Boże!
~*~
Nyahahahaha, imma evil skoro kończę w takim momencie xD Cóż... Mówiłam już, że nie piszę +18? Mówiłam. Chociaż jeszcze się przekonamy, co z tego wyjdzie.
Naczekaliście się, ale myślę, że wam się rozdzialik podoba ^^
~Podobało się? Komentuj!~
Awwww cudny rozdział! Tylko kiedy ma się ta patologia zacząć? xD
OdpowiedzUsuńO boże właśnie!!!!!!!!!!!!!!!!Genialne cieszę się, że wznowiłaś pisanie :)
OdpowiedzUsuńREN-CHAAAAN!!! <3 Tyle czekałam! =3 I zdecydowanie podoba mi się rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńJestem teraz tak szczęśliwa, że normalnie tego nie ogarniam. =3
Do tego wznowiłam bloga, co dodatkowo mnie cieszy. ^^
Czekam z niecierpliwością na więcej, tulam, Nyrim~! :*
Rodzinka znowu razem ^^
OdpowiedzUsuńGajeel ma jakieś kłopoty w domu ;c
Natsu dostał swoją nagrodę ^^ (a może i więcej... xD)
Rodzina w komplecie.
OdpowiedzUsuńZamykają akademię odwagi.
U Gajeela jak zwykle jakieś problemy.
A Natsu to różowy napaleniec
Znaczy, że wszystko jest tak jak powinno być. Wyszło to świetnie! Już się nie mogę doczekać następnego ale do tego czasu życzę dużo pomysłów i chęci do pisania
Yeaaaaaaaaah !
OdpowiedzUsuńPewnie okaże się, że Lucy ma okres, czy co....Jezu, Natsu to cholerny zboczeniec, pocałunek i zaraz do łóżka ?!Chyba się, kolego, przeliczyłeś !
Zamykają Odwagę, wyczuwam Gruvię i Galevy *.* .W duuuużych ilościach.
I to rodzinne spotkanie, piękne.Bjuti, bjuti i jeszcze raz bjuti.
I tylko szkoda mi Gajeela, bo ma chłopak przesrane.
Pozdrawiam :-)
Jezu, jezu, jezu , jezu , jezu , jezu , jezu , jezu , jezu , jezu , jezu , jezu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAle świetne ! I Natsu ten zboczuszek ! Gi-hi !
Ja jestem ciekawa kiedy Gajeel skapnie się ,że mała Levy chodzi do akademi wróżek :3 Znaczy on to wie ale kiedy sobie wbije do głowy ,że teraz będzie z nią !! YAAAAY !!
Weny, czasu , zdrowia i chęci !!
Jestem na ciebie zła. Bardzo, naprawdę bardzo rzadko zdarza mi się uronić łzę przy czytaniu fanficków. Ale przy fragmencie z Juvią, Jellalem, Caroline i Nicolasem wypuściłam ich z oczu nawet kilka, ledwo widziałam to co czytam. Moje biedne serduszko nie wytrzymało takiej dawki wzruszenia xD
OdpowiedzUsuńJeszcze wcześniej przy momencie z Gajeelem i jego mamą wbiłaś mi sztylet w serce :C Smutne realia, ale jak genialnie opisane :P
Natsu to dostał nagrodę jak za piątkę na świadectwie haha :D I powiem ci, brak szczegółów w takich intymnych chwilach wychodzi na plus - ma to taką swoistą magię i finezję. Z drugiej jednak strony... no ten.... no wiesz... trochę szkoda xDDD Ale wiem, +18 nie piszesz :)
No i proszę, dwie szkoły scalone w jedną - będzie ciekawie ^.^ I tu Juvia ma u mnie mistrza za ostatnie słowa i pisanie smsów z prędkością światła :D
Na prawdę, twoje rozdziały są epickie, tak wciągające że nie wiadomo ile byś wyprodukowała w jednym rozdziale, to chce się więcej i więcej :***
O Boże! O Boże! O Boże! Jak ja kocham to opowiadanie! Teraz tylko czekam na Levy i Gajeele ;D Tak bardzo za nimi tęsknię! ;] Pozdrawiam, dużo weny życzę i zapraszam do siebie. Mimo, że dopiero zaczynam. ;D
OdpowiedzUsuń" Kiedy wychodzili, po raz kolejny zdał sobie sprawę, jak bardzo dziewczyna może go zaskoczyć jeszcze.
OdpowiedzUsuń- To o czym on tam pieprzył? – spytała, kiedy znaleźli się na korytarzu i powoli wracali do klasy."
JUVIA, YOU MADE MY DAY.
YOU MADE MY F*CKING DAY!
Doprawdy, Mashima. Bierz przykład z Renee, ona potrafi budować postacie, nie to co Ty, you f*cking troll.
Mara: I mnie nie wprowadził...
Juvia: Niektórzy są po prostu lepsi, co ja poradzę? ^^
Mara: Zamknij się, Niebieska Zołzo.
Juvia: KOGO NAZYWASZ NIEBIESKĄ ZOŁZĄ, [cenzura], NIEBIESKA [cenzura]!?
...
By the way...
...MUVIAPHONE FEELS. OMFG, THEY ARE SO PERFECT TOGEFA.
REALLY. SO FUCKING PERFECT.
OMFG.
AK-pwoAIF0AS[Oaw-fgowe-0hgoewhe
kpowAGK-QW[EHGIEW
JPGWEHJEWHRWS
NA KNOPERSA ŚWIĘTEEEEEEEEEEEEEGOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOo!
LET ME LUV U.
LET ME ALL LUV U, GUYS! <3
MUVIAPHONE IS FUCKING CANON, I KNEW IT!
THEY MEAN TO BE TOGEFA AND...
Gajeel: ...
...Przegięłam?
Mara: Troszeczkę.
...
Damnit.
SO MANY FAMILY FEELS.
OMFG.
I CAN'T...
I CAN'T EVEN...THAT IS...
Mara: Znowu k*** zaczyna...
CICHO BĄDŹ, WYIMAGINOWANY PRZEZE MNIE NA POTRZEBY FANFICA CHARAKTERZE.
Juvia: Kiedy ona ma rację.
CICHO BĄDŹ, WYIMAGINOWANY PRZEZ F*CKING TROLLA NA POTRZEBY MANGI CHARAKTERZE.
I Akademia Odwagi poszła się j****...eh...jestem pewna, że to wina TUSKA. TAK TO WSZYSTKO JEGO WINA. SCREW THIS POLITIC IRONY, NIE BĘDĘ TEGO DŁUŻEJ UKRYWAŁA.
TO WINA...
...Kitlera. *like a boss*
Natsu, co Ty **** ćpałeś?
Seriously!? Dostałeś szansę na pocałowanie dziewczyny i od razu lecisz z nią do łóżka z Ikei? IKEI!? TY WIESZ, ŻE TAM SĄ OKNA, KTÓRE ROZWALĄ SIĘ PO BYLE WALNIĘCIU W NIE TWARZĄ!?
MOGŁEŚ WYNAJĄĆ HOTEL, ALBO COŚ, A NIE...
By the way, Barbie Lucy - Please, Let Me Kill U. :D
~ Evil Queen
Ogarnij się, kobieto :)
UsuńAle mieć takiego Czytelnika jak Ty, to skarb ^^.
Nie rozumiem, co Ty ćpasz, że masz takie powalone komentarze XD ?!
Em...paczka orbitek opróżniona w przeciągu dwóch dni się liczy?
UsuńO, pegaz...
Czy to na pewno były orbitki?Nieee, chyba nie.
Usuń...
UsuńDOBRA, PRZYZNAJĘ SIĘ.
Grzybki halucynki miały coś wspólnego...
Mi się wydaje, że to jednak marihuanina XD .
UsuńOjej.. tyle się dzieje.. Szczęście, smutek, pożądanie.. jak w porządnym filmie ^^
OdpowiedzUsuńNie no dziewczyno, mega, MEGA!
A końcówka.. echem.. aż się mi gorąco zrobiło na samą myśl.. haha :D
Widać Lucy baaardzo wierząca jest, to fajnie.. >.< haha
No czekam, czekam na kolejny rozdział niecierpliwie ^^
Weny! ;*
łaaaaaał xD
OdpowiedzUsuńz wrażenia mnie zatkało i w sumie nie wiem co napisać ^^
po głowie mi krąży tylko jedno słowo ^^'
Zaje***** xD
pozdrawiam i weny życzę ^^ mysza715